Żużel. Praga kocha lub nienawidzi. Oto te sukcesy, po których Polacy darzyli Marketę miłością wzajemną

Zdjęcie okładkowe artykułu:
zdjęcie autora artykułu

Gollob mawiał, że kocha się ją lub nienawidzi, bo nie tylko zwyciężał, ale i zaliczał wpadki. Hampelowi zawsze czegoś brakowało do wygranej, którą odniósł z kolei Kołodziej. Zmarzlik długo nie mógł się do niej przekonać. Oto polskie sukcesy w Pradze.

1
/ 7

Praga wyjątkowym miejscem w światowym cyklu

Nieprzerwanie od 1997 roku stolica Czech gości najlepszych żużlowców na świecie w zawodach serii Grand Prix. Współpraca z tamtejszymi promotorami zawsze układa się pomyślnie, a zawody - choć zwykle nie należą do porywających - zawsze są sumiennie zorganizowane. Polscy kibice przez lata tłumnie zjeżdżali do Pragi, będąc przodującą nacją na trybunach Stadionu Marketa. To było święto i przyszywany "polski turniej" w kalendarzu Indywidualnych Mistrzostw Świata.

W piątek i sobotę w Czechach dwie rundy inaugurujące nowy sezon GP. Liczymy w nich na udany start trójki Polaków. Sukcesów Biało-Czerwonych na praskim torze nie brakowało, a oprócz tych indywidualnych w cyklu trzeba jeszcze pamiętać o zwycięskim finale Drużynowego Pucharu Świata w 2013 roku. Na godziny przed startem tegorocznych zmagań przypominamy najlepsze w historii występy reprezentantów naszego kraju na Markecie.

2
/ 7

Do trzech razy sztuka Tomasza Golloba

Już premierowa edycja w Czechach była udana dla polskiego speedwaya, bo w wielkim finale znaleźli się Tomasz Gollob i debiutujący w cyklu Sławomir Drabik. Musieli oni jednak uznać wyższość rządzących wtedy światowym żużlem Amerykanów: Grega Hancocka i Billy'ego Hamilla. Rok później Gollobowi w odniesieniu sukcesu przeszkodził defekt motocykla i skończyło się miejscem tuż za podium. Wreszcie w 1999 bydgoszczanin dopiął swego. Przed turniejem lał deszcz, ale ściganie ruszyło i na błotnistej nawierzchni to Gollob był najlepszy, rozpoczynając sezon od zwycięstwa. Sezon, w którym był bardzo blisko złotego medalu.

ZOBACZ WIDEO Żużlowiec Falubazu odpiera zarzuty: Nie spanikowałem

3
/ 7

Marketa bez tajemnic przed Jarosławem Hampelem

Dziesięciokrotnie miał okazję startować w GP Czech Jarosław Hampel. Na 64 wyścigi w 41 dojeżdżał do mety pierwszy (20) lub drugi (21). Osiem razy był w półfinale i... aż siedem w finale. W latach 2004-2007 był kolejno: drugi (tutaj w warunkach podeszczowych), trzeci, czwarty i ponownie drugi. Za ostatnim razem stopień niżej na "pudle" stał Rune Holta. Wydarzenie to było historyczne, ponieważ pierwszy raz w historii zawody GP w pierwszej trójce zakończyło dwóch zawodników startujących pod polską flagą. Hampel potrafił w Pradze wykorzystać to, z czego słynie, czyli świetne wyjścia spod taśmy i ucieczki na dystansie.

4
/ 7

[b]

Dwa sezony, polskie gwiazdy dwa razy na podium[/b]

Tomasz Gollob przyznał kiedyś, że Marketę kocha się lub nienawidzi. Zwracał uwagę na szczególne warunki panujące i mocno zmieniające się na tamtejszym torze. Jazda na nim była wyczerpująca, a przykład mistrza pokazywał, że można w Czechach zarówno brylować, jak i jeździć za plecami rywali. W latach 2002-2009 ani razu nie dojechał do finału. W 2010, gdy mknął po upragnione złoto IMŚ, po drodze po raz drugi w karierze zwyciężył w Pradze. Trzeci był Jarosław Hampel, z którym w tamtym momencie tasowali się w klasyfikacji przejściowej cyklu. Rok później Hampel i Gollob przegrali w tej kolejności tylko z Gregiem Hancockiem.

5
/ 7

Brytyjczyk pogodził naszych reprezentantów

W rundzie zasadniczej zgarnął komplet 15 punktów. W półfinale dojechał do mety drugi, a w finale trzeci. Był to pierwszy znaczący sukces Macieja Janowskiego w karierze w GP, który przecież w 2015 roku debiutował w cyklu jako stały uczestnik. W Pradze przegrał z Taiem Woffindendem i Jarosławem Hampelem, dla którego było to czwarte drugie miejsce w Czechach i przy tym ostatnie w karierze podium w światowym cyklu, bo też krótko przed odniesieniem fatalnej kontuzji nogi. Sześć lat temu mieliśmy więc czwarty przypadek w historii, by na Markecie na podium znalazło się dwóch reprezentantów Polski.

6
/ 7

Życiowy turniej Janusza Kołodzieja

Przed dwoma laty zmagania światowej elity były dość szalone, bo do finału dojechała czwórka zawodników, z której żaden po fazie zasadniczej nie miał na koncie więcej niż 10 punktów. A jeszcze ten jedyny z dwucyfrowym dorobkiem - Jason Doyle i tak zajął na koniec miejsce tuż za podium. Runda w Czechach padła łupem Janusza Kołodzieja, co pozostaje jego jedyną wiktorią w cyklu GP w życiu. Jakby tego było mało, tamtego wieczoru trzeci był Patryk Dudek, który trzeci raz z rzędu dotarł do finału na praskim torze i drugi raz smakował szampana (był drugi w 2018). Piąty raz Marketa ujrzała na dekoracji dwójkę naszych rodaków.

7
/ 7

Dublet indywidualnego mistrza świata

O ile jeszcze debiut w Pradze wypadł dla Bartosza Zmarzlika udanie (piąte miejsce w 2016), o tyle trzy kolejne starty w stolicy naszych południowych sąsiadów były dla niego rozczarowujące, bowiem był dziewiąty, piętnasty i znów dziewiąty. Nie mogły więc dziwić jego szczere słowa, że Marketa nie należy do jego ulubionych miejsc, bo zawsze idzie jak po grudzie. Zmarzlik przełamał się w najlepszy możliwy sposób przed rokiem. Dwupak w Czechach zakończył się dla niego podwójną wygraną, która utorowała mu drogę do obrony mistrzostwa. Bieg finałowy drugiego dnia, gdy siedząc na błotniku, mijał Taia Woffindena, przeszedł do historii.

Źródło artykułu: WP SportoweFakty
Komentarze (0)