Żużel. Menedżer Motoru mówi o torze, Zagarze i kluczowym momencie meczu z Falubazem

- Wypadek Zagara i Tondera diametralnie zmienił obraz meczu. Gdyby nie strata Słoweńca, spotkanie mogło wyglądać zupełnie inaczej - mówi po meczu z Falubazem menedżer Motoru, Jacek Ziółkowski.

Maciej Kmiecik
Maciej Kmiecik
Jacek Ziółkowski w rozmowie z Łukaszem Benzem WP SportoweFakty / Michał Chęć / Na zdjęciu: Jacek Ziółkowski w rozmowie z Łukaszem Benzem
Motor Lublin rozbił na swoim torze Marwis.pl Falubaz Zielona Góra aż 58:32. Początek meczu wcale jednak nie wskazywał, że faworyzowani gospodarze odniosą tak łatwe i wysokie zwycięstwo. - Nie zaczęło się wcale tak dobrze. Wiedziałem, o co jadą zawodnicy z Zielonej Góry. Dla nich było to bardzo ważne spotkanie. Byli bardzo zmotywowani. Początek wcale nie był łatwy. Nie ukrywam, że liczyłem, że po czterech wyścigach będziemy mieć większą przewagę niż 4 punkty. Owszem, prowadziliśmy, ale to był efekt biegu młodzieżowego - powiedział na gorąco po meczu w rozmowie z WP SportoweFakty Jacek Ziółkowski.

Menedżer Motoru zwraca uwagę, że goście byli dobrze dysponowani do czasu feralnego wypadku Mateja Zagara. - Pierwsze wyścigi seniorskie kończyły się remisami i nie wiadomo, jakby to się dalej potoczyło, gdyby nie ten fatalny wypadek Mateja Zagara i Mateusza Tondera. To wydarzenie zmieniło diametralnie obraz meczu. Z konieczności za Słoweńca goście stosowali rezerwy taktyczne, a gdyby Zagar mógł kontynuować zawody, to pewnie taktyczne robione byłyby za innych żużlowców. Zagar mógłby z kolei gościom trzymać wynik. Gdyby nie strata Słoweńca, mecz mógłby wygrać zupełnie inaczej. Taki czasami jednak bywa żużel - mówi Jacek Ziółkowski.

Choć wypadek Zagara i Mateusza Tondera nie wyglądał jakoś szczególnie groźnie, to jednak Słoweniec odczuł jego skutki nie był w stanie kontynuować zawodów. - Ma stłuczoną nogę i lekko opuchniętą nogę. Był zbyt obolały, żeby jechać dalej - wyjaśnia nasz rozmówca.

ZOBACZ WIDEO Jest objawieniem PGE Ekstraligi, ale ma problem ze zrobieniem... pompki. Wszystko przez jeden upadek

Gospodarze kilka punktów potracili na skutek dziur w lubelskim torze. Menedżer Motoru zwraca jednak uwagę, że te nierówności to głównie efekt czwartkowych opadów, które nawiedziły Lublin. - Po tych potężnych opadach zrobiła się na wyjściu z drugiego łuku taka "plamka", na której dwa razy pociągnęło naszych zawodników. Wynikało to tylko z czwartkowych opadów, bo generalnie żadnych fal na torze nie było. Szybko jednak tą dziurkę udało się skorygować i w dalszej części meczu było już w porządku - zaznacza Ziółkowski.

- Tor był inny niż zazwyczaj, bo nawet czasy były o sekundę lepsze od tych z poprzednich meczów. Nawierzchnia była zdecydowanie bardziej odmoczona niż zwykle. Trudno jednak się temu dziwić. Po tym, co działo się w czwartek w Lublinie miałem ogromne obawy, czy w piątek pojedziemy mecz. Na szczęście w piątek wyszło słońce, temperatura też była wysoka na tyle, by ten tor przesechł - dodaje menedżer gospodarzy.

Zespół z Lublina na tle osłabionego Falubazu zaprezentował się bardzo dobrze. Kibiców Motoru może szczególnie cieszyć postawa obu liderów. Grigorij Łaguta był nieomylny, a Mikkel Michelsen stracił tylko jeden punkt. - Fenomenalnie pojechali obaj liderzy. Jak się ma taką dwójkę, to łatwiej się mecz prowadzi - zakończył Ziółkowski.

Zobacz także: Tonder staranował Mateja Zagara
Zobacz także: Zawodnik Motoru dosadnie o swoim występie

KUP BILET NA 2024 ORLEN FIM Speedway Grand Prix of Poland - Warsaw -->>

Czy Motor Lublin awansuje do play-off?

zagłosuj, jeśli chcesz zobaczyć wyniki

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×