Przypomnijmy, że tegoroczne indywidualne mistrzostwa jego kraju, które zwyczajowo odbywały się na kilku torach w styczniu, zostały przełożone i mają zostać rozegrane pod koniec tego roku, tym razem jako dwa finały. Max Fricke triumfował w krajowym czempionacie w sezonach 2019-2020 i przyznaje, że jest gotowy, aby sięgnąć po trzeci mistrzowski tytuł z rzędu.
Zawodnik, który przed tym sezonem zamienił w PGE Ekstralidze Betard Spartę Wrocław na Marwis.pl Falubaz Zielona Góra rozpoczął rozgrywki w Polsce dosyć dobrze, najpierw zdobywając 13 punktów i bonus w Toruniu, a następnie kończąc domowy mecz przeciwko rywalom z Grudziądza z dorobkiem 9 "oczek" i bonusu.
Niektórzy z jego rodaków wrócili do Australii na sezon letni (m.in. Jack Holder, Jaimon Lidsey czy Rohan Tungate), pomimo tego, że wszyscy musieli spędzić dwa tygodnie kwarantanny w hotelu, co spowodowane jest rygorystycznymi obostrzeniami w celu ograniczenia rozprzestrzeniania się koronawirusa. Fricke postanowił nie wracać do domu, jednak uważa, że to była dobra decyzja, biorąc pod uwagę aktualną sytuację na świecie.
ZOBACZ WIDEO Historia Bartosza Zmarzlika - żużlowe złote dziecko
- To było dla mnie coś nowego. Podróż do Australii w tym momencie jest jednak bardzo kosztowna, a tak naprawdę wyzwaniem jest złapać połączenie lotnicze, które rzeczywiście będzie wykonane zgodnie z planem, a nie zostanie odwołane. Dodatkowo nie chciałem spędzać czasu na kwarantannie. Moja dziewczyna Georgina jest Brytyjką, więc obecnie nie byłaby w stanie podróżować ze mną do Australii - przyznaje Max Fricke na stronie speedwaygp.com.
Zawodnik, który 29 marca skończył 25 lat twierdzi, że wybór, którego dokonał był odpowiedni. Oczywiście jednak zaznacza, że podróż w rodzinne strony to coś, co zawsze robi z przyjemnością.
- Gdybym poleciał do domu i tak nie spędziłbym tam dużo czasu. Uważam, że najlepszą decyzją było pozostanie właśnie tutaj w Europie, a to dla mnie miła odmiana. Wspaniale jest móc wrócić do domu, gdy jest to tylko możliwe i nie chodzi tylko o punkt widzenia zawodnika. Miło jest się wówczas spotkać z rodziną i przyjaciółmi, zaczerpnąć odrobinę ciepłej pogody i robić wszystkie fajne rzeczy, w których normalnie uczestniczymy po powrocie. Przerwę między sezonami spędziłem jednak dobrze, ciężko pracując nad treningami i swoją kondycją - podkreślił.
Fricke triumfował w Indywidualnych Mistrzostwach Australii w sezonach 2019 oraz 2020 i bardzo chciałby zdobyć mistrzostwo trzeci raz z rzędu, gdy tylko zmagania o tytuł odbędą się w roku 2021. Styczniowa rywalizacja została przełożona z powodu obostrzeń dotyczących podróży międzystanowych w tym kraju, nałożonych przez pandemię koronawirusa. Dodatkowo wielu zawodników startujących w Europie miało problemy z powrotem do swojej ojczyzny.
Tegoroczne mistrzostwa Australii powinny się odbyć pod koniec roku - wstępnie podano daty 3 i 4 grudnia, choć one muszą zostać jeszcze potwierdzone. Dwukrotny triumfator uważa, że ich opóźnienie było właściwe i ma nadzieję, że cykl wróci do normalności w kolejnym sezonie.
- Biorąc pod uwagę aktualną sytuację, sądzę że przełożenie tego na późniejszy okres w tym roku, to najlepsza decyzja, jaką podjęto. Miejmy nadzieję, że wówczas wszystko będzie wyglądać nieco bardziej normalnie, a ludzie dokładniej zrozumieją, co możemy robić, a czego nie, w związku z podróżami. Chciałbym, abyśmy ścigali się w Indywidualnych Mistrzostwach Australii bardziej normalnie na początku roku 2022, z kilkoma różnymi rundami finałowymi - zaznaczył na koniec Max Fricke.
Czytaj także:
Wpadł na oryginalny pomysł, jak ratować karierę
Zrzucił wagę i zadbał o formę. Niegdyś wielką nadzieję Brytyjczyków czeka pierwszy trening