Polski żużel od dawna jest mocno zależny od wsparcia samorządów. W ostatnich latach na konta klubów regularnie trafiały miliony. Prezesi chętnie wyciągali po nie ręce i najczęściej je dostawali. To w dużej mierze z tego powodu Polacy płacili najwięcej gwiazdom światowego żużla, a PGE Ekstraliga uchodziła za najlepszą ligę świata. To zapewne się jeszcze długo nie zmieni, bo w innych krajach dyscyplina przeżywa głęboki kryzys i nic nie wskazuje na to, że szybko się z niego wygrzebie. Rzecz w tym, że w Polsce możemy mieć do czynienia z początkiem końca żużlowego raju opartego na miejskich dotacjach.
Sytuacja budżetowa żużlowych miast jest bardzo trudna. Nie tylko ze względu na koszty walki z COVID-19, choć to oczywiście główny powód. - Polityka rządowa nie sprzyja samorządom. Podatki są tak modyfikowane, że nasze wpływy maleją - mówi nam Piotr Masłowski, zastępca prezydenta Rybnika. - W skali całego miasta spadek dochodów w tym roku to około 23 mln zł. Zakładamy, że w przyszłym roku będzie niewiele lepiej - dodaje.
- Wpływy z podatku PIT i CIT są znacznie mniejsze. Do tego dochodzą problemy z subwencją oświatową, która jest zdecydowanie mniejsza, niż oczekują samorządy - podkreśla prezydent Leszna Łukasz Borowiak.
ZOBACZ WIDEO Żużel. PGE Ekstraliga 2020: jak przygotować sprzęgło
W tarapatach są miejskie instytucje. A prezydenci nie mają wyjścia i muszą je ratować. W Lesznie z poważnymi problemami zmaga się Miejski Zakład Komunikacji. Jeszcze w trudniejszym położeniu jest Miejski Ośrodek Sportu i Rekreacji. - Nie można wynajmować obiektów. To oznacza, że nie ma wpływów, a koszty nie maleją. Co sesję dorzucamy im duże pieniądze na przetrwanie - dodaje Borowiak. Tak samo jest w Rybniku, gdzie też mówią o planowanym spadku dochodów MOSiR-u. Te liczby naprawdę działają na wyobraźnię. Z sumy 3,52 mln zł prognozowany jest zjazd na 2,35 mln zł, czyli o 33,3 proc. - A na 2021 planujemy 2,4 mln, czyli 32 proc. mniej - tłumaczy Masłowski.
Te same problemy mają inne samorządy. A to stawia pod dużym znakiem finansowanie klubów żużlowych w 2021 roku.
W Grudziądzu szczęście. U innych cięcia lub niepewność
- W 2020 roku otrzymaliśmy z miasta 2 miliony złotych. Kwota ma zostać utrzymana na tym samym poziomie w przyszłym sezonie. Jesteśmy bardzo wdzięczni za to wsparcie - podkreśla Zdzisław Cichoracki, członek rady nadzorczej w MrGarden GKM-ie. Grudziądz to jeden z niewielu ośrodków, który wie, na czym stoi. Podobnie jest w Ostrowie Wielkopolskim, gdzie w 2020 roku w formie dotacji klub otrzymał z Gminy Miasto Ostrów Wielkopolski 250 tysięcy złotych. Na przyszły rok konkurs opiewa na kwotę 400 tysięcy. Jest zatem nadzieja, że żużel dostanie więcej. W wielu innych miastach nie ma na to żadnych szans.
Władze Lublina, który bił rekordy we wspieraniu żużla, już zapowiedziały cięcia. W tym roku miasto przelało na konto klubu aż cztery miliony złotych. W projekcie wydatków na rok 2021 ogłoszonym przez prezydenta Krzysztofa Żuka, przy żużlowym Motorze widnieje kwota 2,5 mln zł. Cięcia są zatem drastyczne.
W większości klubów zamiast optymizmu, mamy niepewność. Tak jest między innymi w Fogo Unii i Moje Bermudy Stali, czyli klubach, które zdobyły w tym roku złote i srebrne medale. - Będziemy się starali pomóc w miarę możliwości. Jesteśmy w trakcie tworzenia budżetu i oceny skutków pandemii na ten budżet, więc określanie wysokości wsparcia byłoby przedwczesne - tłumaczy Jacek Wójcicki, prezydent Gorzowa Wielkopolskiego. Dodajmy, że w tym roku miasto wsparło szkolenie młodzieży żużlowej w klubie kwotą 70 tysięcy złotych. Z tytułu promocji Moje Bermudy Stal otrzymała milion 480 tys. złotych.
Fogo Unia dostała natomiast 700 tysięcy złotych. Na październikowej sesji udało się zabezpieczyć jeszcze 200 tysięcy. Został ogłoszony konkurs, do którego przystąpią różne kluby. Co będzie dalej? Tego nie wie nikt. - Utrzymanie takiego poziomu finansowania uznałbym za ogromny sukces, ale nie mogę tego obiecać. Deklarację będę mógł złożyć w kwietniu, kiedy dojdzie do podziału wolnych środków - podkreśla Łukasz Borowiak.
Pierwsze konkrety padły już w Częstochowie, gdzie prezydent zaproponował po 1,5 miliona na dwa sztandarowe częstochowskie kluby z puli promocji. Mowa o Eltrox Włókniarzu i Rakowie. - Rozmowy dopiero przed nami. My będziemy dążyć do zwiększenia tych kwot. Musimy mieć jednak większą wiedzę. Na razie jestem dobrej myśli. W tym roku Włókniarz otrzymał ponad dwa miliony złotych. Oczekujemy wyższej kwoty, bo patrzę na finansowanie żużla w całej Polsce. Kiedyś klub otrzymywał 3,5 miliona i to była jedna z najwyższych kwot w lidze, a teraz mamy do czynienia z jedną z najniższych. Ta promocja jest warta więcej i wszyscy o tym wiemy - tłumaczy Łukasz Banaś, częstochowski radny, który od dawna wspiera Włókniarz.
W Rybniku skończyło się awanturą
W ostatnich tygodniach największe emocje wzbudził temat finansowania sportu w Rybniku. Prezydent Piotr Kuczera najpierw zapowiedział, że w budżecie na 2021 rok nie będzie ani złotówki na sport. Silny opór środowiska doprowadził jednak do złagodzenia stanowiska.
- W tym roku żużel otrzymał wsparcie, ponieważ wygrał przetarg w Miejskim Ośrodku Sportu i Rekreacji na promocję. To były dwa miliony złotych. Osobno o środki ubiegał się Kacper Woryna, który był zaangażowany w akcje reklamowe i otrzymał 120 tysięcy. Niestety, nie potrafię powiedzieć, co będzie w przyszłym roku - przyznaje Piotr Masłowski, zastępca prezydenta Rybnika.
- Są wewnętrzne ustalenia między prezydentem i radnymi koalicji, którzy wspierają działania prezydenta, ale do ich prezentacji dojdzie w przyszły piątek na komisji budżetowej. Do tego czasu nie jestem w stanie nic określić, ale o jednym mogę zapewnić już teraz. Na pewno nie będą to dwa miliony złotych. Czy znajdzie się w ogóle coś dla żużla? To się jeszcze okaże. Jest naprawdę za wcześnie na takie deklaracje. To wszystko stoi w dalszym ciągu pod znakiem zapytania - podkreśla Masłowski.
- Reakcja środowiska sportowego w Rybniku jest zdecydowana. Zwłaszcza rodziców dzieci, które trenują. Radni postanowili iść w kierunku, który zakłada, że komuś zabierzemy, by komuś innemu dać. To nie są łatwe decyzje, ponieważ zawsze ktoś będzie niezadowolony. Nie zrobimy ulicy, czegoś nie kupimy, po to, by dofinansować inny obszar - podsumowuje zastępca prezydenta Rybnika.
Dodajmy, że pełen niepewności przekaz prezydentów żużlowych miast otrzymujemy tuż po okresie transferowym, w którym zdaniem wielu prezesów kluby szalały na rynku i licytowały się o niektórych zawodników. Wszyscy działacze zapewniają jednak żużlowców, że pieniądze będą, a do cięć w kontraktach tym razem na pewno nie dojdzie. Weryfikacja nastąpi wiosną.
Zobacz także:
Cieślak wspomina Plecha
Świderski oszukał przeznaczenie