Mowa o sytuacji, do której doszło przed wejściem w drugi wiraż. Adrian Miedziński chciał przebić się przed prowadzący duet Jonas Jeppesen - Mateusz Świdnicki, ale zahaczył o przednie koło częstochowskiego młodzieżowca, powodując jego wypadek.
- Pogubiliśmy punkty. Szkoda mojego biegu. Co prawda zmieniłem tor jazdy, ale Jeppesen przymknął gaz i go podniosło. Musiałem odbić, chciałem się rozpędzać, a nie mam lusterek, nie wiem czy na prawo ktoś jedzie - tłumaczy Miedziński przed kamerą nSport+.
W powtórce 12. biegu, już bez wykluczonego Miedzińskiego w stawce, Eltrox Włókniarz Częstochowa wygrał 5:1, wysuwając się na ośmiopunktowe prowadzenie. Miejscowi mogli jeszcze odwrócić losy meczu w wyścigach nominowanych, ale już w pierwszym z nich stało się jasne, że przyjezdni nie wypuszczą wygranej w rąk.
ZOBACZ WIDEO Stabilizacja u Szymona Woźniaka. Do każdego meczu podchodzi, jak do pierwszego w sezonie
- Zrobiłem delikatną korektę, by mieć lepszy start, ale czegoś brakowało. Rywale ustawili się w parę i trudno było coś zrobić. Próbowałem na różne sposoby, ale nie miałem możliwości, by się przecisnąć - stwierdza Miedziński, który w 14. gonitwie dojechał do mety na ostatniej pozycji.
- Jestem zły. Szkoda mojego wykluczenia, bo można było uskrobać więcej punktów i to spotkanie wygrać. Nie powinniśmy przegrać u siebie, ale stało się - przyznaje Miedziński. - Każdy mecz jest trudny, na każdym trzeba być skupionym. My też możemy pojechać bardzo dobre spotkanie w Częstochowie - dodaje.
Zobacz też:
Żużel. Gorąco na Motoarenie. Świdnicki miał pretensje do Miedzińskiego
Żużel. Jeppesen błyszczy na Motoarenie. Jedzie na silniku... byłej gwiazdy patora