"Po bandzie" to cykl felietonów Wojciecha Koerbera, współautora książki "Pół wieku na czarno", laureata Złotego Pióra, odznaczonego brązowym medalem PKOl-u za zasługi dla Polskiego Ruchu Olimpijskiego.
***
No i przeżyliśmy nietypowy sezon, całkiem zajmujący zresztą. Chociaż trzeba było się pilnować do samego końca. Otóż niedawny mecz Polska - Rosja spędziłem na dachu stadionu bydgoskiej Polonii, w studiu TVP Sport i w towarzystwie złotoustego Ryszarda Dołomisiewicza. W ten sposób, że jakieś dwa metry dalej, za naszymi plecami, mieliśmy przepaść, na co uczulał red. Parfjanowicz. By nie dać się ponieść emocjom. No więc gdy Dołek dostał już na twarz szprycę szpachli od makijażystki, zauważył całkiem błyskotliwie: - Mam nadzieję, że nie jest to nasz pogrzebowy makijaż.
No właśnie. Może i żużel na świecie to pudrowanie trupa, niemniej w Polsce dyscypliny nie jest w stanie przewrócić nawet koronawirus. Ba. Gdy słyszę, jakie pieniądze oferuje się kierowcom na nowy sezon, to mam tylko jedną wątpliwość - albo jesteśmy tacy bogaci, albo zakładamy, że wiosną znów będzie trzeba co nieco renegocjować. Bo koronawirus.
ZOBACZ WIDEO Żużel. Dyskusja o Apatorze Toruń. Eksperci oceniają ruchy kadrowe
Tylko nie piszcie mi, że prezesi sami robią pod siebie, bo nie potrafią się zjednoczyć i dogadać. To jakiś patologiczny slogan, mianowicie prezesi rywalizują dokładnie tak samo, jak Zmarzlik z Madsenem. Ci o jeden tytuł IMŚ, a prezesi o jeden tytuł DMP. Bartek z Leonem też nie wymieniają uwag odnośnie ustawień sprzętu. I też walczą na łokcie.
Prezes Rusiecki? Taki Kubera został za jego czasów młodzieżowcem z pięcioma tytułami DMP na koncie. I jak się zmienił. Po pierwsze złoto sięgnął jako sympatyczny bobasek z okrągłą buźką (2015), po kilka ostatnich już jako pilnujący diety sportowiec, nomen omen, pełną gębą. Pamiętam, gdy jakieś dwa lata temu, podczas gali "Tygodnika Żużlowego", Rusiecki dworował sobie w rozmowie z prezesem Świącikiem: - Michał, odstąp nam jakiegoś sponsora. Masz ich dużo, a my biedni. U nas zboże tylko.
To jednak inni płacą jak za zboże, by dobrać się do złota. Bez efektu.
Najwięcej działo się jednak w Gorzowie u prezesa Grzyba. Popularność tak go zaskoczyła, że jakoś w połowie sezonu, odnoszę wrażenie, prowadzenie swoich social mediów powierzył agencji PR. Co miało złe i dobre strony. Zaczęło być mniej kontrowersyjnie i mniej o drukowaniu. Z medialnego punktu widzenia - mniej ciekawie. Za to bardziej dyplomatycznie i przewidująco. Na pewno bezpieczniej. Marek Grzyb to obrotny facet, w końcu na co dzień obraca walutą. Sporą część obróci w kierunku Kinic i będzie ok. Przyszły senator?
Do tej pory kichawa podpowiadała mi, że takie skryte plany, związane ze szturmem ulicy Wiejskiej, może mieć prezes Świącik, też dysponujący pokaźnym elektoratem i oddanym zapleczem. Ale to tylko moje przypuszczenia. Na razie z pewnością zechce się pan Michał odbudować sportowo. W wywiadzie przed bodajże klubową kamerą zapowiedział już zresztą, jak słyszałem, że teraz będzie bezlitosny. Brzmi groźnie.
Prezesi muszą mieć się jednak na baczności, bo w przyszłym roku "siedemdziesiątkę" świętuje Andrzej Rusko. I ma już trzech muszkieterów (Woffinden, Janowski, Łaguta) z pierwszej ósemki cyklu IMŚ, którzy winni zawalczyć o jakiś drogocenny prezent, najlepiej ze złota.
Z kolei Kubę Kępę dotyka najwyraźniej ten sam problem, co ludzi z pierwszej setki Forbesa - ma pieniądze, tylko nie wie, co z nimi zrobić. Na tym wąskim rynku. Już miał na widelcu Zmarzlika, już podstawiał mu Motor, aż tu w końcu czas zaleczył rany i Bartek puścił w niepamięć wszystko to, co usłyszał w Gorzowie, a nie powinien.
Wojciech Domagała z Zielonej Góry i Marcin Murawski z Grudziądza to z kolei gracze działający w ciszy. Przed nimi niełatwe zadanie. Ten drugi spróbuje utrzymać PGE Ekstraligę grupą nazwisk, które już dawno temu przestały być pierwszym wyborem. Choć każdy z tych zawodników swoje ambicje ma. Gdy w 2006 roku po drużynowe mistrzostwo Polski sięgała ekipa WTS-u, Kenneth Bjerre przyjeżdżał na mecze tylko wówczas, gdy miał miejsce w podstawowym składzie. Gdy miał być rezerwowym, klub mówił "kaman", a Kenneth mówił "noł".
No i Toruń. Ilona oraz Przemysław Termiński wyglądają mi na niezwykle sentymentalnych ludzi. Piękna i Bestia? Nieee, oboje piękni. Wolą swojaków, nie najemników. Dla przykładu Holdera, zamiast Doyle'a. Dzięki czemu Chris spędzi czternasty sezon z kolei w barwach Aniołów. A stąd już tylko krok, by wyrównać piętnastoletnie byczenie się Adamsa w Lesznie.
Dobra, miało być krótko. Zresztą, po co się dłużej narażać środowisku.
Wojciech Koerber
Zobacz także:
- Niels Kristian Iversen mówi o nowym klubie, bólu, złych decyzjach, desperacji i fatalnym sezonie [WYWIAD]
- Bartosz Zmarzlik wart miliony. Lepsi tylko Robert Lewandowski i Iga Świątek