Brakuje epitetów, by opisać jakość widowiska, które stworzyli żużlowcy obu finalistów play-off PGE Ekstraligi. W tym meczu było wszystko, co kochają kibice. Docenili to także przedstawiciele sztabów trenerskich obu drużyn. - Na pewno były to bardzo fajne zawody. Ściganie było przednie i kibice mieli co oglądać. Fajnie, że wygraliśmy ostatni wyścig i udało nam się zachować miano niepokonanej drużyny w Lublinie. Szkoda, że nie zdobyliśmy trochę więcej punktów, żeby wygrać te zawody, chociaż może niewiele by to zmieniło - powiedział w rozmowie z Łukaszem Benzem na antenie nSport+ Jacek Ziółkowski.
W kontekście remisu, jaki padł w Lublinie, w rewanżu nadal faworytem jest Betard Sparta. - We Wrocławiu jest nowe otwarcie. Zawsze uważam, że nie ma meczów nie do wygrania. Na pewno nie pojedziemy tam tylko odjechać zawodów i poddać się. Podejmiemy rękawice. Czy się uda, zobaczymy w niedzielę wieczorem - dodał Ziółkowski.
Menedżer Motoru Lublin sam do siebie miał pretensje o rozstawienie wyścigów nominowanych. - Za dużo czasu zajęło nam zastanawianie się nad polem startowym niebieskiego kasku w czternastym wyścigu i nad tym, kto nie pojedzie w piętnastym, bo wiadomo było, że Kubera wystartuje w obu. Przyjmijmy, że był to mój błąd, może błąd nas wszystkich. Rzeczywiście, Mikkel Michelsen powinien pojechać oba biegi - tłumaczył Jacek Ziółkowski.
ZOBACZ WIDEO Prezes Motoru zdziwiony plotkami. Twierdzi, że to inny klub ma najwyższy budżet
- Wynik mógł się zmienić o jeden punkt, bo mogliśmy wygrać 5:1, a nie 4:2 wyścig czternasty. Zawodnikom też zdarza się nie wygrać startu i przyjechać na czwartej pozycji. My też jesteśmy ludźmi. Był błąd, biorę to na siebie - podsumował menedżer lubelskiej drużyny.
Sam Mikkel Michelsen w rozmowie z nSport+ też nie krył zdziwienia na pytanie Krzysztofa Cegielskiego, dlaczego nie pojechał w wyścigu 14.
Zobacz także:
Unia Leszno ofiarą własnej broni
Złoto dla zuchwałych. Były senator, biznesmen i król polowania