W tym artykule dowiesz się o:
David Bellego (Francja)
Jeden z największych pechowców sezonu. Najlepszy francuski żużlowiec został wręcz staranowany przez Andrieja Kudriaszowa podczas ostatniego finału TAURON SEC, który miał miejsce pod koniec lipca w Toruniu. W wyniku upadku stwierdzono u niego złamany prawy obojczyk, łopatkę oraz kręg T6. Nie jest powiedziane, że jeszcze w tym roku nie wróci na tor, ale wiele już mu przepadło i jeszcze przepadnie. Gdyby nie uraz można było być pewnym, że Francuzi wyślą Bellego na GP Challenge do Gorican.
Chris Harris (Wielka Brytania)
Kogo, jak kogo, ale Kornwalijczyka też dla wielu może brakować w tegorocznych challenge'owych zmaganiach. Niegdyś specjalista od ratowania w nich własnej skóry, choć w samym cyklu był już jednym z outsiderów. W latach 2013-2015 meldował się wysoko w kwalifikacjach i dzięki temu w następnym roku wciąż można było go oglądać w elicie. Harris nie ustawał potem w próbach powrotu, ale już mu nie wychodziło (w 2019 zajął 16. miejsce). Teraz być może szarpałby na tyle, by znów się w tym GP Challenge pojawić.
Jack Holder (Australia)
Dla Australijczyków indywidualne mistrzostwa są jednocześnie krajowymi eliminacjami do tych światowych. Młodszy z braci Holderów po bardzo dobrej jeździe w styczniu zdobył srebrny medal. Wystartowałby w kwalifikacjach w Europie i spoglądając na jego wysoką dyspozycję, miałby nie tylko duże szanse dostać się do Challenge'u, co do samego cyklu. W 2020 jedzie bowiem jak z nut. Pandemia sprawiła jednak, że federacja zgłosiła na ściganie w Chorwacji tylko mistrza. A tym na początku roku został Max Fricke.
Andrzej Lebiediew (Łotwa)
Drugi po Bellego żużlowiec, którego jazdy w Chorwacji pozbawiła poważna kontuzja. Najlepszy z Łotyszy nabawił się jej w czerwcu w Grudziądzu podczas meczu PGE Ekstraligi. Złamana prawa noga wykluczyła Lebiediewa z jazdy na wiele tygodni i choć spaceruje już coraz sprawniej, to dalej przechodzi rehabilitację, więc o powrocie na motocykl nie ma jeszcze mowy. Dodajmy, że indywidualny mistrz Europy sprzed trzech lat był na liście startowej Challenge'u, lecz został zastąpiony przez reprezentacyjnego kolegę, Jewgienija Kostygowa.
Piotr Protasiewicz (Polska)
Być może jest zaskoczeniem, że umieszczamy tutaj kogoś, kto ostatni raz w turnieju światowej elity wystąpił w 2010 roku (jako rezerwowy), a jako stały uczestnik rywalizował w 2006. Weteran polskiej ligi przez lata jednak przekonywał, że chciałby jeszcze spróbować swoich sił wśród najlepszych. Startował w krajowych eliminacjach, przebijał do rund międzynarodowych, ale ambitnego celu nigdy nie zrealizował. Teraz na przeszkodzie stanęła pandemia i w GP Challenge Protasiewicz został tylko pierwszym rezerwowym.
Anders Thomsen (Dania)
W roku ubiegłym bliski szczęścia. Od awansu dzieliło go naprawdę niedużo. Ostatecznie zajął w Gorican miejsce tuż za podium ze stratą tylko jednego punktu do szczęśliwców. Teraz Duńczycy wysyłają do Chorwacji również zasługującego na to Michelsena i w efekcie Thomsen musi czekać na swoją szansę kolejny rok. A 26-latek to przecież niewątpliwie jedna z nadziei tamtejszego speedwaya i zawodnik, który systematycznie robi postępy. Jego obecność w sobotę na Stadionie Milenium na pewno podniosłaby poziom zawodów.
Rohan Tungate (Australia)
Rewelacja tegorocznej eWinner 1. Ligi. Tak jak wspomniany już Holder wywalczył sobie prawo jazdy w kwalifikacjach poprzez krajowe mistrzostwa (zajął w nich 3. miejsce), lecz plany zniweczyła pandemia. Urodzony w 1990 roku Australijczyk staje się z miesiąca na miesiąc coraz lepszym zawodnikiem i naturalne jest, że chciałby spróbować rywalizacji na wyższym poziomie (przed nim być może jazda w PGE Ekstralidze). Na zawalczenie w eliminacjach do mistrzowskiej serii GP musi jednak poczekać przynajmniej do 2021 roku.
[b]
Brakuje też kilku innych[/b]
Kilkudziesięciu zawodników startuje co roku w zawodach eliminacyjnych prowadzących do turnieju finałowego, czyli Challenge'u. W tym roku głównie przez COVID-19 nie było dane wystąpić sporej liczbie znanych. Są to m.in. Craig Cook (Wielka Brytania), Michael Jepsen Jensen, Peter Kildemand (obaj Dania), Kai Huckenbeck (Niemcy), Andriej Kudriaszow, Wiktor Kułakow (obaj Rosja), Peter Ljung, Jacob Thorssell (obaj Szwecja) czy Luke Becker (USA).
Z Polaków Piotra Pawlickiego i Maksyma Drabika wykluczyła nie pandemia, nie kontuzja i nie słabsza forma sportowa. Obydwaj z uwagi na nieścisłości związane z reprezentacją narodową i osobami zarządzającymi nie mieli możliwości zawalczenia w Złotym Kasku czy liczenia na nominację z urzędu. Inaczej ma się sytuacja z Bartoszem Smektałą, lecz on także na ten moment marzenia o GP musi odłożyć w czasie.
ZOBACZ WIDEO Unia nie zdenerwowała Smektały aneksem. Będzie rozmawiał o nowym kontrakcie