Najlepszy tegoroczny wynik George'a Russella w F1 to 11. pozycja w GP Niemiec. Kierowca Williamsa otarł się wtedy o zdobycz punktową, którą ostatecznie wywalczył Robert Kubica. Polak został bowiem sklasyfikowany na 10. miejscu. Wpływ na tak wysokie lokaty Kubicy i Russella na Hockenheim miały dyskwalifikacje kierowców Alfy Romeo oraz szereg wypadków.
Sporo działo się też w końcówce GP Brazylii. Awaria Valtteriego Bottasa, wypadek kierowców Ferrari, a następnie kontakt Lewisa Hamiltona z Alexandrem Albonem sprawiły, że w krótkim odstępie czasu dwukrotnie doszło do neutralizacji. Pojawienie się samochodu bezpieczeństwa sprawiło, że stawka F1 zbliżyła się do siebie.
Czytaj także: Kubica słusznie zaatakował Williamsa
W ten sposób Russell znalazł się bardzo blisko punktowanej dziesiątki. - To był długi i dziwny wyścig. Najpierw długo jechałem samotnie z tyłu, a potem nagle zostałem wypchnięty do środka stawki wskutek powstałego zamieszania - powiedział 21-latek w rozmowie z oficjalnym serwisem F1.
ZOBACZ WIDEO: Robert Kubica otwarty na starty poza F1. "Chodzi też o rozwój. Chcę się ścigać"
- Dałem z siebie wszystko. Próbowałem wyprzedzać tu i tam, ale nie byłem w stanie zrobić nic więcej. To dwunaste miejsce to było nasze maksimum. Dlatego nawet nie pomyślałem o punktach - dodał.
Russell może sobie jednak pluć w brodę, bo znalazł się ledwie 1,6 s za Daniiłem Kwiatem, który jako ostatni zdobył punkty w GP Brazylii.
Czytaj także: Sędziowie celowo odpuścili Williamsowi?
Brytyjczykowi w Brazylii uciekła doskonała okazja, aby zdobyć punkty w tym sezonie. Bo wszystko wskazuje na to, że Russell zakończy rok w F1 z zerowym dorobkiem. - Fajnie, że chociaż znajdowałem się w środku tej bitwy. Problem jest jednak taki, że cała stawka zwalniała i jechała takim tempem, które odpowiada naszemu poziomowi, gdy my ciśniemy na 100 proc. - podsumował.