Żużel. Problem sfery wychowawczej z dwójką juniorów Kolejarza Opole. "Muszą wziąć się w garść i odbudować zaufanie"

WP SportoweFakty / Michał Krupa / Na zdjęciu: Dawid Kołodziej, zawodnik Śląska
WP SportoweFakty / Michał Krupa / Na zdjęciu: Dawid Kołodziej, zawodnik Śląska

OK Bedmet Kolejarz Opole pewnie kroczy po awans do eWinner 1. Ligi Żużlowej. Podopieczni Piotra Mikołajczaka zameldowali się już w play-off, ale tuż przed kluczową fazą rozgrywek pojawia się pewien problem z juniorami.

W tym sezonie liderem formacji młodzieżowej w opolskim zespole jest ten, który startuje tam na zasadzie gościa, czyli Bartłomiej Kowalski. Tarnowianin jest również jedną z gwiazd najniższego szczebla ligowego (więcej TUTAJ). U jego boku na zmianę pojawiają się Marcel Krzykowski oraz wypożyczony z ZOOleszcz DPV Logistic GKM-u Grudziądz - Kacper Łobodziński.

W odwodzie pozostaje drugi gość z Eltrox Włókniarza - Mateusz Świdnicki oraz w teorii powinni być jeszcze Łukasz Szczęsny i Dawid Kołodziej.

Powinni, ponieważ w ich przypadku pojawił się pewien problem. Przebąkiwało się w ostatnim czasie, że obaj mieli stracić zainteresowanie do jazdy w lewo. Krzysztof Bas w rozmowie z WP SportoweFakty potwierdza, że jest pewna zgryzota.

ZOBACZ WIDEO Wkurza go, kiedy ludzie tak mówią. Wielki mistrz zabrał głos

- Jest problem sfery wychowawczej i tu nie ma co owijać w bawełnę. Nie wszyscy mogą przetrwać ten okres, który Śląsk teraz przeżywa. Muszę ich zarówno zganić, ale i też nieco obronić. Nie mamy stadionu, trzeba wyjeżdżać i bardzo wielu rzeczy sobie odmówić, a to są młodzi chłopcy. Nie każdy temu podoła, bo to też trzeba pogodzić m.in. ze szkołą, warsztatami czy pracą. To jest takie ich małe usprawiedliwienie.

Trener świętochłowicko-opolskiej formacji do lat 21 nie zamierza w chwili obecnej wykluczać obu zawodników ze swojej drużyny, jednak nie ukrywa, że obaj muszą teraz mocno się postarać, aby ten znów im zaufał. - Nigdy nikogo nie skreślam, tylko szukam zaangażowania i określenia, co się chce w życiu robić. To, że są złe chwile, to okej, bo kto z nas nie robi błędów. Ale trzeba wziąć się w garść, dać coś od siebie i zbudować od nowa zaufanie do trenera. Jako juniorzy dostali bardzo dobre warunki na start w tym sezonie, niejeden w innym klubie chciałby mieć takie. Teraz trzeba się odwdzięczyć za to, że ktoś w nich zainwestował.

Zupełnie odwrotnie sytuacja ma się z trzecim świętochłowiczaninem w OK Bedmet Kolejarzu, czyli z Marcelem Krzykowskim. Bas przyznaje, że tutaj wiele zależy jednak od drugoligowego klubu i tego, jak on wykorzysta potencjał jego podopiecznego. - Postawił wszystko na jedną kartę i zaczynamy widzieć efekty. Jeśli nic się nie stanie złego, to jego rozwój idzie w dobrą stronę. Jest jednak też pewien warunek - Kolejarz musi dawać mu jeździć. To dla tego klubu dobry krok, póki my nie mamy tutaj na Śląsku klubu. Jeśli on będzie miał tam zapewnione dobre warunki i starty, to po co miałby stamtąd odchodzić?

Marcel Krzykowski w tym sezonie wystąpił w pięciu spotkaniach ligowych, a na torze pojawił się w czternastu wyścigach. Jego zdobycz, to jedenaście punktów z bonusem i średnia 0.857. Niezbyt okazałe wyniki osiągał również w zawodach DMPJ. Patrząc z boku na końcówkę ubiegłego sezonu, a pierwszą część tego można odnieść wrażenie, że świętochłowiczanin wykonał krok w tył.

- Absolutnie się z tym nie zgadzam. W ubiegłym sezonie szansę dostaliśmy dopiero pod koniec sezonu, bo tak to przede wszystkim jeździła młodzież z Zielonej Góry. W tym roku wbijamy się w to opolskie towarzystwo, ale wiemy, jakie klub poczynił posunięcia, czyli m.in. wypożyczył chłopaka z Grudziądza. To też niejako konkurencja dla Marcela, ale taka pozytywna, bo jest fajna i zdrowa przede wszystkim rywalizacja na treningu. I tu też upatruję plusów, które na pewno zaprocentują. Rok temu tego brakowało. I nie jest też tak, że Marcel z góry stoi na straconej pozycji. Swoje szanse dostawał i zbierał za to owacje, także te na stojąco - zauważa trener.

Szkoleniowiec odniósł się także do kwestii startów zawodników w ramach instytucji gościa. - Gdyby nie "gość”, to faktycznie Marcel miałby nieco łatwiej, ale jest taki przepis i ja tego nie zmienię. Chłopaki z Częstochowy są niesamowicie fajni, bardzo dobrze nam się ze sobą współpracuje w trakcie meczów, ale... coś za coś. Jedni jadą, a drudzy muszą siedzieć i ci chłopcy z drugiej ligi muszą czekać, żeby też się dostać nieco "bocznymi” drzwiami. Swoje też robi różnica sprzętowa.

Świętochłowiczanie w jeździe Krzykowskiego upatrują jeszcze jednego małego sukcesu. - Bez klubu, bez toru, ale jest świętochłowiczanin, który gdzieś tam się przebił. A Marcel ma dopiero osiemnaście lat, jeszcze trzy sezony startów w gronie młodzieżowców i jest to rozwojowy zawodnik, który w polskim żużlu może się jeszcze zaznaczyć.

Czytaj także:
Żużel według Jacka. Drabik może wrócić mocniejszy. Będzie przebierał w ofertach [FELIETON]
Mocne słowa prezydenta Leszna. Jest odpowiedź PGE Ekstraligi!

Źródło artykułu: