Szwed trafił do klubu z Częstochowy przed sezonem 2018. Z miejsca stał się liderem drużyny. Dla wielu kibiców ten ruch był wtedy bardzo zaskakujący. - Uważam ten transfer za szczególny, bo to była do końca wielka tajemnica. Media i wszyscy obserwatorzy byli zaskoczeni, że Fredrik wylądował właśnie u nas. Spekulacje dziennikarzy trwały do ostatnich godzin, ale nikt nie brał nawet pod uwagę Częstochowy - mówi nam Michał Świącik.
Dodajmy, że sprowadzenie Fredrika Lindgrena było wtedy uznawane za bardzo ryzykowny ruch. Niektórzy twierdzili, że Włókniarz się na tym przejedzie. - Po podpisaniu umowy niektórzy mówili o naszym błędzie. Fredrik był po kontuzji kręgosłupa i dlatego pojawiały się głosy, że kupiliśmy kota w worku - wspomina Świącik.
- Później te komentarze szybko ucichły. Szwed wygrywał Grand Prix i jechał jak natchniony w PGE Ekstralidze. Jego jazda była wtedy naprawdę spektakularna. Wszyscy się nim zachwycali - przyznaje Świącik.
Drugie miejsce na liście prezesa zajmuje Leon Madsen. - Duńczyk trafił do nas, kiedy byliśmy beniaminkiem. Był wtedy traktowany jako ligowy rzemieślnik, a u nas stał się gwiazdą ligi, a także rywalem Bartosza Zmarzlika w walce o tytuł mistrza świata. W 2019 roku był naprawdę bliski złota - podsumowuje Świącik.
Zobacz także:
Rufin Sokołowski o Unii, odejściach Smektały i Kubery
Częstochowa czeka na Maksyma Drabika
ZOBACZ WIDEO Żużel. Te wspomnienia są szczególne dla Macieja Janowskiego i Bartosza Zmarzlika