Jeden zawodnik, jedna liga? Ukręcimy na siebie bata. Zawodnicy wybiorą Polskę, ale ich żądania pójdą w górę [WYWIAD]

WP SportoweFakty / Mateusz Wójcik / Na zdjęciu: Nicki Pedersen, Michael Jepsen Jensen, Janusz Kołodziej
WP SportoweFakty / Mateusz Wójcik / Na zdjęciu: Nicki Pedersen, Michael Jepsen Jensen, Janusz Kołodziej

Niewykluczone, iż niedługo zawodnicy zostaną postawieni pod ścianą. Będą zmuszeni wybierać ligę, w której przyjdzie im występować. - Specyfika dyscypliny na to nie pozwoli. Zawodnicy są przyzwyczajeni do dużej liczby startów - mówi Ronnie Jamroży.

Kamil Hynek, WP SportoweFakty: Czynione są podchody, aby jeden zawodnik mógł jeździć tylko w jednej lidze. Wielkim orędownikiem tego pomysłu jest np. szef Eltrox Włókniarza Częstochowa - Michał Świącik.

Ronnie Jamroży, były zawodnik, żużlowy ekspert:
Mam mieszane uczucia. Obawiam się, że specyfika dyscypliny na to nie pozwoli. Zawodnicy są przyzwyczajeni do dużej liczby startów, bycia w rytmie meczowym. Udziału w zawodach, czy turnieju nigdy nie zastąpią jazdy treningowe, które też generują koszty.
Podejrzewam, że samych zawodników będzie trudno przekonać do tej idei. Tym bardziej teraz, gdy z powodu koronawirusa drastycznie poucinano im stawki.

Zawsze wszystko rozbija się o finanse. W naszym kraju płaci się najwięcej, więc lwia część zawodników postawiłaby na Polskę. Ale jeśli oni będą zmuszeni wybierać, należy liczyć się z tym, że ich żądania pójdą w górę. Żużel to praca jak każda inna, a wtedy nie dorobią sobie już w Szwecji, Danii, czy Niemczech.

ZOBACZ WIDEO Zawodnicy Motoru dostali strzał w kolano? To brutalna strona sportowego biznesu



Prezesi sami ukręcą na siebie bata tym przepisem?


Zawodnicy będą szukać rekompensaty do załatania dziury w budżecie wynikającego z rezygnacji z innych lig. Dlatego będą jeszcze twardziej negocjować. Idąc również do sponsora będą mogli zaproponować mu mniejszą ilość spotkań w których wystartują, więc i tam mogą otrzymać mniejszy zastrzyk gotówki.
Padają porównania do piłki nożnej?

Czytałem o tym. Uważam, że zestawienie piłkarzy i żużlowców jest chybione. Na murawie leżą gigantyczne pieniądze, nieosiągalne dla czarnego sportu. Gwiazdy, idole z pierwszych stron gazet zgarniają z najlepszych klubów taką kasę, której żużlowcy w życiu nie zobaczą na oczy. Poza tym piłkarze nie serwisują sprzętu, wychodzą na trening, boisko, mają wszystko podstawione pod nos. Czysty zysk, podczas gdy, w speedway'u wydatek goni wydatek.

Staje pan w obronie zawodników?

Wielu z nich będzie pokrzywdzonych, bo nie będziemy w stanie ich wszystkich poupychać. Co mają powiedzieć zawodnicy z drugiej ligi, którzy objeżdżają w sezonie dwanaście spotkań! To dramatycznie niska dawka, a jeszcze zablokujemy im możliwość dorzuceniu paru groszy do portfela np. w Czechach, Niemczech Danii czy Szwecji. Z punktu widzenia sportowego nie będzie miało to sensu. Ciężko utrzymać formę startując tak mało.

Jazda przestanie im się opłacać?

To się nie będzie spinać. Chyba, że w drugiej lidze idziemy się w stronę amatorstwa i hobby. Zawodnicy inwestują w zimie niemałe środki, dbają o przygotowania ogólnorozwojowe, a za chwilę dowiedzą się, że wezmą udział w skromnej liczbie meczów? Z tego co wiem, większość zawodników z niższych lig podejmuje normalną pracę zarobkową, ponieważ już teraz ciężko im się utrzymać

Pana zdaniem wprowadzając tę kontrowersyjną regulację poszlibyśmy na wojnę nie tylko z innymi federacjami, lecz i FIM-em?

W pewnym sensie mogłoby nam się to odbić czkawką. Zabralibyśmy cały urok tego sportu. Utarło się, że zawodnicy podróżują po świecie, nie ograniczając się do jednego kraju. Kibice z różnych państw mają okazję podziwiać najlepszych zawodników. Uważam, że takie działanie wpływałoby na niekorzyść rozwoju dyscypliny. Teraz jest sprawdzony schemat i nie wiem czy jest sens w niego ingerować. Sezon żużlowy jest krótki. Zawodnicy dochodzą do formy właśnie często startując. Młodzi, którzy kończą wiek juniora potrzebują tych wyścigów, jak kania dżdżu. Wchodzą w tzw. okres przejściowy. Odpadają im przecież turnieje młodzieżowe, często tacy żużlowcy nie mają pewnego miejsca w składzie. Siedząc w domu i zakładając im kaganiec nie rozwiną umiejętności. Podróżując poznają inne tory, zdobywają cenne doświadczenie.

Mówi się, iż powstałyby inne poboczne imprezy m.in. Ligi Mistrzów na nowych, ciekawych zasadach?

Już ją przerabialiśmy i szybko padła. Naprawdę trzeba by było głęboko zastanowić się nad formatem tego typu zawodów. Jak zawodnicy byliby przypisywani do danego klubu w przypadku podpisanego kontraktu z dwoma drużynami mistrzowskimi. Można zastosować rozwiązanie klucza narodowościowego lub zapisu w kontrakcie przed sezonem. Byłoby to klarowne, czytelnie, a poziom drużyn byłby porównywalny.

Jak pan zapatruje się na nowy system rozliczeń. Odejście od punktówek i wprowadzenie ryczałtów oraz stałych stawek, a później ich procentowy podział na zespół według zdobyczy. Prezesi są na "tak", ponieważ pozwoli im to dokładniej oszacować budżety?

W Danii zawsze byłem na ryczałcie. Jechałem na mecz i bez patrzenia w program wiedziałem, że umówiona kwota wpłynie na moje konto. Podobała mi się ta opcja, skupiałem się wyłącznie na osiągnięciu, jak najlepszego rezultatu. Wyjeżdżając ze stadionu nie myślałem od razu, że zwróciło mi się za opony i amortyzację. Rzeczywiście z punktu widzenia klubów można klarowniej określić w jakich ramach finansowych się poruszać, ile kasy planować na dany mecz. Nie byłoby drżenia po wyniku 70-20, że księgowa załamie ręce po wciśnięciu klawisza Enter przy przelewach.

Dochodzi aspekt motywacyjny. Zastanawiam się, czy zawodnicy będą się "zabijali" o punkty. Walkę o każdy centymetr nawierzchni zastąpi zimna kalkulacja, "tu nie zaryzykuję, bo ten punkt już nie leży na torze." Prezesi zaczną się robić bardziej podejrzliwi?

Jeżeli chcesz wytargować lepszy kontrakt na przyszły sezon nie możesz olewać swoich obowiązków. Zawodnik musi wykazywać się ambicją i starać się, bo bije się o lepszą przyszłość. Ale jasne, mogą się zdarzyć przypadki o których pan mówi. Tylko, że takim postępowaniem działaliby na swoją szkodę. W sytuacji lepszej średniej po danym sezonie akcje zawodnika rosną. W przypadku punktówki jest tak samo, po dobrym rezultacie negocjacje przebiegają całkiem inaczej niż po kiepskich rozgrywkach.

CZYTAJ TAKŻE: W kopalni złota płacą mu lepiej niż na żużlu
CZYTAJ TAKŻE: Co się stało z rybnicką młodzieżą?

Źródło artykułu: