Żużel. Linus Sundstroem znalazł sposób na brak jazdy. Zatrudnił się w firmie budowlanej

WP SportoweFakty / Arkadiusz Siwek / Na zdjęciu: Linus Sundstroem
WP SportoweFakty / Arkadiusz Siwek / Na zdjęciu: Linus Sundstroem

Gdyby nie koronawirus, Linus Sundstroem właśnie miałby za sobą pierwsze treningi i występy w sezonie 2020 i to mimo poważnej kontuzji odniesionej w zeszłym roku. Szwed się jednak nie nudzi. Właśnie zaczął prace w budowlance.

Koronawirus uderzył finansowo w sport żużlowy. Najlepsi zawodnicy mogą sobie pozwolić na czekanie aż PGE Ekstraliga wznowi rozgrywki, bo zarabiają kwoty liczone w milionach złotych. Gorzej jest z tymi, którzy ścigają się na niższym poziomie. Tam pieniądze są znacznie mniejsze.

Linus Sundstroem, który przed rokiem w Polsce punktował dla ROW-u Rybnik, a obecnie związany jest z Lokomotivem Daugavpils, od pewnego czasu pracuje dla firmy z Avesty. Firma działa w sektorze budowlanym, zajmuje się betonowaniem ścian. - Ta praca bardzo mi pomaga. Pozwala mi się utrzymać na powierzchni - powiedział Sundstroem w rozmowie z "Aftonbladet".

29-latek pracy zaczął szukać w połowie marca. - To był zbieg okoliczności. Można powiedzieć, że w tej całej sytuacji miałem sporo szczęścia. Akurat ta firma zaczęła mieć braki kadrowe, a zleceń było mnóstwo - dodał żużlowiec, który nie wie jak długo będzie mógł dorabiać na budowach.

ZOBACZ WIDEO PGE Ekstraliga 2020: Wielcy Speedwaya - Jason Crump

Jeśli koronawirus uderzy mocniej w Szwecję, możliwe jest wprowadzenie kolejnych restrykcji w tym kraju, przez co sektor budowlany wyhamuje. Na razie jednak kraj ze stolicą w Sztokholmie dość swobodnie podchodzi do zagrożenia spowodowanego COVID-19.

- Zwykle podczas sezonu dorabiam w serwisie zajmującym się oponami. Albo po prostu jeżdżę na żużlu. Praca w budowlance to nowość. Jeśli jednak koronawirus się utrzyma, to kto wie. Może zostanę ekspertem w tej dziedzinie. Na razie cieszę się, że mogę tam pracować i robić cokolwiek po tak trudnej zimie - wyjaśnił Sundstroem.

Nie tak dawno Sundstroem miał problem, by w ogóle wstać z łóżka. We wrześniu 2019 roku wskutek wypadku, do którego doszło na torze w Gdańsku, poważnie złamał lewą kość udową. Została ona zespolona specjalnymi śrubami. Przez jakiś czas metal będzie obecny w nodze żużlowca.

- Spędziłem dużo czasu na rehabilitacji. W okolicach Nowego Roku martwiłem się, czy uda się wyzdrowieć na czas. W lutym zacząłem wierzyć, że to się uda - zdradził szwedzki żużlowiec.

- Pod koniec marca pierwszy raz biegałem. Przynajmniej próbowałem. Zaczynam wychodzić też na dłuższe spacery. Nie ma się czym chwalić, ale jeszcze nie tak dawno to nie było możliwe. Gdy biegam, myślę o złamanej nodze. Czasem utykam. Jednak nie jestem lekkoatletą, moim zadaniem jest ścigać się na żużlu - dodał.

Problem polega na tym, że w tej chwili Sundstroem nie wie, w którym momencie znów będzie mógł usiąść na motocyklu żużlowym. Szacuje się, że liga w Polsce nie ruszy wcześniej jak w czerwcu. Podobnie w Szwecji.

- To jest trudne. Całą zimę nie mogłem prowadzić normalnego życia, a gdy już wróciłem do formy, to cały świat jest nienormalny - podsumował Sundstroem, mając na myśli pandemię koronawirusa i obostrzenia wprowadzone z tego powodu.

Czytaj także:
Woffinden i błędy w jego autobiografii
Czarne chmury nad Maksymem Drabikiem

Źródło artykułu: