Max Verstappen wygrał GP Hiszpanii, a Sergio Perez dojechał do mety na drugiej pozycji, ale niewiele brakowało, a kierowcy Red Bull Racing musieliby rozpoczynać ostatni wyścig Formuły 1 z alei serwisowej. Zadecydowało o tym osiem sekund. Wszystko przez temperaturę paliwa w obu samochodach "czerwonych byków".
Ekipy F1 starają się utrzymywać niższą temperaturę paliwa tak długo, jak to tylko możliwe, aby nieco poprawić osiągi bolidów. Następnie szybko podwyższają temperaturę, doprowadzając ją do regulaminowego poziomu.
Aston Martin przy okazji GP Miami popełnił błąd polegający na tym, że zespół zbyt późno rozpoczął proces podnoszenia temperatury paliwa. W efekcie Sebastian Vettel i Lance Stroll musieli ruszać do wyścigu z alei serwisowej. Teraz to samo groziło Red Bullowi.
ZOBACZ WIDEO Wielki powrót do KSW. To będzie przyszły mistrz organizacji?
- Przeoczyliśmy fakt, że temperatura w Barcelonie się zmieniła. Zauważyliśmy to w ostatniej chwili i uruchomiliśmy silniki w bolidach, aby rozgrzać paliwo - powiedział "F1 Insider" Helmut Marko, doradca Red Bulla ds. motorsportu.
Efekt był taki, że Verstappen i Perez w ostatniej chwili ruszyli na pola startowe. Co ciekawe, gdy Marko był pytany o to jeszcze w niedzielę, nie był zbyt wylewny. - Mamy tak wysokie temperatury, że potrzebowaliśmy wprowadzić parę poprawek w bolidach w ostatniej chwili - stwierdził wówczas Austriak.
Z informacji "F1 Insider" wynika, że począwszy od GP Hiszpanii temperatura paliwa w bolidach musi być o 10 st. C niższa niż temperatura otoczenia na dwie godziny przed startem wyścigu. Skoro w niedzielę w Barcelonie było 35 st. C, to paliwo mogło osiągąć maksymalnie 25 st. C. Do momentu GP Miami miała jednak obowiązywać inna zasada - paliwo mogło mieć 18 st. C.
Red Bull przypomniał sobie o zmianie wytycznych w ostatniej chwili, z czego doskonale zdawał sobie sprawę szef Ferrari, który obserwował popłoch w szeregach "czerwonych byków". - Nie wiem, co tam się działo. Jednak mogę sobie wyobrazić, że miało to coś wspólnego z temperaturą paliwa w zbiornikach bolidów - komentował sytuację Mattia Binotto, który ma nadzieję, że zabiegi stosowane przez rywala są zgodne z przepisami.
- W tej kwestii w pełni ufam FIA - dodał szef Ferrari.
Czytaj także:
Przedwczesna radość Mercedesa. Rywale studzą optymizm Niemców
Zespół Kubicy może zaskoczyć w GP Monako. Będzie podium?