Żużel. Wie, co Maksym Drabik zyskał dzięki przerwie. Teraz może być mocniejszy

WP SportoweFakty / Jarek Pabijan / Na zdjęciu: Maksym Drabik
WP SportoweFakty / Jarek Pabijan / Na zdjęciu: Maksym Drabik

Tomasz Piszcz, to ważna postać w historii Motoru Lublin. Przez lata jeździł w tym klubie, dołożył też małą cegiełkę do reaktywacji zespołu. Teraz z zaciekawieniem przygląda się temu, co dzieje się w drużynie z jego miasta.

Michał Gałęzewski, WP SportoweFakty: Czy to będzie "ten" rok dla Motoru Lublin?

Tomasz Piszcz, były zawodnik klubów z Lublina, Gdańska, Grudziądza i Daugavpils, a także zespołów z ligi angielskiej: Wszystko i tak zweryfikuje tor, jednakże skład wygląda bardzo obiecująco. Bezdyskusyjne jest to że Maksym Drabik to duże wzmocnienie pomimo jego rocznej przerwy i problemów z którymi musiał się zmierzyć. Formacja młodzieżowa i trzon drużyny pozostały, teraz pozostało tylko udowodnić to na torze.

Czy ze względu na wiek juniorów jest to właśnie idealna szansa na to, by wykorzystać tę formację do historycznego sukcesu?

Niewątpliwie tak, ale czy rzeczywiście jest to taka ostatnia okazja? Zawodników młodzieżowych cechuje to, że forma jest mało stabilna i zdarzają się wpadki, jak i mecze, w których przechodzą samego siebie. Ja nie bazowałbym na punktach zawodników młodzieżowych, ale bardziej skupiłbym się na pierwszej piątce seniorów. Juniorzy są formacją, która może w każdym spotkaniu dorzucić cenne punkty, ale ciężar walki o punkty to rola stawiana zawodnikom pod numerami od 1 do 5 lub 9 do 13. To przecież oni mają wygrywać biegi.

Wracając do młodych zawodników, to może być też tak, że początek sezonu nie układa się po myśli i punktów brakuje. Wtedy taki żużlowiec traci pewność siebie, rośnie niepewność w podejmowaniu decyzji odnośnie ustawienia motocykli, a więc coś bardzo ważnego w żużlu, a mentalnie w takiej lidze, to jest bardzo ciężko się odbudować i można wiele spotkań pojechać poniżej swoich możliwości. Jak już wspomniałem tor weryfikuje wszystko.

ZOBACZ WIDEO Żużel. Znamy plany Włókniarza na obóz przed sezonem

Do udowodnienia najwięcej ma Maksym Drabik, jednak w przypadku Patryka Dudka widzieliśmy, że takie powroty nie muszą zaszkodzić.

Ja osobiście uważam, że Maksym Drabik powinien teraz lepiej prezentować się na torze. Na pewno ta sytuacja zmieni go i będzie zawodnikiem bardziej świadomym. Taki okres przerwy powoduje, że zawodnik ma więcej czasu na dokonanie refleksji swojej dotychczasowej kariery. Co źle robił, co dobrze, jakimi ludźmi się otoczyć czy komu zaufać, nad czym powinien popracować aby być skuteczniejszym. Taki czas pomaga również dostrzec swoje niedoskonałości, coś czego się nie widzi na co dzień, a powoduje że jest się lepszym żużlowcem. Dużo młodych zawodników wracając po kontuzji prezentuje się lepiej niż przed, a Drabik jest dosyć młody. Po drugie ma niesamowitą swobodę jazdy, naturalny luz, a co za tym idzie umiejętności.

Wspomniał pan o kontuzjach, a Maksym Drabik mógł w tym czasie też zaleczyć mikrourazy.

To prawda ale uważam, że większym problemem Drabika będzie zbudowanie siebie od nowa jako zawodnika który w swojej drużynie był jednym z liderów. To jest sport który jest też grą psychologiczną i mentalne przygotowanie czasami ma duże znaczenie w kontekście końcowego wyniku.

Tomasz Piszcz na torze
Tomasz Piszcz na torze

Czy fakt, że Motor nie ma w składzie wyraźnego lidera jest plusem czy minusem tej drużyny?

Ja jestem zwolennikiem tego, by w drużynie był wyraźny lider, który wiedzie prym jak Bartosz Zmarzlik czy Artiom Łaguta. Reszta drużyny zawsze chce dorównać takiemu, a to buduje wewnętrzną motywację - coś bardzo ważnego. Zwróćmy jednak uwagę na to, że jak nie ma się takiego zawodnika, to zespół musi być równy, potrafiący się nawzajem motywować i dobrze współpracować, bo jest właśnie siła w zespole. Może to wystarczyć na to, by osiągnąć upragniony cel, a może czasami zabraknąć bardzo niewiele. Dzisiaj to może być jeden punkt w biegu lub dwa. Nazwiska, nazwiskami. Historia, historią, tytuły tytułami, wszystko jednak trzeba udowodnić na torze. Spotkań na to, by pewne błędy poprawić w trakcie trwania sezonu sporo przed najważniejszą częścią, a więc play-offami.

A jest w panu trochę zazdrości biorąc pod uwagę różnicę w organizacji klubu teraz, a w czasach pana kariery zawodniczej?

Nie, zdecydowanie nie jestem zazdrosny. Już dawno jestem poza tym światem. Oczywiście moja kariera zaczęła się jak Motor Lublin spadł z ligi i skończyła parę lat przed reaktywacją, która doprowadziła ten zespół do wicemistrzostwa. Mogę powiedzieć że jestem dumny z tego, że w końcu ktoś przyszedł i zbudował tak funkcjonujący klub, nie wiem czy nie najlepiej zorganizowany pod każdym względem. O jedną rzecz mogę być zazdrosny. Ja przy tak wspanialej publiczności, jaką dziś mamy w Lublinie się nie ścigałem - i to tylko nie jest moje zdanie.

Wtedy będąc zawodnikiem klubu, który nie należał do wiodących, trudno było się przebić ze względu na różnice sprzętowe?

Po tym jak Motor Lublin spadł z najwyższej klasy rozgrywkowej nastały czasy, które były dość trudne dla lubelskiego żużla. Nie boje się użyć słów, że za rządami klubów z Lublina stali niezbyt odpowiedzialni ludzie. Dlatego ciężko było to drgnąć i piąć się w górę jako klub i jako zawodnik. Problemy goniły problemy, a zawodnik zamiast skupić się na ściganiu, to skupiał się co będzie dalej. Z dzisiejszego punktu widzenia nazwałbym to amatorstwem, ale w tamtych czasach my tego wszyscy się uczyliśmy.

Czyli wiecie więcej o oszczędzaniu czy logistyce?

Nie było z czego oszczędzać, jeździło się w miarę możliwości. Dzisiaj czasy są inne, bo żużel poszedł w kierunku pełnej profesjonalizacji i to jest dobry kierunek, bo ta dyscyplina, która ma w sobie tyle emocji i która potrafi zadowolić każdego, nawet najwybredniejszego kibica na to zasługuje.

Dziś jest telewizja, marketing przekaz medialny robi swoje i sport jest inny niż 20 lat temu. Dziś to jest produkt reklamowy, który ma swoją wartość na rynku.

Czekamy na sezon PGE Ekstraligi. Kto znajdzie się na podium i jakich poza Motorem ma pan faworytów?

Ciężko powiedzieć, trzeba poczekać na 2-3 pierwsze kolejki. Na pewno silne są drużyny z Wrocławia i z Gorzowa. Nie zapomnijmy, że w tym sezonie jest nowy system play-off, który daje dodatkowe szanse zespołom, które w trakcie sezonu się rozkręcały i z formą trafiły właśnie na jej koniec. Jestem natomiast ciekawy jak poradzi sobie zespół z Leszna, bo wiele się zmieniło.

Ale jak ja często powtarzam. Żadne statystyki medale i tytuły nie gwarantują sukcesu. Wszystko weryfikuje tor tu i teraz.

A co pan sądzi o Ekstralidze U-24?

To jest znakomity pomysł, bo jeżeli mamy najsilniejszą ligę i wszyscy są chętni, żeby u nas jeździć, a miejsc w zespołach jest niewiele, to trzeba pomóc rozwijać się nacjom, które tej szansy tak naprawdę nie mają. Nie zapomnijmy również o zawodnikach, którzy skończyli wiek juniora to też pozwala im na pokazanie się w takich rozgrywkach. Kiedyś to w liga angielska stwarzała takie warunki do rozwoju, ale dziś kluby angielskie nie maja za wiele do zaoferowania.

Jak będzie wyglądała pana rola w żużlu w 2022 roku?

Szczerze mówiąc, jeszcze nie wiem - pożyjemy zobaczymy, czas pokaże.

Czytaj także:
Wściekł się przez rosyjskie gwiazdy
Co z transferem Holty do Unii?

Źródło artykułu: