Nigel Mansell startował w Formule 1 w latach 1980-1992. W swoim ostatnim sezonie wywalczył tytuł mistrzowski. Brytyjczyk przyznał, że nie podoba mu się obecna F1.
- Po śmierci Ayrtona Senny dyscyplina stała się bezpieczniejsza, ale tory stały się zbyt sterylne. Wcześniej F1 była niesamowitym sportem, kierowcy byli bohaterami - skomentował Mansell w rozmowie z portalem sport1.de.
- Każdy błąd był surowo karany. Tylko ci, którzy mieli odwagę, mogli wjeżdżać w zakręty z prędkością ponad 200 km/h - dodał Brytyjczyk.
ZOBACZ WIDEO: Orlen nie rezygnuje ze wspierania polskiego sportu w czasie kryzysu. "Zwiększyliśmy na to budżet o prawie 100 procent"
Zdaniem mistrza świata z 1992 roku, Formuła 1 wiele straciła i obecnie coraz mniej zależy od umiejętności prezentowanych przez kierowców.
- Nic nie zależy od odwagi ani umiejętności prowadzenia pojazdu, ponieważ błąd nie przynosi żadnego skutku. A szkoda. Kierowcy prawie się nie pocą, pod koniec wyścigu wyglądają jakby dopiero co wyszli od fryzjera - ocenił Nigel Mansell.
- W latach 80., a nawet na początku 90. XX wieku była to bardzo, bardzo niebezpieczna praca. Jeśli nie zginąłeś w wypadku, nadal istniało duże ryzyko odniesienia poważnych obrażeń. Nigdy nie wiedziałeś, co będzie dalej - zakończył były kierowca.
Z powodu pandemii koronawirusa tegoroczny sezon zostanie mocno okrojony. Oficjalna strona internetowa cyklu informuje, że pierwszy wyścig ma się odbyć w dniach 3-5 lipca na torze Red Bull Ring w Austrii.
Czytaj także:
- Alex Zanardi po operacji. Szpital wydał komunikat ws. zdrowia Włocha
- Problemy Liberty Media. Sky Sports żąda zwrotu pieniędzy