F1 nie dla szejków z Bliskiego Wschodu? "To nie wyglądałoby dobrze"
Arabia Saudyjska jest gotowa nabyć F1 za ponad 20 mld dolarów. Amerykanie z Liberty Media odrzucili pierwszą ofertę, ale szejkowie nie wykluczają jej ponowienia. Helmut Marko ocenia jednak, że szanse na dopięcie transakcji są niewielkie.
Transakcję może próbować zablokować Mohammed ben Sulayem. Prezydent FIA ostatnio uznał, że cena 20 mld dolarów za F1 jest zawyżona. Jego słowa wywołały wściekłość wśród szefów Liberty Media i zespołów, bo tego typu zachowanie jest działaniem na szkodę królowej motorsportu.
Ostatni raport "Forbesa", który oszacował wartość F1 na nieco ponad 17 mld dolarów, wskazuje, że propozycja Saudyjczyków wcale nie jest przesadzona. Mimo to, transakcja raczej nie dojdzie do skutku. - Wydaje mi się, że to nie wyglądałoby zbyt dobrze. Przejście z kraju, który organizuje najwięcej wyścigów w F1 (Stany Zjednoczone - dop. aut.) do kraju o nieco innej charakterystyce kulturowej - powiedział Helmut Marko, cytowany przez agencję GMM.
ZOBACZ WIDEO: Mróz, wichura, a on wspinał się w takim stroju. Hit sieci!- Jeśli mówimy o kwestiach handlowych, to bardziej prawdopodobna jest sprzedaż F1 komuś, jeśli mogę tak powiedzieć, z bliższych nam kręgów i ładów korporacyjnych - dodał doradca Red Bull Racing ds. motorsportu.
Słowa 79-latka mogą nie spodobać się na Bliskim Wschodzie. Wszakże Arabia Saudyjska to obecnie największy sponsor F1. Królowa motorsportu podpisała 10-letni kontrakt z firmą Aramco, a także wieloletnie porozumienie ws. organizacji GP Arabii Saudyjskiej. W ten sposób reżim z Rijadu zapewnia F1 ponad 100 mln dolarów rocznie.
Fortunę do budżetu F1 wpłacają też takie państwa jak Katar, Bahrajn i Zjednoczone Emiraty Arabskie. W efekcie jeden wyścig na Bliskim Wschodzie zapewnia dyscyplinie większe dochody niż cały sezon w Europie.
Czytaj także:
Orlen zadba o następcę Kubicy w F1? "Zrobimy wszystko"
Ford coraz bliżej F1. "Wymaga to rozważenia"