Żużel. Po bandzie: To nie Polada kazała Drabikowi złamać przepisy [FELIETON]

- Polada nie jest powiatową jednostką Anonimowych Alkoholików, do której można się zgłosić lub nie. Jest organizacją ścigającą przestępców i łamanie prawa, mającą władzę nad zawodowym sportem - pisze w swoim felietonie Wojciech Koerber.

Wojciech Koerber
Wojciech Koerber
Maksym Drabik WP SportoweFakty / Tomasz Kudala / Na zdjęciu: Maksym Drabik
"Po bandzie" to cykl felietonów Wojciecha Koerbera, współautora książki "Pół wieku na czarno", laureata Złotego Pióra, odznaczonego brązowym medalem PKOl-u za zasługi dla Polskiego Ruchu Olimpijskiego.

***

Chłopaki są wytrenowane, wycieniowane, uzbrojone sprzętowo po zęby i pełne nadziei przed dopisaniem kolejnego rozdziału do swoich sportowych życiorysów. Właśnie wyjeżdżają na tory, zaspokajając narosły i skumulowany przez zimę głód. Tymczasem Maksym Drabik, no właśnie... Nie wiemy, gdzie jest, co robi i jak się czuje. Choć możemy się tylko domyślać, że jest w d... ołku.

Jak to mówią - syty głodnego nie zrozumie. Nie trzeba mieć jednak wielkiej fantazji, by wskoczyć w buty chłopaka i wyobrazić sobie przez chwilę, co on teraz czuje. Zwłaszcza, że dał temu wyraz, czy też upust emocjom, w swoim niedawnym oświadczeniu. Rozumiem jego rozgoryczenie, bo został skrzywdzonym przez życie kozłem ofiarnym. Nie do Polady jednak, takie moje zdanie, należy kierować pretensje.

ZOBACZ WIDEO Tomasz Gollob opublikował zdjęcie, którym wywołał lawinę komentarzy! Teraz komentuje

To nie Polada nagłośniła sprawę, lecz media, bo od tego są i z tego żyją. Polada, przypominam, miesiącami milczała.

To nie Polada sprawę ignorowała, tygodniami, a nawet miesiącami nie dostarczając słowa wyjaśnienia. Najpierw wlewka, później zlewka?

To nie Polada kazała wziąć kroplówkę, łamiąc przepisy i nic nie zgłaszając.

To nie Polada podważała swoje kompetencje, prerogatywy i uczciwość.

Polada nie jest powiatową jednostką Anonimowych Alkoholików, do której można się zgłosić lub nie. Wedle własnego widzimisię czy w przypływie nagłej potrzeby. Otóż Polada, Polska Agencja Antydopingowa, jest organizacją ścigającą przestępców i łamanie prawa, mającą władzę nad zawodowym sportem i będącą częścią maszyny o zasięgu absolutnie globalnym. Organizacją, która musi działać bezwzględnie i bez tworzenia precedensów. To rzeczywistość brutalna, lecz obowiązująca.

Nie wiem, kto jest autorem, w każdym razie ludzie niepotrzebnie tę głupotę w nieskończoność powtarzają - że oto dziennikarz musi być obiektywny. I że musi to być jedną z jego cnót. Guzik prawda. Dziennikarz też jest człowiekiem, który ma prawo do swoich sympatii - jednego może lubić, drugiego niekoniecznie. Nie uważam, że należy się z tym specjalnie kryć. Zresztą, chyba nie tylko ja - obejrzyjcie sobie wiadomości o godz. 19, a później te o 19.30. Natomiast z pewnością należy być uczciwym wobec innych i wobec siebie. Do czego zmierzam - otóż nie należę do zagorzałych fanów młodego Drabika, co nie znaczy, że nie potrafię spojrzeć na niego po ludzku. I dostrzec, że płaci ogromną cenę za niewielkie przewinienie. Mam też wrażenie, a nawet przekonanie, że różnica między roczną a dwuletnią dyskwalifikacją to przepaść.

Czas płynie niezwykle szybko, choćby minionej nocy przesunęliśmy go do przodu o godzinę. Gdyby zatem była perspektywa powrotu Drabika do sportu najbliższej jesieni, zapewne znalazłby się prezes, który zechciałby zawodnika cichaczem przygarnąć. Wyciągnąć pomocną dłoń, zapewnić regularny dopływ pieniędzy, czy nawet przelać jakąś transzę. Po prostu - zaklepać go sobie pod płaszczykiem pomocy. Natomiast perspektywa dwuletnia jest już inwestycją bardziej ryzykowną. W tym wypadku już niekoniecznie znajdzie się dobrodziej, który chciałby tak długo czekać na mocno niepewny zwrot inwestycji.

A więc rok nie wyrok. Dwa lata - to już problem.

Niestety, co średnio rozumiem, to nie Polada wypowiedziała wojnę Drabikowi, lecz obóz Drabika Poladzie. To ofiara próbowała oczerniać kata, mimo wiedzy, że ten za chwilę ma ją ocenić. Od początku nie dostrzegałem w tym głębszego sensu. Niemniej pozostaję przy nadziei, że po obecnym sezonie chłopak ujrzy przed sobą zielone światło.

Wnioski? Po pierwsze - sprawa tygodniami leżała odłogiem, bo młody człowiek, król życia, najwyraźniej, nie ma zwyczaju zaglądania do skrzynki. Tradycyjnej, nie mejlowej. I chyba już czas, by dostrzec, że świat się zmienia i ta skrzynka mejlowa staje się jednak ważniejsza od puszki stojącej przed domem. I że również może, a nawet powinna być wykorzystywana jako oficjalna droga korespondencji. Bo ta puszka coraz bardziej nadaje się do muzeum komunikacji. Zaoszczędzilibyśmy w życiu mnóstwo czasu i kończyli sprawy o niebo szybciej. Uniknęlibyśmy wielu nieporozumień.

Dwa. Jeśli nie wiemy, co zrobić z nowymi milionami w polskim żużlu, to poświęćmy choćby parę groszy na uświadomienie zawodników, jakie mają prawa i obowiązki względem organizacji stojących na straży uczciwości w sporcie. I nie mam na myśli jednorazowej akcji dla kadrowiczów, lecz regularne, systemowe akcje dla wszystkich klubowiczów. Bo każdemu może się przewrócić życie z piątku na sobotę. Pamiętajcie! Polada musi być bezwzględna i nie może tworzyć precedensów. Patryk Dudek też coś o tym wie.

Skoro żużlowcy są, de facto, autonomicznymi firmami zewnętrznymi na usługach klubu, mają zawodowe kontrakty i prowadzą własną politykę, to podobnie dorośli muszą być też w kwestiach dopingu. By nie musieli później tłumaczyć, że klub im kazał. Piłkarze Pogoni Siedlce też zapłacili wysoką cenę za to, że się poddali decyzji klubu.

Niektórzy twierdzą, że teraz klub powinien Drabikowi odpowiedzieć. Chcą krwi. A ja uważam, że nie powinien i myślę, że nie odpowie. Wystarczy ofiar.

Wojciech Koerber

Zobacz także:
Jego syn miał nie przeżyć. Heroicznie walczy o zdrowie małego Janka
Mistrz świata wpadł przez amfetaminę. Czteroletnie zawieszenie odmieniło jego życie

KUP BILET NA 2024 ORLEN FIM Speedway Grand Prix of Poland - Warsaw -->>

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×