Syn miliardera pod presją. Nie uratują go nawet pieniądze

Materiały prasowe / Williams / Na zdjęciu: Nicholas Latifi
Materiały prasowe / Williams / Na zdjęciu: Nicholas Latifi

Jego ojciec wyłożył ponad 35 mln dolarów, dzięki czemu zastąpił Roberta Kubicę w Williamsie. Po trzech latach kariera Nicholasa Latifiego w F1 zbliża się ku końcowi. - Skłamałbym, gdybym powiedział, że moje miejsce w ekipie jest bezpieczne - mówi.

Był początek 2019 roku, gdy Robert Kubica cieszył się z powrotu do Formuły 1 w barwach Williamsa, a Nicholas Latifi zostawał rezerwowym brytyjskiej ekipy. Jego ojciec zapłacił wówczas ok. 5-6 mln dolarów, by Kanadyjczyk mógł wystąpić w kilku treningach F1. Nieoficjalnie wiadomo, że przy tej okazji zawarto też inną umowę.

Latifi już na początku 2019 roku niemal zapewnił sobie miejsce w Williamsie w kolejnym sezonie, obiecując zespołowi ok. 30-35 mln dolarów za awans do roli etatowego kierowcy. Dlatego jasne było, że Kubica nie ma szans na pozostanie w stajni z Grove. Kilka miesięcy później Polak ogłosił swoje odejście z brytyjskiego zespołu, a Kanadyjczyk po zdobyciu superlicencji został przedstawiony jak nowy kierowca Williamsa.

Latifi uratował Williamsa

Gdyby nie Kanadyjczyk i jego ojciec-miliarder, Williamsa być może nie byłoby już w F1. Gdy nadeszła pandemia, a brytyjski zespół miał problemy z płynnością finansową, właściciel firmy Sofina Foods poratował Brytyjczyków pożyczką w wysokości kilkudziesięciu milionów dolarów.

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: wchodziła pod kosz i nagle... Coś niesamowitego!

Czasy się jednak zmieniają. Kryzys związany z COVID-19 ostatecznie doprowadził do sprzedaży zespołu przez rodzinę Williams. W ekipę od jesieni 2020 roku inwestują zarządcy funduszu Dorilton Capital, a pieniądze Latifiego nie są im już potrzebne.

Kierowca z Montrealu w debiutanckim sezonie nie zdobył ani jednego punktu w F1. Nieco lepiej było w roku ubiegłym, kiedy to wywalczył 7 "oczek". W obecnej kampanii znów regularnie zamyka stawkę, podczas gdy Alexander Albon jest w stanie walczyć o miejsca w punktowanej dziesiątce. Dlatego od wielu tygodni spekuluje się, że syn miliardera może nawet nie dokończyć sezonu 2022.

Następca już wybrany?

Biorąc pod uwagę, że Williamsa łączą różnego rodzaju umowy sponsorskie z firmami Latifiego, rozwiązanie kontraktu jeszcze w tym sezonie wydaje się mało prawdopodobne. Brytyjczycy musieliby zapłacić 26-latkowi i jego ojcu sowite odszkodowania. Jednak jeszcze w czerwcu zespół z Grove może ogłosić nazwisko następcy Latifiego.

Nieoficjalnie wiadomo, że Williams dogadał się z Alpine ws. wypożyczenia Oscara Piastriego. 21-latek uważany jest za ogromny talent, a dodatkowo Francuzi mieli zapewnić Brytyjczykom małe wsparcie finansowe w zamian za jego wybór. Zespół połączy tym samym przyjemne z pożytecznym - będzie miał utalentowanego kierowcę z pakietem sponsorskim. Obecnie ma większe pieniądze, ale za to zawodnika bez talentu.

- Piastri jest zbyt dobry, aby nie być w F1 - powiedział ostatnio w Sky Sports Martin Brundle, były kierowca i ekspert telewizyjny.

- Zgodziłbym się z argumentem, że obecnie w F1 są kierowcy, którzy nie są tak dobrzy jak Oscar - dodał Laurent Rossi, dyrektor generalny Alpine, najpewniej mając na myśli właśnie Latifiego.

To najpewniej ostatni sezon Latifiego w F1
To najpewniej ostatni sezon Latifiego w F1

Co na to Kanadyjczyk? Pojawiające się plotki sprawiają, że trudno cieszyć mu się występem w GP Kanady. To pierwsza okazja do jazdy przed własną publicznością dla Latifiego, bo wyścig F1 w Montrealu w latach 2020-2021 nie dochodził do skutku z powodu pandemii koronawirusa.

- Muszę poprawić swoje wyniki. Skłamałbym, gdybym powiedział, że moje miejsce w ekipie jest bezpieczne. Zdaję sobie sprawę, że sytuacja musi się zmienić.Jednak od marca nie czuję się dobrze w samochodzie. Mój zespołowy partner radzi sobie lepiej, bo szybciej przystosował się do realiów nowych bolidów F1 - powiedział Latifi w "Le Journal de Montreal".

Łukasz Kuczera, WP SportoweFakty

Czytaj także:
Red Bull spodziewa się kontry Ferrari. To jeszcze nie jest koniec walki
Szykuje się powrót do F1. Jest kandydat na miejsce Schumachera

Komentarze (0)