Przeciwności losu jej nie powstrzymały. Utalentowana Dunka marzy o jeździe w Polsce

Materiały prasowe / Archiwum zawodniczki / Na zdjęciu: Maja Aamand
Materiały prasowe / Archiwum zawodniczki / Na zdjęciu: Maja Aamand

Śmierć ojca i poważna kontuzja nogi nie przeszkodziły jej w spełnianiu sportowych marzeń. Sezon 2021 rozpoczęła z wysokiego "C". Maja Aamand marzy o przyjeździe do Polski, aby kontynuować tutaj swoją karierę.

W tym artykule dowiesz się o:

Maja Aamand z przytupem rozpoczęła sezon 2021. W zawodach duńskiej Division 2 wywalczyła 14 punktów - zabrakło jej tylko jednego "oczka" do kompletu. Jazdę na żużlu łączy ze studiami, w przyszłości chce zostać pielęgniarką. Z motocyklami związana jest od dzieciństwa.

- Powodem, dla którego zaczęłam jeździć, był mój tata. On marzył o zostaniu żużlowcem, ale nie było mu to dane - powiedziała Aamand w rozmowie z WP SportoweFakty. - Gdy miałam cztery lata, dostałam na święta swój pierwszy motocykl - dodała.

Początkowo jeździła jedynie na przydomowej farmie. Później zaczęła próbować swoich sił na torze. Szybko dołączyła do duńskiej czołówki w kategorii 50cc. Jako ośmiolatka przeniosła się do miniżużla. Miała okazję wystartować w zawodach Youth Gold Trophy w Częstochowie.

Aamand przeszła przez wszystkie żużlowe szczeble. Ścigała się również na 250cc, gdzie dotarła do finału mistrzostw świata, zajmując kapitalne, piąte miejsce. Dobra passa została jednak przerwana.

- Pod koniec 2015 roku zaczęłam przygodę na 500cc. Potem nagle zmarł mój tata, który był też moim mechanikiem. Oznaczało to, że zostałam na żużlu sama, a w kolejnym roku w ogóle nie jeździłam. Potem zaczęłam wszystko od nowa, co nie było łatwe, bo musiałam wyszkolić i opłacić nowego mechanika - tłumaczyła.

W roku 2018 zaliczyła fatalny upadek, wskutek którego złamała nogę w kilku miejscach. Musiała przejść kilka operacji - straciła nie tylko resztę sezonu 2018, ale też cały kolejny. Jak przyznała, spędziła cały 2020 roku na powrocie i wyszkoleniu swojej przyjaciółki Pernille na mechanika. Teraz tworzą dwuosobowy żeński team.

Maja Aamand
Maja Aamand

Przed laty w Danii funkcjonowała żeńska drużyna, w której ścigały się m.in. Nanna Jorgensen czy Stefanie Jensen. Obecnie Aamand to jedyna kobieta jeżdżąca na ligowym poziomie. - Nie widzę w tym momencie siebie w żeńskiej drużynie. Mam ambicję jako żużlowiec bez względu na to, czy ścigają się kobiety, czy mężczyźni - powiedziała.

- Nie mogę powiedzieć, jak reagują mężczyźni, kiedy pojawiam się obok nich pod taśmą. Niektórzy uważają, że fajnie ścigać się z dziewczyną, inni tego nienawidzą. Często słyszę, że lepiej przegrać ze mną niż z innym mężczyzną. Kilka razy próbowali mnie zepchnąć z toru, zwłaszcza gdy ścigałam się za granicą. Ale spotykam też wielu ludzi, którzy uważają, że to niesamowite, że mogą zobaczyć kobietę na żużlu - wyjaśniła.

Mimo wielu przeciwności, 21-latka nie zamierza się poddawać. Regularnie ściga się na duńskich torach. Uważa także, że obecnie ściga się zbyt mało kobiet, aby móc w najbliższym czasie mówić o organizacji żeńskich mistrzostw świata.

Maja Aamand liczy na to, że uda jej się znaleźć okazję do jazdy w Polsce. Liczy, że nawiąże kontakt z którymś z klubów w naszym kraju. - Moim największym marzeniem jest zostać dobrą zawodniczką, pojechać na większe zawody i sprawić, aby uprawianie żużla się opłaciło, żebym mogła zapłacić za lepsze części, a także dać wypłatę mechanikowi - zakończyła.

Czytaj także:
Miał dar od Boga. Mógł być wiele razy mistrzem świata. Jeden wieczór zniweczył marzenia
Witold Skrzydlewski krytykuje zawodników Orła i sędziego po meczu w Krośnie

ZOBACZ WIDEO Żużel. Czy Tomasz Bajerski mimo porażek ma powody do uśmiechu?

Źródło artykułu: