Żużel. Bartosz Zmarzlik bije się w pierś: zawaliłem ten mecz, ale będę ciężko pracował, by to zmienić [WYWIAD]

WP SportoweFakty / Tomasz Jocz / Bartosz Zmarzlik.
WP SportoweFakty / Tomasz Jocz / Bartosz Zmarzlik.

- Nie ma dla mnie wymówki - mówi nam Bartosz Zmarzlik po meczu Stal - Unia (41:49). Okazuje się, że mistrz świata jeszcze ma pewne braki, ale obiecuje szybko poprawę i więcej takich biegów, jak ten z Piotrem Pawlickim.

Dariusz Ostafiński, WP SportoweFakty: Jakby pan ocenił inaugurację PGE Ekstraligi w swoim wykonaniu?

Bartosz Zmarzlik, żużlowiec Moje Bermudy Stali Gorzów: Pojechałem przeciętny mecz. Popełniałem ewidentne błędy. Regulacje motocykla szły w złą stronę.

Dlaczego?

Zabrakło sparingów, to na pewno. Proszę jednak nie traktować tego, jako wymówki. Było źle i biorę to na klatę. Satysfakcję mam jedynie z tego, że dałem z siebie sto procent. W niedzielę na niewiele się to zdało, ale będę ciężko pracował, żeby to zmienić. Punkt wyjścia nie jest jednak zły, bo dobrze czułem się na motocyklu. Na trasie wjeżdżałem i wyjeżdżałem tam, gdzie chciałem.

ZOBACZ WIDEO Żużel. Magazyn Bez Hamulców: gorące krzesło w studio WP odpalone. Trener Kędziora ledwo wytrzymał

Moment startowy był jednak słaby. Zresztą wszyscy zawodnicy Stali mieli kiepskie wyjście spod taśmy.

To wynikało z błędu regulacji. Ten aspekt meczu zawaliliśmy. Mogę tylko powtórzyć, że będziemy nad tym pracować.

Dzień przed meczem w Gorzowie była ulewa. W żużlu takie niuanse grają rolę.

Na pewno i ta ulewa z pewnością miała jakieś znaczenie. Nie ma jednak, co zwalać na warunki, bo one były takie same dla obu drużyn. Przyjechali do nas mistrzowie Polski z Leszna, bardzo dobrze pojechali, a my nie możemy tego tłumaczyć tym, że własny tor nas zaskoczył.

Wyszło jednak na to, że nawet mistrz świata potrzebuje czegoś więcej niż treningi, że potrzebuje całego cyklu ze sparingami, by optymalnie wypaść na starcie ligi.

To na pewno. Sytuacja jednak jest, jaka jest. Mamy czasy epidemii, więc nie ma co narzekać, że czegoś nie było. Trzeba natomiast wyciągnąć wnioski z tego meczu i ciężko pracować na to, żeby automatyzm i cała reszta wróciły.

Skąd u pana ta taśma w pierwszym biegu?

Tak jakoś poszło. Na tym polega piękno i nieprzewidywalność tego sportu, że takie rzeczy jak taśma Zmarzlika też się zdarzają. Mój błąd. Jednak było minęło. Muszę teraz patrzeć do przodu.

Szczerze, to nie pamiętam, kiedy była poprzednia taśma Zmarzlika?

Raz do roku robię taki numer. Pozytywna informacja jest taka, że limit na ten sezon już wyczerpałem. Wyszedł brak rytmu startowego, brak obycia z taśmą, trochę zmieniona procedura. Byłem przygotowany na to, że sędzia puści taśmę szybciej, ręka mi zadrżała i niestety zostałem wykluczony.

Jakieś plusy niedzielnej porażki Stali z Unią, gdy idzie o gorzowski zespół?

Na pewno taki plus, że nie można nam zarzucić braku ambicji. Ciężko trenowaliśmy, żeby dobrze rozpocząć. Nie wyszło. Będziemy jednak dalej trenować, bo nie wolno się zrażać. Liczę, że szybko pokażemy, że ten mecz był wypadkiem przy pracy.

Mecz w Gorzowie warto było obejrzeć dla pięknego ścigania pańskiego z Piotrem Pawlickim.

Uwielbiamy się ścigać. Faktycznie zrobiliśmy kawał fajnego żużla, a jeszcze Piotr ładnie to wszystko skomentował. Powiedział, że wyścig mu się podobał. Zdementował też informacje, jakoby między nami było coś nie tak. W mediach żył od pewnego czasu temat, że na linii Zmarzlik - Pawlicki iskrzy, ale Piotr powiedział, że się szanujemy i to było fajne. Znamy się od lat, kiedyś wspólnie wygrywaliśmy ważne biegi, a w niedzielę byliśmy obaj naprawdę szybcy.

Czytaj także:
Echa niedzielnych spotkań: Lech Kędziora nie odrobił lekcji z taktyki
Co zrobić z Motorem? Odsunąć Zagara i trzasnąć pięścią w stół

Źródło artykułu: