Od miesięcy spekulowano, że Porsche w roku 2026 wejdzie do Formuły 1 i zostanie partnerem Red Bull Racing. Ostatnie tygodnie przyniosły ujawnienie wielu niuansów wielomilionowej transakcji, która na ostatniej prostej nieco się skomplikowała. Ostatnie doniesienia z padoku F1 wskazują wprost, że Niemcy nie przejmą 50 proc. udziałów w ekipie z Milton Keynes.
Jak nie wiadomo o co chodzi, to chodzi o pieniądze - tak można podsumować fiasko rozmów Red Bulla z Porsche. Szefowie zespołu F1 uznali, że na przestrzeni ostatnich miesięcy znacząco wzrosła jego wartość. Dodatkowo zażądali gwarancji niezależności i nie chcieli, by firma ze Stuttgartu ingerowała w kluczowe sprawy. Dla Niemców było to nie do pomyślenia w sytuacji, gdy wykładają na stół kilkaset milionów dolarów.
- Nigdy nie podpisaliśmy prawnie wiążącej umowy, więc nie można mówić, że są jakieś pęknięcia między Red Bullem a Porsche - tak ostatnie doniesienia skomentował w gazecie "Osterreich" Helmut Marko.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: tenisiści czy piłkarze? Jest forma!
- Jesteśmy najbardziej atrakcyjną panną młodą, ale niekoniecznie chcemy wziąć ślub. Nie mogliśmy się zgodzić na warunki Porsche i nie będziemy im sprzedawać swoich akcji. Nie jesteśmy Porsche Supercup - dodał doradca Red Bulla ds. motorsportu.
Porsche znalazło się w trudnym położeniu, bo firma ma niewiele czasu, by zgłosić FIA swoje dołączenie do F1 jako producent silników w roku 2026. W ostatnich dniach Niemcy mieli rozpocząć rozmowy z McLarenem, gdzie szefem zespołu jest Andreas Seidl. Niemiecki inżynier wcześniej zarządzał działem motorsportowym w Porsche i odpowiadał za wyścigi długodystansowe WEC.
Alternatywą dla Red Bulla ma być ponowna współpraca z Hondą, która może wrócić do F1 w roku 2026. Marko doniesienia mediów na ten temat nazwał "spekulacjami". - Pociąg odjechał już ze stacji - stwierdził 79-latek.
Jak odbierać słowa Helmuta Marko? Po tym jak Honda ogłosiła odejście z F1, "czerwone byki" założyły spółkę Red Bull Powertrains i wybudowały nowoczesną fabrykę obok już istniejących zakładów w Milton Keynes. Zespół dokonał też rekrutacji ponad 300 specjalistów z zakresu jednostek napędowych, głównie z Mercedesa. Dlatego Red Bull jest przekonany, że stać go na to, by w pojedynkę stworzyć wydajny silnik F1 nowej generacji.
Czytaj także:
Ferrari zrównane z ziemią po kolejnym błędzie. Jest odpowiedź ekipy
Wybuch agresji Lewisa Hamiltona. Są przeprosiny Brytyjczyka