Grudziądzanie do PGE Ekstraligi trafili w sezonie 2015. Wtedy wygrali u siebie pięć meczów, a dwa razy musieli uznać wyższość rywala. Rok później byli poza zasięgiem i odprawili z kwitkiem wszystkie ekipy. Kolejne dwa sezony były już nieco gorsze, bo drużyna Roberta Kempińskiego wygrywała u siebie po cztery mecze. W 2019 znowu było znakomicie, bo zespół skończył rywalizację z pięcioma zwycięstwami, remisem i jedną porażką.
Sezon 2020 był jednak już prawdziwą katastrofą. MrGarden GKM wygrał zaledwie trzy spotkania. Raz zremisował i trzykrotnie musiał uznać wyższość rywala. Klub kompletnie stracił swój największy atut i nic dziwnego, że upragniona czwórka była tak daleko.
- Nie mamy żadnych wątpliwości, że wszystko było spowodowane przebudową toru. To z tego powodu przestaliśmy ścigać się na technicznym torze, który był naszym największym atutem - mówi nam Zdzisław Cichoracki, członek rady nadzorczej klubu.
W Grudziądzu mówią, że po przebudowie tor był szerszy, a przez to stał się zdecydowanie łatwiejszy dla rywali. Do tego dochodziły problemy z nawierzchnią, która czasami sprawiała zawodnikom dość duże problemy. Klub doszedł z wszystkim do ładu tak naprawdę dopiero na dwa ostatnie mecze.
ZOBACZ WIDEO Żużel. PGE Ekstraliga 2020: jak przygotować sprzęgło
- Wnioski są takie, że tak poważnych zmian nie powinno dokonywać się na wiosnę, ale my z różnych powodów nie mieliśmy wyjścia. Musieliśmy to zrobić. W przyszłości pewnie podejdziemy do tematu inaczej - podkreśla Cichoracki.
Jest jednak nadzieja, że stary techniczny grudziądzki tor jeszcze wróci. Kiedy? Na to pytanie nikt nie zna na razie odpowiedzi. Na pewno nie wydarzy się to przed sezonem 2021. - Jeśli proces zmian na naszym torze zostanie doprowadzony do końca, to wrócimy do tego, co było - przyznaje Cichoracki.
Powrót do poprzedniego stanu będzie możliwy, kiedy w Grudziądzu zostanie wykonana banda absorpcyjna zewnętrzna. Wtedy tor będzie znowu węższy i znowu będzie stanowić większe wyzwanie dla rywali. Na razie nie ma jednak na to szans, bo cala inwestycja jest dość kosztowna. Działacze nie załamują jednak rąk i chcą się jak najlepiej odnaleźć w nowej rzeczywistości. W klubie mówią, że nawierzchnia stała się już zdecydowanie bardziej przewidywalna niż na początku rozgrywek i wierzą, że znowu zrobią z domowego obiektu prawdziwą twierdzę. Na pewno będzie to wymagać jednak więcej wysiłku niż we wcześniejszych sezonach.
Zobacz także:
Jest nowa data Grand Prix Polski na PGE Narodowym w Warszawie!
Musielak: Spaliłem się psychicznie