Analiza: Co reprezentacja Polski zyskała podczas finałów Euro 2016

Reprezentacja Polski pod wodzą Adama Nawałki zapisała się już w historii polskiego futbolu. Udanym występem na Euro 2016 wysłali komunikat do innych drużyn, że stanowią poważną siłę, z którą wszyscy powinni się liczyć.

 Redakcja
Redakcja
PAP/EPA / EPA/PETER POWELL

Wygraliśmy spokój

Miejsce wśród ośmiu najlepszych zespołów Starego Kontynentu wywalczone przez kadrowiczów Adama Nawałki jest wynikiem, na który kibice w Polsce czekali od kilku dekad. Biało-Czerwoni zapracowali na szacunek, ale także wysłali komunikat do innych reprezentacji, że stanowią poważną siłę, z którą wszyscy powinni się liczyć. Czy francuski sukces stanie się podstawą trwałego awansu naszej drużyny narodowej w europejskiej i światowej hierarchii?

Zespół budowany i prowadzony przez Nawałkę już zapisał się w historii polskiego futbolu. I to nie tylko dlatego, że w trwającym stuleciu reprezentacja nawet nie zbliżyła się do wyniku osiągniętego podczas finałów Euro 2016. Matematyka jest bezlitosna dla poprzedników obecnego selekcjonera - w poprzednich czterech poważnych turniejach, w których w XXI wieku biało-czerwoni występowali, udało się ugrać (w 12 meczach), dokładnie tyle, ile obecna kadra zgromadziła w pięciu spotkaniach we Francji. Czyli dwa zwycięstwa i trzy remisy (MŚ '02 - wygrana; MŚ '06 - wygrana; ME '08 - remis; ME '12 - dwa remisy). A przecież teraz skala trudności była - od pewnego momentu - o wiele wyższa, nierozstrzygnięte po 90 minutach rezultaty w starciach ze Szwajcarią i Portugalią oznaczały przecież dogrywki, a potem rzuty karne, które decydowały o losach awansu w fazie pucharowej francuskiej imprezy.

Dzięki niespotykanie wcześniej skutecznej postawie, w najnowszym rankingu FIFA biało-czerwoni co najmniej wyrównają nasze najwyższe notowanie w dziejach klasyfikacji. Osiągnięcie zespołu Pawła Janasa z 2005 roku, kiedy nasz zespół plasował się na 17 miejscu, poprawiła dwa lata później (o jedną lokatę) drużyna prowadzona przez Leo Beenhakkera. Była spora szansa, że Nawałka, który uczył się fachu selekcjonera również od doświadczonego Holendra, poprawi najlepsze dotąd miejsce (sytuację skomplikowała przegrana seria rzutów karnych z Portugalczykami), ale chyba żadnego fana nie trzeba przekonywać, że obecność w okolicach czołowej 15. globu - nawet przy lansowanej z uporem przez Franciszka Smudę tezie, że rankingi nie grają - to już jest coś. Zwłaszcza jeśli weźmiemy pod uwagę fakt, że do La Baule reprezentacja wybrała się jako 27. zespół świata, zaś kiedy obecny trener obejmował kadrę w listopadzie 2013 roku, była notowana na 78. pozycji w zestawieniu FIFA.

To jeszcze nie było apogeum

Zatem, nawet biorąc poprawkę na ułomności sporządzania rankingu przez światową federację piłkarską, również ta klasyfikacja jest doskonałą miarą postępu, jakiego polska drużyna dokonała pod wodzą Nawałki. Na dodatek po raz pierwszy od 1982 roku mieliśmy okazję obserwować reprezentację Polski, która rosła podczas turnieju. O ile po wspomnianym mundialu w Hiszpanii sprzed 34 lat zespół, który awansował na docelową poważną imprezę, apogeum osiągał na koniec eliminacji, o tyle obecna ekipa najlepszy futbol, poparty konkretnymi wynikami, grała w finałach, w których konkurencja jest mocniejsza niż w kwalifikacjach. Co oczywiście dowodzi, że kadra została nie tylko właściwie wyselekcjonowana, ale i należycie przygotowana do występu zwieńczającego dwuletni okres budowania zespołu.

ZOBACZ WIDEO #dziejesienaeuro. Adam Nawałka rozbił bank. "Dwukrotna podwyżka i premia milion euro"

Nawałce i jego ludziom udało się przełamać barierę niemożności, jeśli idzie o wypracowanie właściwej formy fizycznej i mentalnej przed turniejem. Co stanowi, zwłaszcza jeśli selekcjoner zostanie na posadzie - co dotąd nie było wcale przesądzone, ponieważ umowę z PZPN ma ważną do 31 lipca - świetny prognostyk przed kolejnymi startami. Zostały bowiem wypracowane wzorce, z których będzie można korzystać w następnych latach. A przecież optymizm powinien wzbudzać również fakt, że wiodący zawodnicy tej drużyny w komplecie - jeśli oczywiście na przeszkodzie nie staną względy zdrowotne - rozpoczną walkę o przepustki do rosyjskiego mundialu. I tak naprawdę dopiero podczas MŚ '18 aktualna kadra może osiągnąć swoje apogeum. Łukasz Piszczek i Kuba Błaszczykowski, a zatem najstarsi gracze z wyjściowego składu, mają po 31 lat, więc przy obecnym rozwoju medycyny za dwa lata nie powinni jeszcze obniżyć lotów. Z kolei Arek Milik, Bartek Kapustka, Piotr Zieliński, Filip Starzyński, Karol Linetty, czy Mariusz Stępiński mają szansę znacznie się rozwinąć. Co automatycznie powinno przełożyć się na wzrost rywalizacji w drużynie, a co za tym idzie - także jakości. No i zwiększyć taktyczny wachlarz selekcjonera. Suma turniejowego obycia, wliczając także francuskie doświadczenia rezerwowych na Euro 2016, także wzrosła nieporównywalnie do stanu sprzed startu w trwających jeszcze mistrzostwach Europy. I to również może wpłynąć na wzrost nie tylko pewności siebie u zawodników, ale i wartości całego zespołu, którego głównym atutem była podczas mistrzostw Europy gra kolektywna, oparta o dobrą organizację gry (szczególnie w destrukcji), zgrany skład i dobrze wyćwiczone schematy oraz zachowania całych formacji.

Dobry wynik zawdzięczamy oczywiście w pierwszej kolejności pracy Nawałki, który na niespotykany wcześniej poziom wydźwignął (czytaj: w pełni sprofesjonalizował) zarządzanie obowiązkami sztabu i całej drużyny. Logistycznie zawsze wszystko było zapięte na ostatni guzik, choć liczba współpracowników selekcjonera dokładających się do końcowego wyniku była rekordowo duża. Prawda jest jednak taka, że w obecnych czasach - chcąc nadążyć za europejską czołówką - po prostu nie sposób inaczej ułożyć roboty związanej z monitorowaniem kandydatów do reprezentacji, ich właściwym przygotowaniem w każdym z wymaganych pod kątem rywalizacji aspektów (kondycja, siła, szybkość, mentalność, zdolności regeneracyjne), podglądaniem rywali, raportowaniem i analizą wszystkich zebranych informacji. Nawałka był w wielu dziedzinach prekursorem, a że jest pracoholikiem, i równie dużo, co od siebie wymagał także od współpracowników, efekty były satysfakcjonujące. A nawet - w sensie konkretnego wyniku - przerosły racjonalne oczekiwania. Nie oszukujmy się bowiem - o ile po serii rzutów karnych w starciu z Portugalią, w której kosztownie pomylił się Kuba Błaszczykowski wszyscy jako kibice odczuwaliśmy niedosyt, o tyle przed turniejem awans do ćwierćfinału bez porażki na koncie wzięlibyśmy w ciemno.

I słusznie, bo trzeba pamiętać, z jakiego pułapu biało-czerwoni startowali. Reprezentacja Polski w finałach mistrzostw świata w 2002 i 2006 roku nie wyszła z grupy, natomiast na dwa kolejne mundiale w ogóle nie wywalczyła kwalifikacji. Niby były to trzecie z kolei mistrzostwa Europy z naszym udziałem, ale pierwsze podejście z 2008 roku skończyło się zawstydzającym dorobkiem jednego punktu, zaś drugie (również zakończone totalną klapą) - nasza drużyna zawdzięczała roli współgospodarza Euro 2012. Czyli tak naprawdę przed France '16 zespół znajdował się w międzynarodowym niebycie, z którego wyszedł dopiero po zwycięstwach nad Irlandią Północną oraz Ukrainą i remisie z Niemcami we Francji. A potem jeszcze co nieco dołożył!

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×