Żużel. Dwóch mechaników straciło pracę, pozostali mają gwarancję zatrudnienia do lipca

WP SportoweFakty / Tomasz Kordys / Na zdjęciu: Dariusz Sajdak w pracy
WP SportoweFakty / Tomasz Kordys / Na zdjęciu: Dariusz Sajdak w pracy

Żużlowcy odstąpili od masowych zwolnień mechaników, ale ich sytuacja i tak nie jest wesoła. Zawodnicy do lipca mają im płacić minimalne stawki. Mechanicy boją się, że jak liga ruszy będzie niewiele lepiej.

W tym artykule dowiesz się o:

Pamiętamy list otwarty mechaników, którzy niejako prosili zawodników, by ci dwa razy się zastanowili, zanim któregoś z nich zwolnią. Apel odniósł o tyle skutek, że większość żużlowców zdecydowała, iż do lipca będzie płaciła mechanikom postojowe. Potem się zobaczy.

Najlepsi mechanicy zarabiają w sezonie od 7 do 12 tysięcy złotych brutto. Ta stawka dotyczy miesięcy, w których żużlowcy startują w ligach. Zimą mechanicy przechodzą na tzw. postojowe, co oznacza połowę wyżej wymienionej stawki, a w wielu przypadkach po prostu najniższą krajową (2600 zł brutto). Większość mechaników nie kryje, że dotąd była przy żużlu głównie ze względu na to, że w trakcie sezonu mogła sobie powetować straty z martwego okresu. Teraz jednak ten czas pracy na postojowym niebezpiecznie się wydłuża.

- Zastanawiam się, czy ta robota będzie miała sens, jeśli tylko przez trzy miesiące, bo tyle może potrwać liga, będę na najwyższej stawce, a przez pozostałą część roku będę miał minimalną stawkę - mówi nam Dariusz Sajdak, jeden z czołowych mechaników w żużlu.

Mechanicy boją się też tego, że za chwilę zawodnicy nawet te sezonowe stawki mocno obetną. Zwłaszcza jeśli sezon, z powodu koronawirusa, ograniczy się do startów w jednej lidze. W trudnych czasach każdy powód będzie dobry, żeby zapłacić mniej.
Plusem w tym wszystkim jest to, że zawodnicy zaczęli ze swoimi mechanikami rozmawiać i mamy raptem dwa potwierdzone przypadki zwolnień członków teamu. Ci robotę stracili z dnia na dzień, bo koronawirus. Na do widzenia usłyszeli: jak będzie lepiej, to będziesz pierwszym, do którego zadzwonię.

Zasadniczo zawodnicy będą musieli podejść do kwestii swoich teamów bardzo poważnie. Liczba mechaników się kurczy. Istnieje realne niebezpieczeństwo, że przy okazji pandemii będziemy mieli kolejny odpływ. Tymczasem dobry mechanik jest na wagę złota. Zwłaszcza w przypadku zawodnika, który nie ma większej wiedzy o sprzęcie. Zresztą mechanik nie tylko reguluje sprzęt, ale i też wozi żużlowca na kolejne mecze, często też bukuje hotele i loty. Jest takim człowiekiem od wszystkiego, który pozwala skupić się zawodnikowi na startach. Jeśli zawodnicy nie zachowają się racjonalnie, to grozi im wypadnięcie ze strefy komfortu.

Czytaj także:
Dziadostwo przestało być trendy. Prezes Sparty nas zainspirował
FIM i BSI mają Polaków w nosie. Liczy się tylko własny interes

ZOBACZ WIDEO: Nasz dziennikarz na pierwszym froncie walki z koronawirusem. "To staje się rutyną"

Źródło artykułu: