Żużel. Trener z Akademii Janusza Kołodzieja mówi m.in. o współpracy z Unią i przygotowaniu adeptów do egzaminu [WYWIAD]

WP SportoweFakty / Karol Słomka / Na zdjęciu: Stanisław Kępowicz
WP SportoweFakty / Karol Słomka / Na zdjęciu: Stanisław Kępowicz

- Od dwóch sezonów mamy układ z Unią Tarnów, możemy tam trenować i jesteśmy za to wdzięczni - mówi w rozmowie z WP SportoweFakty trener w Akademii Żużlowej Janusza Kołodzieja i były zawodnik Jaskółek Stanisław Kępowicz.

[b]

Stanisław Wrona (WP SportoweFakty): Jak długo współpracuje pan z Januszem Kołodziejem?[/b]

Stanisław Kępowicz (były zawodnik Unii Tarnów, trener w Akademii Żużlowej Janusza Kołodzieja): Współpracujemy z Januszem już przez cztery sezony.

Jak rozpoczęła się wasza współpraca?

Na samym początku Janusz do mnie zadzwonił i po krótkiej rozmowie zdecydowałem się rozpocząć pracę w jego Akademii. Do dzisiaj prowadzę zajęcia z adeptami. Mamy dwie grupy - starszą i młodszą. Ta współpraca do tej pory układa nam się dosyć dobrze.

Jaki jest zakres pana obowiązków? Czym się pan zajmuje w Akademii Żużlowej Janusza Kołodzieja?

Przede wszystkim organizuję nabór. Nie prowadzimy tego może tak bardzo profesjonalnie, ale ci którzy chcą, wiedzą o istnieniu Akademii Żużlowej Janusza Kołodzieja. Dzisiaj zresztą wszyscy młodzi ludzie mają dostęp do internetu, a tam można znaleźć szczegóły na ten temat. Należy się zgłosić, zrobić badania, uzyskać zgodę rodziców i zaczynamy. Wszystko zależy od wieku, w którym zgłaszają się chętni, ponieważ są pewne etapy szkolenia.

Czy są zatem jakieś granice wieku i ktoś powiedzmy może zgłosić się "za późno"?

Wiemy, że jeżeli pojawiłby się chłopak, który miałby 16 lat i chciałby zacząć jeździć, to z osobą w tym wieku współpraca może być już trochę trudna. Chociaż zdarzali się również tacy, którzy mieli po 14-15 lat i zupełnie dobrze sobie radzili. Nie odmawiamy nikomu. W Akademii stosujemy taką zasadę, że jeżeli ktoś się nie nadaje, to sam musi to zrozumieć. Nikogo na siłę nie przyciągamy i nikomu nie jesteśmy w stanie od razu powiedzieć, że się nie nadaje. Po pewnym okresie ktoś sam jest w stanie zrozumieć, czy ma predyspozycje do tego sportu, czy nie.

Jak ta praca wyglądała w ciągu ostatnich dwóch sezonów?

Od dwóch sezonów mamy układ z Unią Tarnów, możemy tam trenować i jesteśmy za to wdzięczni. Starsza grupa może korzystać z treningu właśnie na tarnowskim torze. Można powiedzieć, że po prostu "podpinamy" się pod zajęcia szkółki na Unii. Do tej pory umawialiśmy się z Pawłem Baranem i wyrażana była zgoda na nasze treningi. Wiedzieliśmy w jakich godzinach mogliśmy brać udział w zajęciach na torze. Nie było nigdy problemów, zatem ta współpraca układa się bardzo dobrze.

Udało się chyba trenować także na kilku innych obiektach?

Byliśmy również w Częstochowie, za co oczywiście też jesteśmy wdzięczni. Prezes Michał Świącik traktuje nas tam bardzo dobrze. Nie musieliśmy nawet płacić za uczestniczenie w zajęciach na torze, jeżeli był tam trening szkółki, a nieraz jeździli też niektórzy zawodnicy z drużyny. Tam zatem mieliśmy okazję do jazdy, byliśmy także dwa razy w Rzeszowie. Gdy jednak są treningi na Unii, to wolimy brać w nich udział, bo przede wszystkim jest blisko.

Czy sezon 2021 był łatwiejszy niż poprzedni? Pytam w kontekście panującej pandemii COVID-19.

Na pewno w poprzednim sezonie było trudniej, bo były pewne obostrzenia. Stosowaliśmy się jednak do regulaminu, który przesłał mi Krzysztof Cegielski. Wiedzieliśmy co nam wolno, a czego nie i staraliśmy się jak najwięcej trenować. Teraz natomiast, tzn. w 2021 roku było zupełnie przyzwoicie.

Bartłomiej Kowalski jest wychowankiem szkółki Janusza Kołodzieja. Ostatnie lata spędził we Włókniarzu Częstochowa, w tym roku przyczynił się do złota w DMPJ. Występował też w OK Bedmet Kolejarzu Opole i był jego mocnym punktem. Chyba dobrze ogląda się sukcesy chłopaka z regionu, który wywodzi się z waszego ośrodka?

Na pewno tak. Bartek to bardzo sympatyczny chłopak. Gdy byliśmy w Częstochowie, to wtedy również trenował. Nasi adepci z Akademii mieli zatem okazję z nim trochę pojeździć. Cieszył się z tego, że niewiele odstawali, zatem jakieś postępy są. Bartek to z pewnością bardzo sympatyczna postać.

W przyszłym sezonie będzie on startował w Betard Sparcie Wrocław, wiążąc się z Drużynowym Mistrzem Polski, który ponownie powalczy o najwyższe cele. Czy zatem dla tego młodego chłopaka nie ma zagrożenia, związanego z dużą presją i oczekiwaniami wobec niego?

Myślę, że jakiegoś wielkiego zagrożenia nie ma. W jego przypadku najważniejsze jest to, aby miał cykliczne starty w lidze. Wiemy, jak było w Częstochowie. Tam praktycznie jeździło dwóch młodzieżowców, a on tylko sporadycznie mógł ścigać się w lidze. Jest on już jednak na tyle dobrym zawodnikiem, że powinien systematycznie startować i rozwijać się.

Bartłomiej Kowalski to jeden z wychowanków Akademii Żużlowej Janusza Kołodzieja
Bartłomiej Kowalski to jeden z wychowanków Akademii Żużlowej Janusza Kołodzieja

Ilu adeptów trenowało w Akademii Żużlowej Janusza Kołodzieja pod koniec 2021 roku i ilu z nich może podejść do egzaminu na licencję "Ż" w najbliższym czasie, czyli w przyszłym sezonie?

Jeżeli chodzi o starszą grupę, to mamy pięcioro adeptów, którzy jeżdżą na "żużlówkach". Troje z nich mogło już w tym roku zdawać licencję, ale doszliśmy z ich rodzicami do wniosku, że jednak poczekamy i zrobimy to w przyszłym sezonie. W tej trójce jest m.in. Martyna Mróz. To jedyna dziewczyna, która jest na tyle ambitna, że chce uzyskać licencję. Trenuje i wszystko wskazuje na to, że może ona zostać zawodniczką. W tej młodszej grupie mamy chłopców w różnym wieku i jest ich dziewięciu. Ci najmłodsi jeżdżą na motocyklach o pojemności 125cc, później przesiadają się na 140cc i 175cc. Nie mamy "dwieście pięćdziesiątek", zatem później, gdy ktoś już kończy 14 lat, to siada na motocykl żużlowy.

Czy jest ktoś, kto szczególnie się wyróżnia?

Na pewno niektórzy na tym etapie szkolenia się wyróżniają, ale trudno powiedzieć, co będzie dalej. Wcześniej fajnie prezentował się np. Jakub Sroka, początki w "młodzieżówkach" miał lepsze, a później przestał się rozwijać, choć miał okazję do startów w Łodzi. On też jest właśnie wychowankiem Akademii. Myślę, że nasi adepci będą na tyle przygotowani, że sobie poradzą. Miałem okazję współpracować również z Kajetanem Kupcem, który egzamin na licencję zdał już we Włókniarzu Częstochowa. Z nim trenowaliśmy praktycznie przez 1,5 sezonu i jeździliśmy na klasycznych torach. On też się zatem w miarę rozwija i jest jakimś talentem. My po prostu robimy wszystko, żeby nasi adepci na razie mieli przyjemność z uprawiania tego sportu.

Wspomniał pan, że adepci nie jeżdżą na motocyklach o pojemności 250cc. W Polsce od kilku sezonów mamy jednak bardziej rozwinięty program startów w tej klasie - są zawody o Puchar Ekstraligi czy Puchar Polski. Czy to według pana jest dobry pomysł i pozwala nieco płynniej przesiąść się z motocykla w niższej klasie na ten w wyższej?

Na pewno jest to pomocne, ale w naszej sytuacji musielibyśmy inwestować w te silniki. Generuje to dosyć duży koszt, a niektórych rodziców na pewno nie byłoby na to stać. Chodzi o zakup kilku takich silników, do czego dochodziłyby jeszcze inwestycje w ich remonty. W tej chwili w naszym przypadku jest to niewykonalne.

Sam rozmawiałem z wieloma zarówno trenerami, jak i zawodnikami i podzielone są zdania na temat jazdy w klasie 250cc i tego, czy to spełnia założenia. Jeżeli np. ktoś jeździ na pitbike'ach i kończy 14 lat, to może przesiąść się na "żużlówkę" i na niej zaczynać jazdę z przymkniętym gazem - reguluje się go i daje 1/4. Wtedy adept może sobie zupełnie przyzwoicie radzić i już wjeżdżać się w ten "dorosły" motocykl.

Moim zdaniem za dużo jest tych etapów. Można jeździć na "140", czy "175", rozwijać technikę i doskonalić umiejętności. Następnie przychodzi wiek, w którym adept może wsiąść na "żużlówkę". Z mojego punktu widzenia ci, co się tak przesiadali, radzą sobie zupełnie dobrze. Bartek Kowalski np. nie startował na "250", jedynie Kajetan Kupiec to robił, ale bardzo krótko, bo skończył 14 lat i zaraz jeździł też na "żużlówce". Później w wieku 15 lat zdobył licencję i już nie chce do tego wracać.

Do 2. Ligi Żużlowej wrócił przepis o możliwości startów zawodników zagranicznych pod pozycjami młodzieżowców. Czy to słuszny kierunek?

Myślę, że jeżeli chodzi o juniorów, to w lidze powinni startować polscy. My natomiast stajemy się takim "dobrym wujkiem" i szkolimy zawodników z innych państw. Nie chodzi mi tu tylko o młodzieżowych, ale i wielu innych.

A jak ocenia pan sam pomysł utworzenia na najwyższym szczeblu nowych rozgrywek, czyli U24 Ekstraligi?

To zaplecze jest moim zdaniem korzystne. Wielu zawodników nie miało szansy jeździć i rozwijać się, a czasami kończąc wiek juniora, ktoś jako młodzieżowiec nie miał wielu startów i nie mógł pokazać, na co go stać. Teraz może okazać się, że z tych zawodników "U24" pojawią się jakieś talenty i mogą zadomowić się na dobre, nawet w PGE Ekstralidze.

W ostatnich sezonach nawiązaliście wspomnianą wcześniej współpracę z Unią Tarnów. Jak ona wygląda i jak zatem teraz wyglądają relacje z tarnowskim klubem?

Jak wspominałem, nasza współpraca układa się bardzo dobrze. Jesteśmy w stałym kontakcie. Wiemy, o której odbywają się trening i jaki mamy czas do przeprowadzenia naszych zajęć. Jeżeli np. trenujemy ze szkółką, czy również niektórymi zawodnikami, to się uzupełniamy - jedni wyjeżdżają, drudzy czekają. Do tej pory nie było żadnych problemów. Ta współpraca jest dobra i bardzo fajnie się układa.

Jeden z byłych podopiecznych Stanisława Kępowicza - Kajetan Kupiec
Jeden z byłych podopiecznych Stanisława Kępowicza - Kajetan Kupiec

Unia Tarnów w sezonie 2021 spadła do 2. Ligi Żużlowej. Czy był pan zaskoczony takim przebiegiem wydarzeń?

Dla mnie było to wielkim zaskoczeniem. Muszę się przyznać, że przed poprzednim sezonem pytano mnie, jak oceniam szanse Unii Tarnów. Wówczas stawiałem, że wystąpi ona w fazie play-off, a później miało się zobaczyć (uśmiech). Też jestem zaskoczony tą słabą postawą. Na pewno duży wpływ na to miały kontuzje, które "dopadły" tych czołowych zawodników.

Czy sądzi pan, że ta drużyna radziłaby sobie lepiej w "pierwotnym" składzie, czyli z Pawłem Miesiącem?

Na pewno Paweł Miesiąc jest jeszcze dosyć dobrym zawodnikiem, ponieważ nie tak dawno radził sobie nieźle również w Ekstralidze. Myślę, że pomógłby Unii wygrać może jeszcze jeden, czy dwa mecze. Ta sytuacja w tej końcowej tabeli mogłaby wtedy zupełnie inaczej wyglądać.

Znamy już skład Unii na sezon 2022. Do drużyny wraca kilku zawodników, znanych dobrze kibicom Jaskółek, jak Peter Ljung, Patryk Rolnicki, czy Piotr Pióro. Jak pan oceni to zestawienie?

Peter Ljung, który powrócił, jest jakby utożsamiany z Tarnowem. Myślę, że skład jest na tyle dobry, że może powalczyć. Wszystko zależy od tego, jak się to wszystko poukłada. Na pewno tym składem można dużo zdziałać.

Czy teraz zechce się pan pokusić o stwierdzenie, które miejsce może zająć Unia Tarnów w przyszłym sezonie?

Chciałbym, aby ta drużyna zajęła jak najwyższe miejsce (uśmiech).

Kilka lat temu trenował pan w Krośnie poprzednią drużynę - KSM. Jak pan oceni to, co dzieje się w nowym zespole, który startuje od 2019 roku, czyli w Cellfast Wilkach?

W poprzednim klubie w Krośnie to ciągnęło się, aby tylko ten żużel istniał. Później nastąpiła zmiana ludzi, powstał nowy ośrodek. Są większe pieniądze, zbudowano zupełnie inny skład. Drużyna zaczęła osiągać lepsze wyniki i to wszystko się udaje.

Czy Wilki mogą według pana zagrozić potencjalnym faworytom rozgrywek eWinner 1. Ligi, czyli zespołom z Zielonej Góry i Bydgoszczy?

Na pewno będą liczyć się w tej pierwszej trójce lub czwórce drużyn, które mogą walczyć o awans. W tamtym sezonie fajnie wszystko im się układało. Wydawało się, że mają szansę i awans niemal w kieszeni, ale niestety ostatecznie przegrali w finale.

Czy patrząc na dzisiejszy żużel można coś porównać do czasów, w których pan startował, czyli do przełomu lat 70. i 80. ubiegłego stulecia?

Ten żużel może nie zmienił się aż tak bardzo. Na pewno niesamowicie "galopował" sprzętowo do przodu przez te ostatnie lata. Ta szybkość troszkę wzrosła. Technika jazdy, czy samego ułożenia zawodników niewiele się zmieniła. Teraz natomiast mamy taki większy profesjonalizm, wkradł się też indywidualizm. Kiedyś kluby miały swoje motocykle, zawodnicy byli po prostu na "garnuszku" klubowym, a dzisiaj jest zupełnie inaczej.

Wówczas też zupełnie inaczej wyglądało np. szkolenie juniorów. Każdy klub miał szkółkę, motocykle, zaplecze do jej prowadzenia. Wtedy można było kogoś doszkolić i mieć własnych wychowanków. Praktycznie drużyny składały się z takich zawodników. Jeżeli chodzi o przejścia z jednego klubu do drugiego, to takich rotacji było po prostu bardzo mało.

W tamtych czasach kibice również bardziej utożsamiali się z klubem, bo startowali w nim przeważnie zawodnicy z samego miasta lub okolic danego ośrodka żużlowego. Teraz natomiast są drużyny, w których praktycznie trudno znaleźć jakiegoś wychowanka, nie mówiąc już o kimś z danego miasta, czy okręgu.

Czytaj także:
Skrzydlewski mówi, co jego zdaniem czeka Arged Malesę. Rok temu miał rację
Grupa Azoty podjęła decyzję w sprawie finansowania tarnowskiego żużla

ZOBACZ WIDEO Żużel. "Bezstresowe wychowanie" Stanisława Chomskiego. Sprawdziło się u Zmarzlika, zadziała na Palucha?

Komentarze (0)