Z nieba do piekła - tak wyglądał start sezonu Formuły 1 w wykonaniu Ferrari. Zimą z Maranello docierały sygnały, że zespół dokonał kroku naprzód i rzuci wyzwanie Red Bull Racing w walce o tytuł. Rzeczywistość szybko zweryfikowała doniesienia włoskiej prasy. Na dodatek powróciły dawne demony, czyli awarie jednostki napędowej. Z tego powodu Charles Leclerc stracił podium w Bahrajnie.
Ferrari z entuzjazmu w pesymizm
Sytuacji wokół Ferrari nie jest w stanie zrozumieć nawet Robert Kubica. - Dopóki nie wiesz jak inni sobie radzą, to nie jesteś w stanie wyciągać wniosków. Dlatego ten cały optymizm przed tym sezonem był według mnie na wyrost. Czy ludzie myśleli, że inni się nie poprawią, a Ferrari swoimi poprawkami zaskoczy? Czy może to było sztuczne i robiono dym tylko po to, aby było pozytywnie? Tyle że to nie ma sensu, bo stoper zawsze wszystko weryfikuje - powiedział w rozmowie z WP SportoweFakty.
- Jestem jednak zaskoczony, że w Ferrari tak szybko przechodzi się z entuzjazmu w pesymizm. Widocznie ludzie tak lubią - dodał Kubica.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: to się nazywa urlop! Relaks Jędrzejczyk pod palmami
Argumentów za tym pesymizmem było sporo. Włoska prasa zaczęła krytykować zespół, z firmy odszedł główny projektant David Sanchez, a w przededniu GP Azerbejdżanu stało się jasne, że Laurent Mekies widzi swoją przyszłość w Alpha Tauri i to pomimo faktu, że obecny dyrektor sportowy Ferrari ma wieloletni kontrakt. Od sezonu 2024 Mekies ma zostać szefem konkurencyjnej ekipy, choć jego obecny pracodawca na razie nie chce o tym słyszeć.
Pod znakiem zapytania stanęła też przyszłość Charlesa Leclerca. Monakijczyk, którego umowa wygasa po sezonie 2024, ma być zainteresowany przenosinami do Mercedesa. On sam w Baku zaprzeczył tym plotkom. Później dał natomiast kibicom mnóstwo frajdy. Zdobył pole position - po raz trzeci z rzędu w Baku.
- Całe Ferrari potrzebowało tego pole position. To część pracy każdego zespołu w F1, musimy sobie radzić z plotkami i presją. Rywalizacja w takich warunkach jest trudniejsza, a my odpowiedzieliśmy na spekulacje bardzo dobrze. To świetna wiadomość dla całej ekipy - powiedział Monakijczyk w rozmowie z serwisem F1.
Wygranie kwalifikacji to pocieszenie dla Leclerca, który zaczął sezon od awarii w Bahrajnie i wypadku w Australii. Natomiast w Arabii Saudyjskiej musiał odbyć karę w związku z wymianą silnika. W efekcie ma tylko 6 punktów na swoim koncie. - Początek sezonu nie jest najlepszy, ale zobaczymy, co przyniesie sobotni sprint i niedzielny wyścig. Spodziewam się, że będzie trudniej - dodał lider Ferrari.
Rywale ostrzegają przed Ferrari
Czy GP Azerbejdżanu okaże się przełomowe dla Włochów? Tego nie wyklucza Fernando Alonso. Zdaniem Hiszpana, dotychczasowe Grand Prix nieco zamazały obraz i nie pokazały prawdziwego potencjału bolidu z Maranello. - W Arabii Saudyjskiej też byliby w pierwszym rzędzie, gdyby nie kara dla Charlesa. Ferrari jest w tym roku szybkie, ale ma pecha - ocenił lider Aston Martina, który w piątek zanotował najgorszy występ w "czasówce" w tym sezonie.
Charles Leclerc w kwalifikacjach do GP Azerbejdżanu pokonał Maxa Verstappena o 0,188 s. Nie oznacza to jednak, że na Red Bull Racing padł blady strach. - Ferrari ma najmocniejszy silnik. Na dystansie jednego okrążenia mogą walczyć o najwyższe lokaty, ale mam nadzieję, że w wyścigu już tak nie będzie - ocenił Helmut Marko, doradca Red Bulla, cytowany przez racingnews365.com.
Czy Baku może być punktem zwrotnym dla Ferrari? W to wierzy dyrektor sportowy zespołu, który już wkrótce... powinien opuścić Maranello. - Charles jest mocny w kwalifikacjach, ale w Baku jest zawsze w stanie dać z siebie trochę więcej. Ma tu pole position od kilku lat bez przerwy. Od ostatniego wyścigu ciężko pracowaliśmy i już w Melbourne zauważyliśmy pozytywne zmiany, choć nie przyniosło nam to punktów - powiedział Laurent Mekies.
- Odpowiedź na to, czy staliśmy się bardziej konkurencyjni, poznamy dopiero w niedzielę, biorąc pod uwagę pewne kompromisy. W Baku żaden z zespołów nie miał też czasu, by przygotować się do wyścigu - dodał Mekies, zwracając uwagę na zmieniony harmonogram weekendu F1.
W sobotę czeka nas pojedynek sprinterski (godz. 10.30) oraz sprint (godz. 15.30). Już one pokażą, czy Ferrari słusznie miało podstawy do optymizmu. Relacje z obu sesji w WP SportoweFakty.
Łukasz Kuczera, dziennikarz WP SportoweFakty
Czytaj także:
- Możesz się poczuć jak Robert Kubica. Jazda bolidem F1 dla Kowalskiego
- Max Verstappen grozi odejściem z F1. Powiedział, co mu się nie podoba