Żużel. Tak nie wolno panowie. Lista wstydu w czasach zarazy. Wyciągnijmy wnioski

Koronawirus szaleje po świecie, a wraz z nim nieodpowiedzialne decyzje różnych osób ze środowiska żużlowego. Anglicy np. jak gdyby nigdy nic organizują sobie turniej, a Polacy igrają z losem i wyjeżdżają na treningi do krajów zagrożonych zarazą.

Kamil Hynek
Kamil Hynek
Maciej Janowski WP SportoweFakty / Arkadiusz Siwek / Na zdjęciu: Maciej Janowski
Najpierw dla równowagi cenzurki. Czasami warto ruszyć głową i widzieć więcej niż czubek własnego nosa. Z takiego założenia wyszedł np. Szymon Woźniak. Żużlowiec truly.work Stali Gorzów jest doskonałym przykładem dla innych, jak postępować nie myśląc tylko o sobie. 26-latek miał niedawno zaplanowane treningi we Włoszech, a jak doskonale wiemy kraj ten jest obecnie czerwonym punktem koronowirusa na mapie Europy.

Woźniak nie zastanawiając się długo, w wieczór poprzedzający eskapadę zrewidował swoje plany. I choć utopił w organizację wyjazdu do Italii niemałe pieniądze, wcale nie żałuje tego kroku.

Nie kasa była w tamtej chwili najważniejsza. Rozsądny żużlowiec wolał nie kusić losu, zwłaszcza, że na miejscu miała mu towarzyszyć rodzina. Zapaliła się lampka ostrzegawcza, a co jeśli wrócę do Polski i narażę swoją nieodpowiedzialnością na problemy zdrowotne nie tylko siebie, ale i kolegów oraz bliskie otoczenie.

ZOBACZ WIDEO: Koronawirus. Ministerstwo Zdrowia opublikowało specjalny film

Sporą dozą przytomności umysłu, za którą należą się brawa przy otwartej kurtynie wykazały się krajowe związki. One wraz ze wzrastającą liczbą zachorowań zastosowały błyskawiczną prewencję. Najpierw do końca marca zakazały organizacji sparingów, a za chwilę do odwołania zabroniły klubom treningów.

Kolejni zawodnicy dołączają się do apeli, aby na czas epidemii zostać w domach i mocniej zadbać o siebie. Za pośrednictwem mediów społecznościowych odezwę do fanów wygłosili dwaj medaliści IMŚ: Bartosz Zmarzlik i Emil Sajfutdinow.

Ale na tym krótki spis laurek i testów na trzeźwość umysły się kończy. Kiedy Polacy powstrzymują żużlowców od kręcenia kółek na rodzimych stadionach, Anglicy jak gdyby nigdy nic otwierają sezon charytatywnym turniejem Ben Fund Bonanza. Tam słowo wyobraźnia wyleciało ze słownika.

Na liście startowej zawodów w Scunthorpe próżno szukać nazwisk ze światowej czołówki, ale publiczność będzie oklaskiwała m.in. posiadającego kontrakt w OK Bedmet Kolejarzu Opole - Tero Aarnio. Organizatorzy zapewniają, że powodów do paniki podobno nie ma. Ciekawe swoją drogą jak do występu na Wyspach Brytyjskich podejdzie prezes Fina - Zygmunt Dziemba.

Dużym luzem i beztroską popisali się też niedawno Przemysław Pawlicki i Maciej Janowski. Panowie polecieli za ocean kibicować w Las Vegas walczącej w UFC Joannie Jędrzejczyk. Daleka podróż, tygiel kulturowy na lotnisku i w samolocie, nic tylko pogratulować wyboru terminu. Wypad uwiecznili fotką w internecie, a tak może chociaż ich nierozwaga przeszłaby niezauważona. Na dodatek reprezentant MRGARDEN GKM-u Grudziądz dostał w tygodniu wysokiej gorączki. Trudno powiedzieć, czy należy łączyć ze sobą te fakty, ponoć starzy z braci Pawlickim czuje się już lepiej, lecz a nuż widelec Przemek zastanowi się teraz dwa razy nad spełnianiem amerykańskiego snu. Zamiast Las Vegas wyszedł Kac Vegas.

Do piątku w chorwackim Gorican miał przebywać zespół Car Gwarant Start Gniezno. W związku z tym, że GKSŻ w porozumieniu z Ekstraligą i PZM pozamykał stadiony, działacze nie widzieli dłuższego sensu korzystania z uprzejmości rodziny Pavliców, skoro nie wiadomo nawet, kiedy rozgrywki wystartują. Otrzeźwienie i refleksja przyszła więc dość szybko, choć lekki niesmak pozostał. W przypadku zagranicznej ucieczki i poszukiwania lepszej aury zabrakło cierpliwości.

Wyciągnąć wnioski powinien również Norbert Kościuch. On nie poszedł śladem swojego młodszego kolegi Szymona Woźniaka, nie zrezygnował wyprawy do Włoch i trenował w najlepsze na crossie przez parę dni okolicach Bolonii. Fartownie bez przykrych konsekwencji.

O dużym szczęściu może mówić ekipa Speed Car Motor Lublin. Drużyna bujała się w połowie lutego między nartami w Predazzo, a hiszpańskimi trasami rowerowymi. Z perspektywy czasu wyszło na to, że bez przerwy uciekali spod topora. Gdy pierwsze ogniska koronawirusa pojawiały się w regionie, w którym mieszkali, zaraz się przenosili w inne miejsce. Środek łagodzący jest taki, że w dniu udania się na obóz nikt w Polsce tak naprawdę nie wiedział, z czym przyjdzie nam się mierzyć w kolejnych tygodniach.

CZYTAJ TAKŻE: Skrzydlewski: Liga w maju lub czerwcu? Radziłbym zapomnieć
CZYTAJ TAKŻE: Sprawa Maksyma Drabika przełożona przez koronawirusa

KUP BILET NA 2024 ORLEN FIM Speedway Grand Prix of Poland - Warsaw -->>

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×