Żużel. Szpila tygodnia: Brak baraży, a potem zamknięcie ligi? Coraz trudniej wskazać kandydata do spadku [KOMENTARZ]

WP SportoweFakty / Arkadiusz Siwek / Na zdjęciu: Adrian Miedziński na pierwszym planie
WP SportoweFakty / Arkadiusz Siwek / Na zdjęciu: Adrian Miedziński na pierwszym planie

W roku 2021 w PGE Ekstralidze znów nie będzie meczów barażowych. Biorąc pod uwagę wyrównany poziom drużyn, jestem ciekaw kiedy na tapet wróci pomysł zamknięcia ligi. W końcu przez koronawirusa klubom trzeba zapewnić stabilizację.

Mam mieszane odczucia, po tym jak przez drugi rok z rzędu w PGE Ekstralidze nie będzie meczów barażowych o utrzymanie. Dla kibica zawsze stanowiły one dodatkową dawkę emocji. Nawet jeśli ekstraligowi prezesi twierdzą, że przynoszą one głównie straty finansowe, to jednak na przestrzeni lat mieliśmy parę niespodzianek, gdy ekipy z niższej ligi potrafiły wygrać rywalizację z wyżej notowanym rywalem.

Zgodzę się z Martą Półtorak, że w tym roku aż tak bardzo nie odczuliśmy braku spotkań barażowych, bo emocjonująca do samego końca była walka o miejsce w fazie play-off. Przez to zapomnieliśmy, że na dole tabeli znajduje się dawno zdegradowany ROW Rybnik, a reszta ekip jest daleko przed rybniczanami. Jednak tak słaby spadkowicz zdarza się raz na jakiś czas.

Jeśli zaczniemy analizować składy na sezon 2021, to nie ma w PGE Ekstralidze jasnego kandydata do spadku. Ktoś może powiedzieć, że jest nim MrGarden GKM Grudziądz, który sporo stracił po odejściu Artioma Łaguty. Tyle że żużel niejedno już widział i może się okazać, że Krzysztof Kasprzak przeżyje drugą (trzecią?) młodość w nowym otoczeniu.

ZOBACZ WIDEO Żużel. PGE Ekstraliga 2020: "giętki Duzers" - żużlowa nauka jazdy

Nie jestem też wcale taki pewien siły beniaminka w postaci eWinner Apatora Toruń, bo o ile Jack Holder powinien ustabilizować formę na wysokim poziomie, o tyle reszta zawodników jest niewiadomą. Chris Holder najpewniej będzie punktować tylko w Toruniu, Robert Lambert nawet w Rybniku miał słabszą końcówkę sezonu 2020, a formacja krajowa "Aniołów" też nie rzuca na kolana.

Dlatego czekam, aż pojawią się głosy, że należy zamknąć PGE Ekstraligę. Zresztą, już je słyszeliśmy w przeszłości. I to w czasach dość stabilnych, niedotkniętych pandemią koronawirusa. Teraz pokusa i chęć zamknięcia najwyższej klasy rozgrywkowej przed innymi klubami mogą być większe niż kiedykolwiek wcześniej. Bo przecież mamy kryzys wywołany koronawirusem, niepewną sytuację, firmy i samorządy będą potrzebować kilku lat na uporanie się ze skutkami COVID-19, itd.

Nie mam wątpliwości, że wcześniej czy później któryś z prezesów sięgnie po te argumenty, jeśli tylko widmo spadku zajrzy mu w oczy. Oby wtedy nikt jednak nie wpadł na pomysł zmieniania reguł w trakcie gry. Skoro mieliśmy spadkowicza w tak dziwnym sezonie jak 2020, to i powinniśmy go mieć w roku przyszłym. Wierzę, że jest zgoda co do tego w środowisku.

A zamknięcie ligi? Może kiedyś samo stanie się faktem. Już teraz w eWinner 1. Lidze jest kilka ośrodków, które po awansie do najwyższej klasy rozgrywkowej miałyby problemy ze zdobyciem licencji ze względu na infrastrukturę stadionową czy braki w budżecie.

Nawet prezes Krzysztof Mrozek mówił kilka tygodni temu, że jeśli w jakiś sposób nie pomoże się beniaminkowi w PGE Ekstralidze, chociażby poprzez wprowadzenie KSM, to jego ROW może nie być zainteresowany jazdą z najlepszymi. Wejść do PGE Ekstraligi tylko po to, by po kilku miesiącach znów z niej spaść? To nikogo nie interesuje.

Czytaj także:
Blisko skandalu. Łaguta mówi o kulisach występu Rosji w SoN
Brytyjczycy oskarżają Polaków. Obniżamy im poziom ligi

Źródło artykułu: