Żużel. Przypomina Piotra Pawlickiego. Już wiosną może pojawić się w PGE Ekstralidze

WP SportoweFakty / Adrian Skorupski / Na zdjęciu: Maksym Borowiak w kasku czerwonym
WP SportoweFakty / Adrian Skorupski / Na zdjęciu: Maksym Borowiak w kasku czerwonym

Trzech kandydatów i tylko jedno miejsce w ligowym składzie u boku Damiana Ratajczaka. Jednym z juniorów branych pod uwagę będzie Maksym Borowiak - torowa kopia Piotra Pawlickiego.

Odejście dwóch młodzieżowców - Krzysztofa Sadurskiego do Cellfast Wilków Krosno i Kacpra Pludry do ZOOleszcz GKM-u Grudziądz sprawiło, że sztab szkoleniowy Fogo Unii Leszno - Piotr Baron i Roman Jankowski musi wdrożyć plan "B" i znaleźć Damianowi Ratajczakowi nowego parowego do lat 21.

Baron w rozmowie z WP SportoweFakty przyznał, że kandydatów jest trzech. Jednym z nich jest Maksym Borowiak - chłopak urodzony 1 listopada 2005 roku.

I choć młodzian jest dopiero u progu swojej kariery i tak naprawdę jeszcze niczego nie osiągnął, to prezentowaną sylwetką na motocyklu kibice upatrują w nim drugiego Piotra Pawlickiego.

ZOBACZ WIDEO Żużel. Co grozi klubom, które nie spełnią wymogów licencyjnych do startu sezonu? PGE Ekstraliga odpowiada

I trudno się nie zgodzić. Widząc Borowiaka w akcji można odnieść wrażenie, że patrzy się na Indywidualnego Mistrza Polski z 2008 roku. Tym bardziej, kiedy ten startował jeszcze w klasie 250cc, a na jego motocyklu wisiały charakterystyczne dla braci Pawlickich czerwono-czarno-białe oszycia.

- Piotr to jeden z moich idoli i ulubionych zawodników, ale nie wzoruję się na jego sylwetce. Jest on znacznie wyższym ode mnie zawodnikiem - mówił w jednym z wywiadów Borowiak.

Borowiak cieszy się, że takie opinie są wśród fanów i jest to dla niego bardzo mobilizujące do dalszej pracy i rozwoju. Teraz junior całkowicie oddaje się żużlowi, a w przeszłości próbował również innych sportów - uprawiał taekwondo, grał w piłkę nożną, koszykówkę i jeździł na motocrossie.

- Kiedy miałem trzynaście lat, to zapytałem rodziców, czy mógłbym spróbować jazdy na motocyklu żużlowym. Zgodzili się bez problemów i zapisali mnie do szkółki - wspominał.

Pierwszą licencję Borowiak uzyskał 4 lipca 2019 roku. Uprawniała go ona do startów w zawodach na motocyklach o pojemności 250cc. Zadebiutował 18 lipca na Stadionie Olimpijskim we Wrocławiu. Nie był to wymarzony występ - wywalczył trzy punkty i po upadku w finale "D" zajął dopiero piętnastą pozycję. W kolejnych tygodniach miewał lepsze i gorsze występy, ale zbierał cenne szlify.

W kolejnym sezonie zaczął przebijać się w górne rejony klasyfikacji. W Częstochowie zajął wysokie, szóste miejsce, choć wycofał się z rywalizacji po trzeciej serii startów. Cały czas pozostawał jednak w cieniu Huberta Jabłońskiego, głównego faworyta w walce o drugie miejsce w ligowym składzie Fogo Unii Leszno.

W marcu ubiegłego roku przebrnął pomyślnie przez drugi egzamin na licencję - tym razem na pięćsetce. Z miejsca wskoczył do składu drugiej drużyny Unii Leszno w Drużynowych Mistrzostwach Polski Juniorów, gdzie mógł liczyć na regularne występy. Oglądaliśmy go także podczas Nice Cup.

Także i tutaj miewał lepsze i gorsze wyścigi - potrafił wygrywać z dużą przewagą nad bardziej doświadczonymi zawodnikami, ale i chwilę później przyjeżdżać za plecami rywali na swoim poziomie. Na swoim ubiegłorocznym rozkładzie ma m.in.: Rafała Karczmarza, Mateusza Dula, Kamila Marcińca, Mateusza Jabłońskiego, Krzysztofa Sadurskiego, czy Nikodema Bartocha.

Na papierze wydaje się, że w tej chwili z trio Hubert Jabłoński - Antoni Mencel - Maksym Borowiak, ten ostatni będzie musiał na wiosnę najwięcej popracować, aby przekonać do siebie trenera Barona. Marcowe treningi i sparingi mogą być dla niego kluczowe.

Czytaj także:
Żużel jest niepodrabialny! Nawet jeśli już go prawie nie ma....
Pracuje w BMW, ale też konstruuje żużlowe silniki

Źródło artykułu: