Euro 2016: Łukasz Piszczek: Raczej jest niedosyt, niewiele zabrakło do półfinału

PAP/EPA / EPA/GUILLAUME HORCAJUELO
PAP/EPA / EPA/GUILLAUME HORCAJUELO

- Ostatnio cieszyliśmy się z karnych, teraz cieszył się przeciwnik. Szkoda. Tak jak Szwajcarzy ostatnio mogli czuć się lepsi od nas, tak teraz my na pewno nie byliśmy gorsi od Portugalii. A może nawet trochę lepsi - powiedział Łukasz Piszczek.

WP SportoweFakty: Macie takie poczucie, mimo porażki, że to była najlepsza polska drużyna od lat 80.?

Łukasz Piszczek:
- Co by było, jakbyśmy mieli najlepszy zespół, a nie wyszlibyśmy dalej? Tak jak było w 2012 roku. Już wtedy każdy miał takie oczekiwania, a to się nie poskładało. W tym Euro wiele innych rzeczy poskładało się na całość. Ale szkoda, że nie udało się wejść do strefy medalowej.

Gdyby był pan kibicem, przyszedłby przywitać taką drużynę po powrocie do Polski?

- Nie wiem. Jakbym miał siły to pewnie tak.

Portugalia była lepsza niż Szwajcaria?

- Chyba ze Szwajcarią gorzej nam szło. Dziś potrafiliśmy dłużej utrzymać się przy piłce. Zabrakło może konsekwencji w ostatniej fazie naszych akcji, gdzie mogliśmy niektóre ataki dużo lepiej poprowadzić.

Źródło: oficjalny kanał Opel Polska

Trudno się wam grało przeciwko Cristiano Ronaldo?

- Starałem się na to tak nie patrzeć. Tam zresztą grał nie tylko Ronaldo, ale też Nani, Sanches, Quaresma. Mieli naprawdę dobrą ofensywę, ale raczej sobie z nimi radziliśmy.

Z Renato Sanchesem zmierzy się pan w Bundeslidze czy jednak nie? Pojawiają się plotki o możliwym transferze.

- To w końcu wy, dziennikarze od tego jesteście. A ja mam ważny kontrakt z Borussią.

Przed turniejem mówiło się, że naszą siłą jest atak, a o obronę się obawiano, że trzeba lepić dziury. Na turnieju wyszło odwrotnie, to obrona była kluczowa.

- Na pewno miłe zaskoczenie dla wszystkich, potrafiliśmy stworzyć taki blok, że ciężko nam było strzelić bramkę. Może trochę to się odbiło na ofensywie, ale na turniejach trzeba tak grać. Ten turniej pokazał, że nie zawsze drużyna, która dominuje w posiadaniu piłki, wygrywa.

Kiedyś było odwrotnie, to dość nowy trend.

- Takie są te mistrzostwa. Na pewno formuła turnieju trochę to wymusiła, że nawet drużyna po dwóch porażkach może jeszcze awansować.

Drużyna, która ani razu nie przegrywała w tym turnieju, żegna się z nim, dalej gra zespół, który nie wygrał żadnego meczu w 90 minutach.

- Tak czasem jest, to Portugalia będzie walczyć o finał.

Jest niedosyt czy bardziej duma?

- Raczej niedosyt, bo każdy z nas wiedział, że jesteśmy blisko półfinału. Na pewno cieszymy się z tego, jak ten turniej się dla nas potoczył. Liczyliśmy na to, że dojdziemy przynajmniej do ćwierćfinału. Wiele osób w to nie wierzyło, a my tak. I dobrze że udało się to zrealizować. Nasza grupa na pewno nie była łatwa, ale poradziliśmy sobie w niej.

Zawodnicy, którzy sporo nam dali w tym turnieju, Kuba Błaszczykowski i Łukasz Fabiański, wymagali dziś pocieszenia.

- Tak, na pewno, Fabian nie złapał ani jednego karnego, Kuba swojego nie strzelił. Na pewno to byli zawodnicy, którzy bardzo się przyczynili do tego, gdzie doszliśmy. Byli to praktycznie najważniejsi aktorzy. Ale ja bym uznał całą drużynę. Zawsze ktoś się wyróżnia. Ale obaj są twardymi facetami, poradzą sobie z tym.

Miał pan kiedyś taką sytuację?

- W juniorach skutecznie wyleczyłem się ze strzelania karnych, dlatego byłem dopiero ósmy w kolejce. Jakby było trzeba, podszedłbym i strzelił, może padłoby na mnie... ale Kuba jest gościem, który nie w takich sytuacjach sobie radził w życiu.

Co dalej z tą drużyną, to początek czegoś fajnego?

- Zaraz ruszają kolejne eliminacje i oby skończyły się tak dobrze jak poprzednie.

Trafiliście z formą na turniej...

- Tak, trener mądrze szafował siłami. Niektórzy byli po ciężkich sezonach,  ale udało się gdzieś jeszcze trochę tych sił wykrzesać, do tego żebyśmy doszli tam, gdzie doszliśmy.

Macie poczucie że zespół cały czas się rozwija?

- Mam taką nadzieję. Mamy fajną grupę zawodników, dochodzą też młodzi, którzy naprawdę wiedzą, co zrobić z piłką. Potrzebują jeszcze trochę ogrania. Ale jeśli dalej będzie to tak prowadzone, to dobrze. Wiadomo, że oczekiwania teraz wzrosną, ale trzeba umieć sobie z tym radzić.

Co boli bardziej, porażka z Portugalią teraz czy w poprzednich mistrzostwach Europy?

- Każda boli. W 2008 roku praktycznie już po dwóch meczach byliśmy poza turniejem, w 2012 nie potrafiliśmy unieść ciężaru turnieju, nie poradziliśmy sobie. Tu na pewno jestem zadowolony, że drużyna mentalnie sobie poradziła, nie przestraszyliśmy się żadnego z przeciwników. Potrafiliśmy unieść tę presję, bo wiedzieliśmy, że w Polsce są bardzo duże oczekiwania. Zagraliśmy turniej, na jaki każdy by liczył.

Po raz pierwszy przyśpiewka "Polacy nic się nie stało" ma pozytywny wydźwięk.

- Ech, nie chcę tego słuchać.

Rozmawiał Marek Wawrzynowski w Marsylii.

Advertisement Advertisement
Advertisement Advertisement
Źródło artykułu: