Przerwanie meczu po 10. biegu wywołało falę kontrowersji. Polski żużel podzielił się na obrońców i krytyków grudziądzkiej nawierzchni. Robert Kempiński obwiniał nawet Stanisława Chomskiego o wpływ na błędną jego zdaniem decyzję arbitra. (WIĘCEJ TUTAJ)
-Mecz dzisiaj był gorący zarówno na torze i wokół. Nie ma co tu komentować. Sędzia podjął taką decyzję i musimy ją zaakceptować - uciął dywagacje Bartosz Zmarzlik.
Wśród gospodarzy największym zaskoczeniem była dobra forma wychowanka Krzysztofa Buczkowskiego.
ZOBACZ WIDEO Leigh Adams mu pomógł. Dzięki niemu junior Fogo Unii Leszno wie więcej
- Trenowałem od wtorku do piątku. Dziś trzeba było trochę zmieniać w stosunku do tamtych jazd, ale dały one dużą zmianę w sprzęcie. Czułem, że jest lepiej. W czasie zawodów wyeliminowaliśmy jeszcze kolejny mankament - tłumaczył poprawę swojej dyspozycji zawodnik.
- Patrząc na opinię kibiców, okazuje się, że człowiek, który nadaje się tylko do wyprowadzania kaczek siku, jednak potrafi coś pojechać. Ciężki jest żywot wychowanka w tak małym mieście - dodał nieco uszczypliwie.
- Krzysztof ma rację. Niezależnie od tego ile trenujesz, to nie zawsze idzie to w parze z formą. Ja na początku miałem problemy, ale można powiedzieć, że trochę docieram się jak mały silnik podczas tego zardzewiałego sezonu - zakończył z uśmiechem Zmarzlik.
Dobre humory polskich zawodników to jeden z niewielu plusów kontrowersyjnego spotkania. MrGarden GKM Grudziądz co prawda pokonał Moje Bermudy Stal Gorzów 29:25, jednak prawdziwe rozstrzygnięcia i rywalizacja zdaje się dopiero rozpoczynać. Tym razem nie będzie się ona jednak odbywać na torze, a w mediach i związkowych gabinetach.
Czytaj także: GKM rozważał skorzystanie z Pieszczka
Czytaj także: Sędzia uważa, że tor można było naprawić