Żużlowcy dążą do tego, by ich zimowy trening był mocno urozmaicony, co bez wątpienia się chwali. W ramach przygotowań kondycyjnych już nie tylko rzucają żelastwem na siłowni. Coraz częściej zawodnicy wybierają się na południe Europy, by pojeździć na rowerze czy motocrossie. Sporą inwencją twórczą w ostatnich dniach wykazał się chociażby Maciej Janowski.
Jak widać, zawodnik Betard Sparty Wrocław postanowił zdobywać szczyty górskie pod osłoną nocy. Jego wjazd na Czarną Górę wyglądał dość imponująco. Reakcja kibiców jest jednoznaczna - w komentarzach na Instagramie nie ukrywają swoich zachwytów.
W ostatnich dniach Janowski nie tylko szykował się do sezonu 2022, ale znalazł też czas, by wesprzeć inicjatywę charytatywną. Po raz kolejny polski żużlowiec wziął udział w "Legendarnym Kosmicznym Meczu", który tym razem zorganizowany został w katowickim Spodku. Przy tej okazji wrocławianin przeznaczył też na licytację kevlar reprezentacji Polski. Taki gest się ceni!
ZOBACZ WIDEO Spisani na spadek, czy zdolni do niespodzianek? Gajewski o atucie beniaminka
O tym, że sportowcy szukają wszelakich form treningu, a Janowski nadąża za światowymi trendami, można się przekonać obserwując media społecznościowe... jednej z gwiazd Formuły 1. Na podobną formę aktywności zdecydował się Charles Leclerc. Kierowca Ferrari postanowił zdobyć lodowiec w Alpach. Trzeba zatem przyznać, że miał nieco trudniejsze zadanie niż Janowski, ale kto wie, może pewnego dnia wrocławianin podejmie się i takiego wyzwania.
Na nieco bardziej tradycyjną formę treningu postawił Bartosz Zmarzlik. Dwukrotny mistrz świata w ostatnich dniach wylewał siódme poty na siłowni. "Forma sama się nie zrobi" - zadeklarował żużlowiec Moje Bermudy Stali Gorzów, który zimą jeździ też na rowerze w terenie, a czasem sięga również po motocykl crossowy.
Motocrossu w okresie zimowym, ale nie tylko, nie brakuje w życiu Artioma Łaguty. Aktualny mistrz świata niedawno wrócił z kolejnych zagranicznych wojaży tej zimy. Po powrocie z Paryża rosyjski żużlowiec odbył solidną dawkę treningów pod dachem - na jednym z torów crossowych.
Daleko poza granicami Polski przebywa obecnie za to Piotr Pawlicki. W przypadku zawodnika Fogo Unii Leszno normą stały się wyjazdy do Hiszpanii, gdzie może on swobodnie jeździć na rowerze albo jeździć na crossie, nie martwiąc się niskimi temperaturami. Tym razem Pawlicki postawił na Wyspy Kanaryjskie. W czwartek czeka go natomiast podjazd Pico de las Nieves, które liczy aż 1949 metrów. Życzymy powodzenia!
Czytaj także:
Hampel: Motor nie da mi niczego za piękne oczy
Były reporter C+ mówi o nowej roli, planach rozwoju TŻ Ostrovia