Przygoda Darcy'ego Warda ze sportami motorowymi rozpoczęła się od motocrossu. Jak wspomina w rozmowie z serwisem speedwayfans.se, nie omijały go kontuzje. Jedna z nich sprawiła, że zniknął z torów na blisko półtora roku.
Później zaczął się uczyć innych odmian i w wieku ośmiu lat postanowił iść w ślady swojego ojca, który jeździł na żużlu, lecz bardziej w charakterze amatorskim.
- Tęsknię za tym, co było. Nie udało mi się skończyć jazdy i potem zakończyć kariery. Dla mnie to wszystko było zupełnie inne niż to, jak zwykle się kończy karierę. Jazda motocyklem, jako praca, to najcenniejsza rzecz, jaka została mi odebrana. Wspaniałym uczuciem była możliwość jazdy, zarabiania i ścigania się przed fantastycznymi kibicami - mówi Ward, który dodaje, że brakuje mu charakterystycznej dla zwycięzców jazdy na jednym kole przy stadionach wypełnionych po brzegi.
W sierpniu minie siedem lat od wypadku, który zmienił życie Warda o 180 stopni. Australijczyk wrócił w tym czasie do ojczyzny, ożenił się, a także na świat przyszedł jego syn - Charlie. Nauczył się od nowa jeździć samochodem, a także ponownie zaangażował się w żużel.
Dziś jest mentorem dla wielu młodych chłopaków, choćby dla Jacoba Hooka, który jeszcze niedawno był w kręgu zainteresowań Apatora Toruń. Ward został też promotorem klubu z North Brisbane, a także organizuje zawody żużlowe sygnowane swoim nazwiskiem. Ostatnio w takiej imprezie triumfował nowy nabytek Stelmet Falubazu Zielona Góra - Rohan Tungate.
- Pomagam młodym zawodnikom i spędzam dużo czasu na torze. Dobrze jest móc oddać coś temu sportowi. Mam duże doświadczenie i czuję, że mogę im pomóc zajść daleko. Cały czas uczę się, jak być lepszym trenerem. W trakcie trwania kariery nad tym nie myślałem, skupiałem się na jeździe. Teraz mam czas na refleksję - dodaje Ward.
Czytaj także:
Chce ratować żużel w swoim kraju
Kim jesteś, Glebie Czugunowie?!
ZOBACZ WIDEO Powstanie film dokumentalny o Tomaszu Gollobie. "Połowa zdjęć już powstała"