W listopadzie przed Sądem Rejonowym w Rybniku zapadł wyrok w sprawie Rafała Szombierskiego (zgodził się na publikację wizerunku). Były żużlowiec ROW-u za spowodowanie poważnego wypadku, w którym ucierpiała Beata Leśniewska i ucieczkę z miejsca zdarzenia, został skazany na 9 lat i 4 miesiące pozbawienia wolności. Wyrok sądu uznano za dość niski, biorąc pod uwagę, iż prokuratura wnioskowała o 13 lat więzienia.
Jak dowiedziały się WP SportoweFakty, sprawa byłego brązowego medalisty Indywidualnych Mistrzostw Świata Juniorów będzie mieć ciąg dalszy. Do rybnickiego sądu wpłynęły bowiem dwa wnioski o apelację.
Będzie apelacja ws. Szombierskiego
Uzasadnienie wyroku sporządzono dopiero w grudniu i dopiero w tym momencie obie strony mogły decydować się na ewentualną apelację. Ostatecznie do sądu wpłynęły dwa pisma. Z naszych ustaleń wynika, że obrońcy Szombierskiego chcą niższego wymiaru kary, natomiast strona pokrzywdzona domaga się surowszego wyroku. Na tę chwilę Sąd Okręgowy w Rybniku nie wyznaczył jeszcze terminu rozprawy apelacyjnej.
ZOBACZ WIDEO Magazyn PGE Ekstraligi. Czarnecki, Grzyb, Krużyński gośćmi Musiała
Szombierski obecnie przebywa w zakładzie karnym, bo sąd nie zgodził się, aby odpowiadał w procesie z tzw. wolnej stopy. W grudniu przedłużono mu tymczasowy areszt o kolejne trzy miesiące. Były żużlowiec będzie znajdować się w celi co najmniej do 16 marca 2022 roku. Biorąc pod uwagę apelację, prokuratura najpewniej ponownie będzie wnioskować o przedłużenie jego pobytu w areszcie.
Okres tymczasowego aresztu, w którym Szombierski znajduje się od momentu wypadku w marcu 2020 roku, zostanie zaliczony byłemu żużlowcowi na poczet kary. Dlatego też sąd przystawał na poprzednie wnioski prokuratury, bo 39-latkowi grozi surowy wyrok.
Był pijany, uciekł z miejsca wypadku i zwyzywał policjantów
Rafał Szombierski doprowadził do wypadku w marcu 2020 roku. Były żużlowiec jechał samochodem ul. Raciborską w Rybniku i wyprzedzał w miejscu niedozwolonym, doprowadzając do zderzenia z pojazdem prowadzonym przez Beatę Leśniewską. Materiały zgromadzone przez policję wykazały, że były medalista mistrzostw świata juniorów znacznie przekroczył dozwoloną prędkość. Znajdował się też pod wpływem alkoholu.
Zaraz po zdarzeniu Szombierski nie udzielił pomocy poszkodowanej, tylko zbiegł pieszo z miejsca wypadku. Policjanci dopadli go kilkaset metrów dalej. Podał im wówczas fikcyjne dane, wyzywając przy tym i utrudniając moment zatrzymania. Odmówił też badania alkomatem. Dopiero późniejsze badania krwi wykazały, że w jego organizmie znajdowało się ok. 2 promili alkoholu.
W listopadzie sędzia Krzysztof Fojcik postanowił, iż były żużlowiec musi zapłacić 50 tys. zł zadośćuczynienia poszkodowanej Beacie Leśniewskiej, a także przelać 10 tys. zł na specjalny fundusz ofiar wypadków drogowych. Szombierski otrzymał też dożywotni zakaz prowadzenia pojazdów mechanicznych.
Podczas procesu apelacyjnego również kwestia zadośćuczynienia zostanie jeszcze raz przeanalizowana przez sąd. Niezależnie od ostatecznej decyzji i wyroku karnego, Szombierskiemu grozi również proces cywilny. Były żużlowiec w momencie wypadku posiadał obowiązkową polisę OC, ale jako że znajdował się pod wpływem alkoholu, to ubezpieczyciel będzie mógł dochodzić od niego wszelkich kosztów, jakie poniósł w związku z leczeniem poszkodowanej w wypadku Beaty Leśniewskiej.
Młoda kobieta, choć od wypadku minęły niemal dwa lata, nadal nie odzyskała sprawności. - W nocy trzymałem córkę za rękę i słuchałem, czy oddycha. A za dnia karmiłem ją przez sondę strzykawką, myłem, ubierałem, przenosiłem na wózek. Od wypadku nasze życie przypomina koszmar - mówił w rozmowie z WP SportoweFakty na początku 2022 roku Ireneusz Leśniewski, ojciec Beaty.
Czytaj także:
"Wszyscy to usłyszeli". Oto, co dzieje się na Ukrainie
Protasiewicz proponuje zmiany w polskim żużlu