WP SportoweFakty / Kerem Kanter

Bohater z cienia, wielki wojownik. To zdjęcie mówi wszystko! [WYWIAD]

Karol Wasiek

Jego brat przez wiele lat był gwiazdą NBA, jest wrogiem publicznym w Turcji, a on świetnie sobie radzi w polskiej lidze. Właśnie awansował do wielkiego finału, rozegrał świetny mecz, mimo poważnej kontuzji. Mamy zdjęcie jego kostki!

To jeden z najlepszych transferów tego sezonu w Energa Basket Lidze. Turek Kerem Kanter znakomicie odnalazł się w zespole WKS-u Śląsk Wrocław, który w piątek - po 18 latach - awansował do wielkiego finału. Podkoszowy odegrał wielką rolę w tym sukcesie, mimo że w trakcie serii półfinałowej z Czarnymi Słupsk nabawił się poważnej kontuzji kostki! Ból był ogromny, ale koszykarz zdawał sobie sprawę, że zespół bardzo go potrzebuje w takim momencie sezonu. W decydującym spotkaniu zagrał wyśmienicie (20 pkt, 9 zbiórek), nawet nie schodząc na sekundę z boiska. To był szokujący obrazek!

Kanter jest młodszym bratem gracza NBA Enesa Freedoma (zmienił nazwisko), który w najlepszej lidze świata występuje od 2011 roku. To mocno kontrowersyjna postać, w Turcji jest wrogiem publicznym (głośno krytykuje prezydenta Recepa Erdogana). Okazuje się, że 29-latek ogląda mecze swojego brata, obaj są w stałym kontakcie.

- Pamiętam, że menedżer mówił do niego: "hej, może podpiszesz umowę w Śląsku i zagrasz z bratem?" Oczywiście to było w żartach, wiemy, że do tego nie doszło, choć nie ukrywam, że to moje marzenie, by kiedyś zagrać z nim w jednej drużynie. Nigdy tego nie doświadczyłem. To byłoby coś wspaniałego dla mnie i naszej rodziny - mówi nam Kerem Kanter.

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: absurdalna scena! Zobacz, co wymyślił ten "cwaniak" 

Karol Wasiek, WP SportoweFakty: Jak to możliwe, że zawodnik, który kilka dni temu odniósł kontuzję kostki zagrał 40 minut i otarł się o double-double (20 pkt, 9 zbiórek)?

Kerem Kanter, zawodnik WKS-u Śląska Wrocław: Chcesz coś zobaczyć?

Oczywiście.

Turek w tym momencie pokazuje na staw skokowy. Zdejmuje skarpetkę i mówi: "zobacz, tak wygląda moja kostka". (Jest ogromna, na dodatek cała sina, zdjęcie poniżej - przy. red.).

Nie wierzę! Ponawiam pytanie: jak to możliwe, że zagrałeś 40 minut po takiej kontuzji?

Kiedy ciężko pracujesz przez cały sezon i dochodzisz do takiego momentu, to nie możesz pozwolić na to, by uraz przekreślił cały twój dotychczasowy dorobek. Nawet nie brałem pod uwagę scenariusza, że nie zagram w 4. i 5. meczu tej rywalizacji. Jeśli bym nie zagrał, to przez całe lato bym tego żałował. Nie jest tajemnicą, że ból był duży, kostka jest cała sina i tutaj duże słowa uznania dla naszego sztabu medycznego, który wykonał kapitalną robotę, by postawić mnie na nogi. Dziękuję im za to!

Czy rozmawiałeś z trenerem Urlepem na temat liczby minut w tym meczu?

Tak. Powiedziałem mu, że jestem gotowy i może ze mnie korzystać w każdym momencie meczu. Też - analizując wcześniejsze spotkania - czułem, że dobrze czuję się w serii z Czarnymi i mogę w znaczący sposób pomóc drużynie. Zdałem sobie też sprawę z tego, że to jest moment, by wykorzystać swoje atuty w starciu z rywalami. Nie chodzi mi tylko o zdobywanie punktów czy zbiórki, ale też te elementy, które nie są zauważalne w statystykach. Uważam, że dobrze to wszystko zafunkcjonowało.

Bardzo często - nie tylko w tym meczu - oglądaliśmy Kerema Kantera, który "skradał się" po linii końcowej, czekając na podania od kolegów w dogodnym momencie. Najczęściej od Travisa Trice'a.

Tak, to ważny element w naszej grze. Nie ukrywam, że przez cały sezon zbudowaliśmy świetną relację z Travisem, można powiedzieć, że na boisku rozumiemy się bez słów. To jest prawdziwy lider naszej drużyny, myślę, że to najlepszy zawodnik w polskiej lidze. Kiedy on ma piłkę w rękach, to skupia na sobie uwagę czasami nawet trzech obrońców, co sprawia, że inni gracze mają nieco więcej miejsca. Staram się z tego korzystać i czytać różne ustawienia rywali, którzy przede wszystkim myślą o zatrzymaniu Trice'a. To otwiera grę dla innych. A Travis jest taki, że lubi kreować grę i podawać piłkę do kolegów. Więc to duża frajda z nim grać w jednym zespole.

Nie chciałeś zejść z boiska nawet na sekundę?

Nie, bo czułem się dobrze, nie byłem przesadnie zmęczony, trener też umiejętnie brał przerwy na żądanie, by dać nam nieco odpocząć. Myślę, że moja gra dawała dużo korzyści zespołowi, choć... nie byłem na pierwszym planie. Mam wrażenie, że rywale więcej uwagi poświęcali Travisowi czy Olkowi Dziewie.

Mam wrażenie, że jeśli mówi się o Śląsku, to najczęściej padają właśnie te nazwiska. O Kanterze aż tak dużo się mówi, a wiem, że we wrocławskim klubie podkreśla się, że jesteś najrówniej grającym zawodnikiem. Co ty na to?

Jest coś w tym jest, że faktycznie dużo osób mówi o Travisie czy Olku, ale ja lubię rolę gościa, który robi swoje i jest w cieniu. Rola "underdoga" mi bardzo podoba. Spójrz na moje statystyki w tym sezonie. Jestem w czołówce kilku statystyk, co chyba najlepiej świadczy o tym, że pomagam drużynie w odpowiedni sposób.

To najbardziej szalona seria, w jakiej brałeś udział w swojej karierze?

Tak, nie mam co do tego żadnych wątpliwości. Nie grałem jeszcze w takiej serii, gdzie gospodarz nie wygrałby ani jednego spotkania! Trudno mi znaleźć słowo, które dobrze opisałoby tę rywalizację. Myślę, że większość - ja też - myślała, że rywalizacja zakończy się po trzech meczach, po tym w świetnym stylu wygraliśmy dwa razy w Słupsku. Ale trzeba oddać szacunek rywalom, że podnieśli się i wrócili do serii w świetnym stylu. Naprawdę zagrali kapitalne mecze we Wrocławiu. Skopali nasze tyłki! To był jasny sygnał, że jeśli się nie obudzimy, to nie mamy czego szukać w Słupsku.

Kerem Kanter: Polska liga mnie zaskoczyła
Podobno mieliście wewnętrzne spotkanie, na którym - bez obecności trenerów - wyjaśniliście sobie pewne sprawy. Jak to wyglądało?

Faktycznie doszło do takiego spotkania. Trener Urlep dał zgodę na to, byśmy w swoim gronie przeanalizowali pierwszą kwartę czwartego spotkania i porozmawiali o tym, co nie działa w zespole. Mamy kilku doświadczonych zawodników, którzy sporo już wiedzieli w życiu i byli w tak trudnych momentach. Myślę, że ta rozmowa była nam bardzo potrzebna. Ale uprzedzam następne pytania: nikt nikogo nie obrażał, nie było brzydkich słów. To była merytoryczna dyskusja, poszukiwanie najlepszych opcji. Wszyscy powtarzali: "musimy wrócić do zespołowej i inteligentnej koszykówki, która dawała nam sporo korzyści w poprzednich meczach".

Czy po meczu wysłałeś wiadomość do brata, Enesa, który... od 2011 roku gra w lidze NBA? Jesteście w kontakcie?

Tak! Śledzi nasze wyniki, jest na bieżąco z tym, co dzieje się w polskiej lidze. W Polsce odległości między poszczególnymi miastami są na tyle duże, że mamy czas, by rozmawiać przez telefon. Zawsze zdaje mu konkretną relację z tego, co działo się podczas danego meczu. Zadaje dużo pytań, jest ciekawy, jak mi i drużynie idzie.

Jak wygląda jego obecna sytuacja na rynku?

Jest wolnym agentem i będzie szukał nowego pracodawcy podczas letniego okna transferowego. Wiem, że chce wrócić do NBA i pokazać, że nadal umie grać w koszykówkę na wysokim poziomie.

Kibice w żartach pytali, czy w trakcie sezonu dzwoniłeś do niego i proponowałeś możliwość wspólnej gry w Śląsku Wrocław.

To zabawna historia, bo jego menedżer oglądał nasz mecz w Belgradzie przeciwko Partizanowi w rozgrywkach EuroCup i mówił do niego: "hej, może podpiszesz umowę w Śląsku i zagrasz z bratem?" Oczywiście to było w żartach, wiemy, że do tego nie doszło, choć nie ukrywam, że to moje marzenie, by kiedyś zagrać z nim w jednej drużynie. Nigdy tego nie doświadczyłem. To byłoby coś wspaniałego dla mnie i naszej rodziny.

Zdjęcie kostki Kerema Kantera:

CZYTAJ TAKŻE:
Mocne słowa prezesa: Inni chcieli zniechęcić Tabaka!
Zaskoczył Polskę, zrobił wynik ponad stan. Teraz... musi szukać pracy
Zagrali "va banque" i co dalej? Znamy plany klubu!
Zrobił furorę i... odchodzi! Jego chce zabrać z Polski

< Przejdź na wp.pl