Przypomnijmy, że PGE Ekstraliga i GKSŻ poinformowały ostatnio, że rozgrywki ligowe ruszą zgodnie z planem, nawet jeśli na trybunach nie będzie kibiców. - Nie mogę zrozumieć, dlaczego już teraz robimy wodę z mózgu kibicom. Cała ta dyskusja wpływa negatywnie na sprzedaż karnetów. Informacje, że fanów nie będzie na stadionach, nie są ani wiarygodne, ani stuprocentowe. Zgadzam się, że taka dyskusja powinna ruszyć, ale nie w styczniu, lecz w marcu. Powinniśmy ją odłożyć, bo na razie tylko sami siejemy ferment. Opowiadamy o scenariuszach, a pewności, że któryś z nich się sprawdzi, nie ma żadnej. Zamieszanie za to jest ogromne - mówi nam prezes Marek Grzyb.
- Chciałbym również przypomnieć, że w zeszłym roku o podobnej porze też mieliśmy prognozy, że czeka nas liga bez kibiców. To się nie sprawdziło. Specjaliści nie trafili, a wpływ ich dyskusji na sprzedaż karnetów i biletów był naprawdę negatywny - dodaje szef Moje Bermudy Stali.
Gdyby w marcu istniało zagrożenie, że liga miałaby ruszyć bez kibiców, to zdaniem działacza Stali delikatnie opóźnienie sezonu byłoby racjonalne. - Na pewno miałoby to sens. Najważniejsze jednak, żebyśmy nie robili sobie pod górę, a mam wrażenie, że już się to dzieje. Nikt nie jest w stanie powiedzieć, co będzie w kraju za miesiąc, dwa czy trzy. Trzeba reagować i rozmawiać na bieżąco. Nie można mówić, że w styczniu na sto procent wiemy, co zrobimy w kwietniu. Obostrzenia zmieniają się co dwa tygodnie. Ludzie, którzy o nich decydują, nie znają przyszłości - podkreśla nasz rozmówca.
Dodajmy, że w Moje Bermudy Stali przy planowaniu budżetu szacowali, że na gorzowskim stadionie będzie pojawiać się średnio w granicach pięciu, sześciu tysięcy widzów. To mniej niż połowa. - Uważam, że sport bez kibiców nie ma większego sensu. Puste trybuny zabijają cały klimat. Przeszliśmy miniony sezon dość sprawnie. Nauczyliśmy się żyć w pandemii, więc chyba jest o czym rozmawiać z ministerstwem. Żużel wypełnił swoje zobowiązania. Mówimy również o tym, że na stadiony, które są na świeżym powietrzu, nie wejdzie połowa kibiców, a tymczasem niektóre samoloty latają pełne. Ostatnio mogłem przekonać się o tym na własnym przykładzie. Zagrożenie było na pewno zdecydowanie większe niż na stadionie. Czymś innym oczywiście są hale. To wszystko jest trochę dziwaczne - podsumowuje Grzyb.
ZOBACZ WIDEO Żużel. PGE Ekstraliga 2020: "giętki Duzers" - żużlowa nauka jazdy