Ireneusz Maciej Zmora, były prezes truly.work Stali mówił na naszych łamach, że trzeba naciskać na trenera Stanisława Chomskiego w kwestii robienia widowisk na gorzowskim torze (więcej TUTAJ). - Rok temu zasłoniłem trenera własną piersią, wziąłem całą winę na siebie. Prawda jest jednak taka, że nie trzeba czekać z robieniem widowisk do momentu przebudowy toru (jest ona planowana przed sezonem 2021 - dop. red.). Dobre widowiska mogą wrócić już w tym roku - mówił nam Zmora, powołując się na to, iż regulamin pozwala na przygotowanie toru o różnej przyczepności na łukach, jak i zbronowanie zewnętrznej, by najszybsza ścieżka nie była przy krawężniku.
Wywołany do tablicy szkoleniowiec mówi, że takie gadanie jest zwykłym mydleniem oczu kibicom. - My staramy się robić widowiska, ale mamy ograniczanie związane z przepisami - stwierdza Chomski. - Przecież nie wykopię dołków, nie zrobię dziurek i ścieżek, bo nikt takiego toru nie odbierze. Mówienie, że moglibyśmy stosować dwie różne przyczepności, też niewiele zmienia. Pamiętajmy, że mówimy o gorzowskim torze z wszystkimi jego ograniczeniami i historią.
- Zacznę od tego, że nam wolno mniej - analizuje Chomski. - Z powodu tego, co działo się w poprzednich sezonach w Gorzowie, znaleźliśmy się na cenzurowanym. Chodzi mi o to, że kontrowersje budziło przygotowanie toru przez moich poprzedników, a i mnie się dostało za finał w 2016 roku. Z tego powodu nie mogę robić toru tak, jakbym chciał. Muszę go zrobić tak, żeby komisarz go zaakceptował. Głupio by było, gdyby stało się inaczej, bo wtedy namieszałbym zawodnikom w głowie. Rywalizowaliby na nawierzchni, na której wcześniej nie trenowali.
ZOBACZ WIDEO Mistrz świata zdradził, ile wydaje na sprzęt. Suma przyprawia o zawrót głowy
Chomski upiera się, że gwarancję widowisk w Gorzowie da dopiero zmiana geometrii, na którą trzeba będzie jeszcze rok poczekać. - Teraz nie mamy ani odpowiedniego nachylenia na łukach i nie tylko, ale i takiej dobrej do ścigania szerokości na prostych. W Gorzowie jest za wąsko i to też uniemożliwia mijanki - komentuje Chomski.
- Zrobimy w tym roku wszystko, żeby kibic był zadowolony, ale chciałbym, żeby jednak wszyscy zdawali sobie sprawę z ograniczeń i z tego, że w Gorzowie nie zrobimy przyczepnego toru z odsypującą się nawierzchnią. Na to nam nikt nie pozwoli. Poza wszystkim uważam, że coś za coś. Można pięknie grać w piłkę, ale jak się przegrywa, to z czasem ludzie odwracają się plecami. Czasami lepiej być zabójczo skutecznym. Zwłaszcza jeśli działa się w określonych warunkach. Będę się upierał, że dopiero przebudowa toru uczyni stadion Stali atrakcyjnym. Teraz możemy próbować, ale nie zawsze nam wyjdzie - kończy trener gorzowskiej drużyny.
Czytaj także: Menedżer Motoru o transferowych zyskach, powrocie Zengoty i o tym, komu przeszkadza żużel w Lublinie