Przypomnijmy, że przy okazji jednego z ostatnich meczów PGE Ekstraligi ujrzeliśmy w akcji nowy układ zapłonowy oparty na tyrystorze. Zapewnia on motocyklowi bardziej stabilny prąd, przez co można wyeliminować spadki mocy. Rozwiązanie sprawdzali dotychczas Leon Madsen i Janusz Kołodziej, i to z całkiem niezłym skutkiem (szczegóły TUTAJ).
Nowy układ zapłonowy pojawia się w momencie, gdy FIM regularnie wprowadza kolejne rozwiązania, by ograniczać koszty w żużlu. Parę lat temu były cichsze tłumiki, w zeszłym sezonie pojawiły się limitery. Efektu w postaci mniejszych wydatków nie udało się osiągnąć.
- To błędne koło, ale takie nowinki się opłacają, jeśli oznaczają progres w wynikach. Kołodziej i Madsen w ostatnim meczu byli pierwszoplanowymi postaciami w swoich ekipach. Zawodnicy kalkulują - jeśli mam wydać więcej, ale też więcej zarobię, to się opłaca - mówi Marta Półtorak, była prezes Stali Rzeszów.
ZOBACZ WIDEO Leon Madsen i jazda parą. Jest za szybki dla kolegów, a może problem leży gdzie indziej?
Półtorak nie jest zaskoczona decyzjami Madsena i Kołodzieja. - Liczy się też dorobek drużyny. Pamiętajmy, że zawodnik swoimi występami pracuje na przyszłoroczny kontrakt i miejsce w drużynie. On wie, że nie może oszczędzać, bo to może mieć dla niego fatalne skutki. Motorsport jest specyficzny i kompletnie nie zazdroszczę żużlowcom - dodaje.
Zdaniem byłej prezes, jeśli w kolejnych tygodniach wyniki Kołodzieja i Madsena utrzymywać się będą na wysokim poziomie, to inni żużlowcy też zaczną szukać na rynku nowego układu zapłonowego. Tym samym ograniczanie wydatków zejdzie na dalszy plan.
- Jeśli nowy układ zapłonowy się sprawdzi, to wszyscy na niego postawią. Tak zawsze było z rewolucyjnymi rozwiązaniami. Leon Madsen rozpoczął współpracę z Brianem Kargerem, którego dobrze znam i on zawsze miał ciekawe pomysły, jeszcze jako zawodnik. Myślę, że jak Brian zaopiekuje się kimś na poważnie, to mogą być z tego ciekawe efekty - komentuje Półtorak.
Była prezes "Żurawi" zwróciła też uwagę na to, że równolegle w żużlu trwa wyścig między tunerami. Ostatnio na topie znajdował się Ryszard Kowalski, który przyczynił się do dwóch tytułów mistrzowskich Bartosza Zmarzlika. Inni spece od sprzętu jednak nie śpią.
- Jak mówimy o ryzyku i wydatkach, to dotyczy ono też tunerów. Oni chcą mieć pracę, bo w ten sposób zarabiają. Dlatego muszą oferować jak najlepsze silniki, by zgarniać pieniądze, a te w motorsporcie są naprawdę duże - podsumowuje Półtorak.
Czytaj także:
Dyskusja po ukaraniu Rohana Tungate'a
Paweł Miesiąc mówi o swojej przyszłości