Żużel. Gorąco na Motoarenie. Świdnicki miał pretensje do Miedzińskiego

Materiały prasowe / PGE Ekstraliga / Na zdjęciu: Mateusz Świdnicki
Materiały prasowe / PGE Ekstraliga / Na zdjęciu: Mateusz Świdnicki

Zawrzało po upadku w 12. biegu meczu eWinner Apator Toruń - Eltrox Włókniarz Częstochowa. Mateusz Świdnicki nie krył wściekłości na rywala.

Do brzydkiej kraksy doszło tuż przed wejściem w drugi wiraż pierwszego okrążenia 12. wyścigu spotkania eWinner Apator Toruń - Eltrox Włókniarz Częstochowa, gdy para Jonas Jeppesen - Mateusz Świdnicki wyjechała na podwójne prowadzenie.

Wtedy duet częstochowski chciał zaatakować Adrian Miedziński. Ten poszerzył tor jazdy, zjechał z krawężnika do bandy. Plan był zapewne taki, by wyprzedzić Świdnickiego i wyjechać za koło Jeppesena, następnie atakując go po szerokiej.

Złe obliczenia sprawiły jednak, że Miedziński zahaczył o przednie koło juniora Eltrox Włokniarza, powodując jego upadek. Wypadek wyglądał źle, bo Świdnicki uderzył głową o tor.

Na szczęście nic mu się nie stało. Ba - momentalnie wstał i okazał swoją wściekłość na Miedzińskiego. Miał wyraźne pretensje do toruńskiego seniora, machał rękoma w jego kierunku.

Wina Miedzińskiego była ewidentna. Sędzia wykluczył go z wyścigu. - Raczej nie mogło być innej decyzji. Miedziński zmienił tor jazdy. Adrian nie był do końca zdecydowany, czy wyprzedzić zawodników po wewnętrznej, co byłoby chyba najlepszą opcją, czy po zewnętrznej. Przymknął gaz, pojechał w prawo. Ale jeśli podejmuje się taką decyzję trzeba być pewnym, że tam nie ma żadnego zawodnika - analizował w studiu nSport+ Tomasz Gollob.

Zobacz też:
Żużel. Żyto ostro o Frątczaku! "Dyzma polskiego żużla, mogę go zniszczyć!"
Żużel. Prezes GKM-u o metamorfozie Bjerre, debiucie Miesiąca i powodach do radości większych od remisu

ZOBACZ WIDEO Tomasz Dryła opowiada o zdrowiu i powrocie do komentowania meczów

Źródło artykułu: