Żużel. Polak złota rączka. Pracował z mistrzami świata. Przecierał szlaki dla polskich mechaników

WP SportoweFakty / Michał Chęć / Dariusz Sajdak, Grigorij Łaguta.
WP SportoweFakty / Michał Chęć / Dariusz Sajdak, Grigorij Łaguta.

Z zawodu jest budowlańcem. Chciał być żużlowcem, ale strach wziął górę nad pasją do jeżdżenia na motocyklu. Został za to cenionym mechanikiem żużlowym. Dariusz Sajdak na koncie ma pracę i sukcesy z największymi zawodnikami tego sportu.

[tag=35166]

Dariusz Sajdak[/tag] to najbardziej utytułowany mechanik żużlowy XXI wieku. Dwa tytuły zdobywał z legendą Tonym Rickardssonem. Dwa kolejne z Jasonem Crumpem. Był jednym z tych, którzy przecierali szlaki dla polskich mechaników w teamach zagranicznych żużlowców.

- Skończyłem Technikum Budowlane. Zawsze jednak mechanika mnie pociągała i tata nawet sugerował, że mam iść do szkoły, związanej z tym kierunkiem, tzw. samochodówki. Mechanika kojarzyła mi się tylko z facetem ubrudzonym od stóp do głów smarem. Tego chciałem uniknąć. Skończyłem jednak jako mechanik żużlowy - śmieje się nasz rozmówca.

Strach był silniejszy niż chęć bycia żużlowcem

Dariusz Sajdak próbował swoich sił w szkółce żużlowej. - Tak to się wszystko zaczęło. Chciałem ścigać się na motocyklu i zostać żużlowcem. Strach jednak zatrzymał moje zapędy. Podziwiam każdego zawodnika, który uprawia ten sport. Jak się pracuje w teamie żużlowca, nie myśli się o tym, jak niebezpieczna może być ta dyscyplina sportu. Z drugiej strony wierzymy, że wszystko będzie dobrze. Skupiamy się tylko na tym, żeby być jak najszybszym, żeby nie popełniać błędów. Dotyczy to mechaników w kwestiach ustawień sprzętu, a także zawodnika w trakcie jazdy na torze - wyjaśnia po latach spędzonych w teamie żużlowców.

ZOBACZ WIDEO Żużel. PGE Ekstraliga 2020: jak przygotować sprzęgło

- Pierwszym moim pracodawcą był Robert Sawina - wspomina Dariusz Sajdak. - U niego pracowałem przez trzy lata. Co prawda te sezony były przerywane przez kontuzje, ale łącznie spędziłem u niego trzy lata. Porównując moją wiedzę z 2000 roku do obecnej, to jest krok milowy. Kiedy pomyślę sobie, co ja wtedy wiedziałem, a co teraz wiem, to aż żałuję, że nie byłem wtedy tak mądry - śmieje się nasz bohater.

- Na początku mojej kariery skupiony byłem bardziej na tym, żeby motocykl był sprawny technicznie. Obecnie, oprócz wiedzy technicznej, doszły także kwestie związane z logistyką, a także większe pojęcie o tym, co się dzieje z motocyklem w czasie wyścigu. To wszystko przyszło przez lata pracy z zawodnikami. Nie ma przecież żadnej szkoły dla mechaników żużlowych. Wszystkiego trzeba nauczyć się samemu. Z obserwacji, z tego, co się dzieje na torze, z informacji od zawodnika - wylicza Dariusz Sajdak.

Z Suskiewiczem przecierali szlaki dla kolejnych Polaków

Praca u sześciokrotnego mistrza świata, Tony'ego Rickardssona, to wspaniałe doświadczenia. - Są to chwile niepowtarzalne, których nie zapomnę do końca życia. Zwłaszcza te pierwsze tytuły mistrza świata, wywalczone w teamie u Tony'ego Rickardssona były wyjątkowe - podkreśla Dariusz Sajdak. - To były czasy, w których u zagranicznych żużlowców polskich mechaników jeszcze wtedy nie było. Razem z Tomaszem Suskiewiczem byliśmy pionierami - dodaje.

- Wcześniej Jacek Basiński pracował dla Billy'ego Hamilla w Szwecji. Na głębokie wody polskich mechaników wprowadził jednak Tony Rickardsson. Pierwszy tytuł wywalczony w 2001 roku ze Szwedem był dla mnie ogromnym przeżyciem. Chłopak z Polski był częścią tej wspaniałej historii. To było coś niesamowitego - podkreśla.

Czasy się zmieniły. Teraz polscy mechanicy są doceniani. Praktycznie w każdym boksie u czołowych żużlowców świata pracują Polacy. - Dwadzieścia lat temu podczas Grand Prix tylko kilku chłopaków mówiło po polsku, a tak wszyscy rozmawiali po angielsku. W chwili obecnej jest odwrotnie. Myślę, że w teamach zawodników jest jeden obcokrajowiec na dziesięciu. Pozostali to z reguły Polacy - zaznacza Sajdak.

Rickardsson dał szansę Polakom. Był we wszystkim prekursorem

- Tony Rickarsson dał nam szansę. Uwierzył w nas, że chłopaki z Europy wschodniej, bo ciągle tak nas postrzegano, mogą wykonać dla niego dobrą pracę. Z perspektywy czasu można powiedzieć, że Szwed się nie pomylił. Tak jak wprowadził wiele zmian w żużlu, tak polscy mechanicy stali się nie tylko standardem w teamach obcokrajowców, a wręcz osobami bardzo pożądanymi w tym środowisku - dodaje Dariusz Sajdak.

W latach 2001-2004 Dariusz Sajdak pracował u wspomnianego szwedzkiego multimedalisty. - Obsługiwałem głównie ligę angielską i stamtąd dolatywałem na turnieje Grand Prix. Jeżeli trzeba było kogoś zastąpić w Szwecji czy w Polsce, to leciałem. Tony na przełomie 2003 i 2004 roku zdecydował, że w Anglii nie będzie już jeździł. Można zatem powiedzieć, że mój etat w jego teamie w tym momencie wygasł - wspomina końcówkę pracy z Rickardssonem.

Znamienne słowa Ryszarda Kowalskiego. Sprawdziły się co do joty

Praca u sześciokrotnego mistrza świata, Tony'ego Rickardssona, na pewno pozwoliła wypromować nazwisko polskiemu mechanikowi. - To, z kim pracujesz, ma ogromne znaczenie. To jest jak CV. Wpisujesz, u kogo pracowałeś i momentalnie przestajesz być anonimową osobą. Kiedy w Toruniu dowiedzieli się, że będę pracował u Rickardssona, Ryszard Kowalski powiedział mi: Darek zrobisz najlepszą rzecz w życiu. Nigdy więcej nie będziesz musiał szukać roboty. Teraz mogę powiedzieć, że absolutnie miał rację - wspomina po latach Sajdak.

Od jednego wielkiego mistrza Rickardssona, trafił do drugiego, który już miał jeden tytuł, ale całą plejadę sukcesów dopiero przed sobą. Mowa o Jasonie Crumpie, który zatrudnił Polaka po tym, jak kończył mu się kontrakt u Szweda. - Podczas Drużynowego Pucharu Świata spotkałem Jasona Crumpa w drodze do busa.

Australijczyk zapytał się mnie, jakie mam plany na przyszły rok. Chyba nawet nie spodziewał się, że usłyszy o moim końcu pracy z Tony Rickardssonem po sezonie 2004. Spytał się, że skąd jestem. Kiedy dowiedział się, że z Torunia, to się ucieszył, bo on akurat jeździł dla klubu z tego miasta. Wszystko ułożyło się wyśmienicie. Momentalnie się dogadaliśmy odnośnie współpracy. Przyleciał zimą do Polski. Podpisaliśmy kontrakt i zaczęliśmy pracować - wspomina mechanik.

Po czterech sezonach pracy z Tonym Rickardssonem, Dariusz Sajdak przez osiem kolejnych lat pracował u Crumpa. - To były sezony, kiedy Australijczyk praktycznie nie schodził z podium IMŚ. W sumie przez 12 lat pracowałem w cyklu Grand Prix. Cztery z Rickardssonem i osiem z Crumpem. Przez 11 lat zdobywaliśmy medal IMŚ. Trafiłem w dobre miejsce we właściwym czasie - śmieje się Sajdak.

Inni Polacy gonią go z tytułami

- Miałem szczęście być zaangażowanym w zdobycie czterech tytułów mistrza świata przez moich zawodników. Na chwilę obecną nikt mi jeszcze nie dorównał w tym osiągnięciu. Nie jestem pewny, ale wydaje mi się, że wcześniej też w historii żaden mechanik nie miał czterech tytułów mistrza świata. Teraz to bardzo ciężko sprawdzić, kto pracował u dawnych mistrzów - tłumaczy Dariusz Sajdak.

- Koledzy mnie ścigają. Jacek Trojanowski z Taiem Woffindenem wywalczył trzy tytuły mistrzowskie, natomiast "groźniejszy" wydaje się być Rafał Haj, który ma już trzy tytuły z Gregiem Hancockiem, a teraz współpracuje z Maciejem Janowskim. Tomasz Suskiewicz ma również trzy złote medale IMŚ z Rickardsonem, a obecnie wraz z Emilem Sajfutdinowem od wielu lat jest w czubie GP - wylicza sukcesy kolegów po fachu nasz rozmówca.

Dariusz Sajdak nie pracował tylko z wielkimi mistrzami tego sportu. Przez cztery lata opiekował się rozwojem kariery Adriana Gały. Jak mówi, było to wyzwanie dużo większe niż praca w Grand Prix. Młodego żużlowca uczył wszystkiego od podstaw, a fakt, że obecny 25-latek jest solidnym pierwszoligowym zawodnikiem, daje nie mniejszą satysfakcję niż tytuły mistrzowskie wywalczone z tuzami tego sportu.

Od dwóch sezonów Dariusz Sajdak pracuje u Grigorija Łaguty. - To jest cały czas zawodnik z potencjałem na awans do Grand Prix, ale brakuje mu szczęścia. W tym roku wydawało się, że mamy wszystko ułożone pod to, żeby awansować, a jednak się nie udało. Tego dnia byli po prostu lepsi i walczymy dalej. Zobaczymy, co przyniesie przyszłość. Pod względem sportowym Grisza ma ambicje, żeby awansować do cyklu GP - zapewnia Sajdak.

Dla polskiego mechanika byłby to swego rodzaju sentymentalny powrót do elitarnego towarzystwa, w którym pracował przez 12 sezonów z największymi tuzami tego sportu.

Zobacz także: Berntzon zderzy się ze ścianą
Zobacz także: Nietypowe zajęcie Antonio Lindbaecka

Źródło artykułu: