W niedzielę Boris Johnson zaprezentował plan wstępnego odmrażania gospodarki w Wielkiej Brytanii. Nie znalazło się w nim zbyt wiele konkretów i szczegóły są ciągle opracowywane, ale jedno jest niemal pewne - osoby wjeżdżające na teren Wysp będą musiały poddać się 14-dniowej izolacji. Dopiero po jej zakończeniu będą mogły wrócić do normalnych obowiązków.
Ten obowiązek uderzył w Formułę 1, która według nieoficjalnych informacji planuje 19 i 26 lipca zorganizować dwa wyścigi na torze Silverstone. Problem w tym, że 12 lipca ma się odbyć runda F1 na torze w Austrii. Pracownicy F1 i kierowcy nie zdążyliby zatem odbyć 14-dniowej izolacji w Wielkiej Brytanii.
- Poczekamy na szczegóły. Rozmawiamy z brytyjskim rządem o naszych planach dotyczących bezpiecznego wznowienia wyścigów - mówił w poniedziałek rzecznik F1 w rozmowie z "Motorsportem".
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: Robert Lewandowski założył maseczkę i... popełnił błąd. Celowo
Teraz z Wielkiej Brytanii dochodzą nowe informacje. Wirusolog Jeremy Rossman zaproponował rządowi, aby okres obowiązkowej izolacji skrócić do ledwie pięciu dni. Równocześnie takie osoby byłyby automatycznie badane na obecność koronawirusa. Zdaniem Rossmana, takie rozwiązanie byłoby bezpieczne i nie miałoby też tak drastycznych skutków dla brytyjskiej gospodarki.
W rozmowie z "Forbesem" jeden z ministrów rządu Johnsona potwierdził, że rząd bierze pod uwagę wprowadzenie krótszego okresu izolacji. Nie wiadomo jednak, czy dotyczyłby on wszystkich, czy też niektóre grupy społeczne mogłyby liczyć na specjalne traktowanie.
Właśnie problemy związane z tym, że poszczególne kraje wprowadzają różne przepisy i inaczej podchodzą do walki z koronawirusem sprawiają, że Formuła 1 ciągle nie przedstawiła swoich konkretnych planów na wznowienie sezonu. Nawet kierowcy nie wiedzą, jak będzie wyglądać kalendarz po rozegraniu dwóch wyścigów w Austrii.
Czytaj także:
Robert Kubica i Nick Heidfeld. Szorstka relacja kierowców
Lewis Hamilton odrzucił ofertę Ferrari