PAP / Adam Warżawa / Na zdjęciu: Dominik Wilczek (pierwszy z prawej)

Show w wykonaniu Polaka! Dał do myślenia... trenerowi kadry

Karol Wasiek

- Za 4-5 lat chcę być na stałe w kadrze, do tego dążę, po to ciężko pracuję - mówi Dominik Wilczek, który był bohaterem meczu Arki z Kingiem. Grał jak w transie przeciwko... byłemu pracodawcy!

Nowy trener kadry Igor Milicić zdecydował się na odświeżanie kadry. Co prawda środowisko domagało się tego już od dłuższego czasu, ale nikt nie spodziewał się tego, że 45-latek dokona tak wielkiej rewolucji! Zrezygnował z doświadczonych zawodników i postawił na młodość, najstarszy gracz ma... 29 lat.

Są nowe postacie, w tym gronie znalazł się m.in. Dominik Wilczek, syn Tomasza, czterokrotnego mistrza Polski. Zawodnik Asseco Arki Gdynia nie ukrywa, że był... mocno zaskoczony, gdy usłyszał o powołaniu do szerokiego składu kadry. Przedstawia swój konkretny plan na przyszłość.

"Za 4-5 lat chcę być w kadrze"


- Szczerze? Byłem mocno zaskoczony, gdy rano otrzymałem mnóstwo sms-ów z gratulacjami. Nie ukrywam, że kompletnie się tego nie spodziewałem. To jest gigantyczne wyróżnienie, motywacja do ciężkiej pracy, ale też znak, że idą w dobrą stronę, bo ktoś mnie dostrzegł i docenił - mówi.

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: takiego widoku zupełnie się nie spodziewała. "Co one robią?" 

Czy Igor Milicić już dzwonił? - pytamy 22-latka. - Jeszcze nie miałem okazji rozmawiać z trenerem kadry - odpowiada. - Nie osiadam na laurach, chcę jeszcze ciężej pracować. Za 4-5 lat chcę być w wąskim składzie reprezentacji Polski i grać na wysokim poziomie - deklaruje Dominik Wilczek.

Koszykarz był jednym z architektów sensacyjnego zwycięstwa w piątkowy wieczór. W Arenie Gdynia jego Asseco Arka, skazywana na pożarcie, pokonała rewelację ostatnich tygodni Kinga Szczecin 89:65. Wilczek dał show na przełomie trzeciej i czwartej kwarty. To był "teatr jednego aktora".

22-latek w krótkim odstępie czasu zaaplikował rywalom 14 punktów, trafiając cztery rzuty z dystansu z rzędu. To robiło wrażenie nie tylko na gdyńskich kibicach, ale też... szczecińskich, którzy zjawili się w hali. Po meczu przekazali koszykarzowi drobny upominek. Nadal jest tam pamiętany i... wychwalany. W Gdyni też wszyscy mówią o nim w samych superlatywach. "Pracowity, inteligentny, dąży do perfekcji" - słyszymy.

Były gracz Kinga nie miał litości dla swojego byłego pracodawcy. "Wilczek zjadł Wilka" - mówili fani gdyńskiego zespołu po meczu. 22-latek zakończył spotkanie z dorobkiem 20 punktów. Miał 8/12 z gry, w tym 4/7 z dystansu. Korzystał ze świetnych podań Novaka Musicia.

- Graliśmy szybko i konsekwentnie. Mieliśmy sporo otwartych pozycji, ja to wykorzystałem. Miałem swój moment pod koniec trzeciej kwarty. I to wtedy ruszyło! Jesteśmy taką drużyną, że jeśli złapie swój rytm, to trudno nas zatrzymać. W tym kierunku musimy podążać - przyznaje Wilczek.

Już nie są na dnie PLK


Gdynianie wygrali trzeci mecz w tym sezonie i tym samym opuścili ostatnie miejsce w ligowej tabeli Energa Basket Ligi. Na samym dnie są teraz ekipy z Dąbrowy Górniczej i Lublina (z dwoma zwycięstwami). W obozie Arki Gdynia jest zadowolenie, ale nikt nie popada w hurraoptymizm.

- Nasza obrona poszła do przodu, rozwijamy się w tym elemencie. W tym meczu byliśmy na 80 procent naszych możliwości pod względem energii, taktycznym i agresywności. Nie ukrywam, że ostatnie transfery Durkhama i Boykinsa dały nam też jakości w ataku - podkreśla trener Milos Mitrović.

Niewykluczone, że drużyna w najbliższym czasie zostanie jeszcze wzmocniona. Serb rozgląda się na rynku. Jest aktywny. - Jaka pozycja? Tego Karol nie mogę ci zdradzić - mówi z uśmiechem na twarzy.

CZYTAJ TAKŻE:
Andrej Urlep - sprawiedliwy furiat. Ile zostało z jego magii?
Kluby dzwoniły do Zamojskiego. Wiemy, co im powiedział [WYWIAD]
Wygrywają, a ja pytam o transfery. Może niepotrzebnie?
Cesnauskis: Kluby dzwonią po naszych graczy! Mówi, jak zareagował na słowa Mitrovicia

< Przejdź na wp.pl