Jeszcze w czwartek na portalu WP Sportowefakty trener For Nature Solutions Apatora Toruń, Robert Sawina, przyznawał, że sporym problemem jego drużyny jest brak regularnych treningów całego zespołu, które byłyby okazją do lepszego poznania siebie oraz toru. Zawodnicy w spokojnej atmosferze mogliby wymienić się spostrzeżeniami i lepiej poznać na jakich ustawieniach silnika jeździ każdy z nich. Takie informacje są bowiem bezcenne podczas spotkań ligowych.
Po ostatnim meczu zawodnicy nie mieli nawet chwili, by wymienić się uwagami na temat toru, a pierwszą okazją do poważnej dyskusji w drużynie miał być obowiązkowy piątkowy trening, na którym mieli zjawić się wszyscy zawodnicy. Problem jednak w tym, że przed arcyważnym spotkaniem na treningu zabrakło Roberta Lamberta i Jacka Holdera.
O ile nieobecność tego pierwszego nie jest wielkim zaskoczeniem i problemem, bo Lambert miał w czwartek mecz ligi szwedzkiej, a na Motoarenie trenował w tym roku najwięcej spośród wszystkich seniorów i radzi sobie na niej całkiem nieźle, to już nieobecność Holdera może niepokoić.
ZOBACZ WIDEO Przebudowa toru zaszkodziła Stali? Woźniak: Nie sądziłem, że zmieni się tak wiele
To właśnie Australijczyk po meczu z Motorem Lublin najgłośniej narzekał na stan toru, a od początku sezonu jeździ znacznie poniżej swoich możliwości. W piątek zawodnik miał szansę, by wśród innych członków drużyny powiedzieć, co mu nie pasuje. Uznał jednak, że nie ma sensu zmieniać pierwotnych planów i został w Wielkiej Brytanii dzień dłużej. Na treningu w Toruniu pojawił się dopiero w sobotę, gdy z kolei nie było już pozostałych kluczowych zawodników.
O komentarz do braku kluczowych żużlowców na treningu poprosiliśmy trenera Apatora, ale nie zdecydował się odpowiedzieć na nasze pytanie.
Można więc powiedzieć, że po ostatniej porażce, sztab szkoleniowy Apatora i sami zawodnicy nie wyciągnęli żadnych wniosków. Wciąż ich ostatnim wspólnym treningiem pozostaje ten odbyty w drugiej połowie marca i nie byłoby pewnie w tym nic złego, gdyby nie to, że drużyna od początku sezonu nie spisuje się zgodnie z możliwościami, a wszyscy zawodnicy mają jeszcze nad czym pracować.
Niedzielne spotkanie może się okazać kluczowe dla losów tego sezonu, bo jeśli torunianom uda się ograć ZOOleszcz GKM Grudziądz, to nikt już nie będzie pamiętał o ostatnich kłopotach, a występ w play-off będzie na wyciągnięcie ręki. Gdyby jednak torunianom powinęła się noga, to w klubie może zrobić się jeszcze bardziej nerwowo.
Czytaj więcej:
Zrobił swoje w eliminacjach do IMŚJ
Woryna czuje się oszukany