Patryk Rolnicki: Na RzTŻ Rzeszów złego słowa nie powiem. Cięcia? Nie wyobrażam sobie zarabiać jeszcze mniej (wywiad)

WP SportoweFakty / Karol Słomka / Na zdjęciu: Patryk Rolnicki
WP SportoweFakty / Karol Słomka / Na zdjęciu: Patryk Rolnicki

- W II lidze zarobię trzy albo cztery razy mniej niż w PGE Ekstralidze. To są kolosalne różnice. Dziwią mnie słowa zawodników z pierwszej dziesiątki PGE Ekstraligi, że nie mają teraz za co żyć - mówi Patryk Rolnicki, zawodnik RzTŻ-u Rzeszów.

[b][tag=71534]

Jakub Czosnyka[/tag], WP SportoweFakty: Jak pan sobie radzi bez żużla? Koronawirus szaleje i nie wiemy, kiedy sezon będzie mógł ruszyć.[/b]

Patryk Rolnicki (zawodnik RzTŻ-u Rzeszów ): Pierwszy raz mam taką sytuację. Skończyłem już zimowe przygotowania do sezonu, ale trzeba je kontynuować, aby podtrzymać to, co wypracowało się przez zimę. Póki co czekam. Nic innego nie pozostaje.

Niektórzy zawodnicy otwarcie mówią, że brak rozgrywek ligowych oznacza brak źródła zarobku i za chwilę będą zmuszeni pójść do normalnej pracy. W pana przypadku jest podobnie?

Pod względem finansowym jest w porządku. Pojeździłem parę lat w PGE Ekstralidze, więc coś tam się udało odłożyć. Zabezpieczenie jakieś mam. Nie muszę iść do pracy, bo mam za co kupić chleb. Niemniej uważam, że fajnie, gdyby ten sezon się zaczął, ponieważ wydatków jest sporo. My, jako zawodnicy, mamy dużo miesięcznych kosztów, więc z tej kupki będzie szybko ubywało.

Liczył sobie pan już, ile może stracić finansowo przez koronawirusa?

Zastanawiałem się nad tym. Uważam jednak, że gdy sezon ruszy, to odjedziemy wszystkie kolejki, więc ten kryzys nie powinien mieć większego znaczenia. Chyba, że będą jakieś cięcia. Ale z drugiej strony nie wyobrażam sobie, abym miał dostać jeszcze mniej niż mam teraz. II liga to nie PGE Ekstraliga. My nie jeździmy za 6 tys. za punkt, a wydatków związanych ze sprzętem, dojazdami na mecze i serwisowaniem silników jest sporo.

ZOBACZ WIDEO PGE Ekstraliga 2020: Wielcy Speedwaya - Jason Crump

Ma pan obecnie na utrzymaniu mechanika?

Tak, zatrudniam jednego mechanika, a na meczach jest ze mną też mój tata. Nikogo zwalniać nie zamierzam, bo to przecież nie jego wina, że jest taka sytuacja. Umawialiśmy się przed sezonem na coś i ja to respektuje. Chłopak też musi z czegoś żyć.

Wyczuwam, że jest pan przeciwny renegocjacji kontraktów w II lidze.

My i tak już jeździmy za bardzo niskie stawki. To nie są pieniądze z PGE Ekstraligi. Gdyby im obciąć 1/3 zarobków to i tak wyszliby na dużym plusie. Na niższym szczeblu takich cięć sobie nie wyobrażam. Wiadomo, że to też indywidualna sprawa, jak każdy dogada się ze swoim klubem.

A co ze sponsorami indywidualnymi? Nikt od pana nie odszedł przez wirusa?

Nie. Z tymi, z którymi mam podpisaną umowę już wypłacili obiecane pieniądze. Są też inni partnerzy, z którymi rozliczam się miesięcznie. Jak zaczniemy jeździć, to wystawię 3-4 faktury do tyłu i też wszystko będzie wyrównane.

Zostawmy tego wirusa. Pan podpisał kontrakt z RzTŻ-em Rzeszów, a ja się zastanawiam, czy nie chodziły myśli o powrocie do Tarnowa?

Ten temat zostawmy. Nie chcę więcej nic mówić. Kiedyś na pewno fajnie byłoby wrócić.

W Rzeszowie jest z kolei mocna grupa z Tarnowa. W zasadzie więcej tam tarnowian niż w składzie Unii Tarnów. Nie obawia się pan tego, że kibice Jaskółek kiedyś będą wypominać, że jeździł pan dla lokalnego rywala?

Gdyby tak byłoby, to i tak by mnie to nie ruszyło. Krytyka była, jest i będzie. Nie przejmuję się takimi komentarzami. Po prostu jeżdżę tam, gdzie mnie chcą i gdzie mnie lepiej traktują. W Rzeszowie jest wszystko w porządku i czuję się doceniany. To dla mnie najważniejsze. Także to jest moja indywidualna sprawa, gdzie jeżdżę. Jak się to komuś nie podoba, to nie jest to mój problem.

A nie martwi się pan o rzetelność działaczy z Rzeszowa? Powstał nowy klub, więc jakiś znak zapytania pewnie jest.

Podczas rozmów wstępnych trochę się obawiałem. Jednak im dłużej tam jestem, po rozmowach ze wszystkimi ludźmi, mogę powiedzieć, że jestem bardzo spokojny. Do tej pory zostały zrealizowane wszystkie zobowiązania względem mnie. I to nawet przed terminem. Wszystko wygląda fajnie. Ufam tamtejszym działaczom.

Kibice widzą pana jako lidera drużyny. Choćby nawet przez pryzmat tego, że przyszedł pan z PGE Ekstraligi.

Myślę, że wpływ na to miały też moje zeszłoroczne wyniki w klubie z Krosna. Udowodniłem, że potrafię w II lidze robić dwucyfrówki. Byłem tam liderem praktycznie w każdym meczu. Liczę na to, że w Rzeszowie będzie podobnie.

II liga to dla pana jednoroczna przygoda? Są jakieś plany, żeby atakować wyższy szczebel?

Zobaczymy, jak rozwinie się moja przygoda w rzeszowskim klubie. Być może klub będzie miał ambicje, aby zawalczyć o coś więcej i wtedy możemy razem podjąć rękawice. Ja jestem otwarty. Nie powiem na ten moment złego słowa na mój nowy klub.

Rozumiem, że sprzętowo jest pan uzbrojony po zęby. Były duże inwestycje?

U mnie to wyglądało troszeczkę inaczej. Zainwestowałem przed sezonem 2019 duże pieniądze. Miałem tego sprzętu może nawet za dużo. A tak naprawdę nie jeździłem przez 3 miesiące na treningach ani zawodach z powodu kontuzji. To mi trochę ułatwiło teraz przygotowania. Oczywiście zainwestowałem wszystkie pieniądze na przygotowanie, które dostałem od RzTŻ-u, plus jeszcze swoje jakieś tam oszczędności. Żeby jeździć skutecznie, to nie wolno szczędzić grosza. Myślę, że sprzęt, który mam, jest na poziomie PGE Ekstraligi.

To niech mi pan powie, jaka jest różnica w zarobkach juniora PGE Ekstraligi z zawodnikiem pretendującym do miana lidera drużyny w II lidze.

To jest przepaść. Myślę, że w przypadku kwoty na przygotowanie do sezonu, to w II lidze jest to suma praktycznie 10 razy mniejsza. Z kolei teraz moja punktówka wynosić będzie 1/3 albo nawet 1/4 tego, co miałem w PGE Ekstralidze. To są kolosalne różnice. Dlatego dziwią mnie słowa zawodników z pierwszej dziesiątki PGE Ekstraligi, że nie mają teraz za co żyć. Dla mnie to jest nieporozumienie. Ci najlepsi, którzy robią po 200 punktów w sezonie wygadują takie rzeczy, a chłopacy, którzy jeżdżą w niższych ligach siedzą cicho. To dla mnie niezrozumiałe.

Da się w ogóle w II lidze godnie zarobić? Tak, żeby po sezonie nie trzeba było iść od razu do normalnej pracy.

To zależy od zawodnika, ile zdobędzie punktów. Jeśli będzie robił 10 punktów na mecz, to myślę, że spokojnie można objechać sezon, inwestować w sprzęt i w zimie spokojnie sobie żyć. Dużo zależy też od tego, kto jak żyje. Jeden wydaje 15 tysięcy, a drugi 3.

CZYTAJ TAKŻE: Żużel. Drużyna dekady. Trzy kluby w Ostrowie. Jedna osoba, która spina całość

CZYTAJ WIĘCEJ: Żużel. Odstawił Kugelmanna i poszedł do Hollowaya. Niemiecki tuner nie obraził się na Dudka i znów robi mu silniki

Komentarze (9)
avatar
sympatyk żu-żla
9.04.2020
Zgłoś do moderacji
1
1
Odpowiedz
Pierwszy raz słyszę w tym newsie ze żużlowcy z pierwszej dziesiątki nie mają za co żyć. Patryk nikogo nie zaskoczyłeś że między ex ligą a 2 ligą jest kolosalna różnica w stawkach .Należało zost Czytaj całość
avatar
darek pe
9.04.2020
Zgłoś do moderacji
0
1
Odpowiedz
#komentarzusunięty 
avatar
Szef na worku
9.04.2020
Zgłoś do moderacji
0
1
Odpowiedz
#komentarzusunięty 
avatar
NaturalBornLeader
9.04.2020
Zgłoś do moderacji
0
2
Odpowiedz
Kto z pierwszej dziesiątki Ekstraligi nie ma za co żyć? 
avatar
Mr Darek
9.04.2020
Zgłoś do moderacji
1
1
Odpowiedz
Komentarz usunięty