W ostatnim wyścigu Formuły 1 doszło do zderzenia Maxa Verstappena z Lewisem Hamiltonem. Po tym incydencie obaj kierowcy odpadli z dalszej rywalizacji, a sędziowie winnym całego zajścia uznali Holendra. To on, po fatalnym pit-stopie, znalazł się w środku stawki F1 i stracił szansę na dobry wynik w GP Włoch.
Kierowca Red Bull Racing, po pit-stopie Hamiltona, chciał wykorzystać okazję i wyprzedzić go od razu w pierwszej szykanie. Brytyjczyk wyjechał bowiem z alei serwisowej bezpośrednio przed swoim rywalem. - Tu chodzi o walkę o tytuł. Odczuwał dodatkową presję z tego powodu, choć oczywiście się do tego nie przyzna - powiedział Hamilton po GP Włoch.
Jego główny rywal został poproszony o komentarz do tych słów przed GP Rosji. Verstappen od razu wyśmiał teorie Hamiltona. - Tak. Jestem tak zdenerwowany walką o tytuł, że nie mogę spać po nocach. To jest okropne. Nienawidzę tego. Oj tak - zaśmiał się 23-latek, którego cytuje "The Race".
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: sędzia znokautowany. Polała się krew!
Następnie Verstappen przemówił już normalnym tonem. - Jeśli ktoś mnie zna, to wie, że jestem bardzo zrelaksowany i luźno podchodzę do tego wszystkiego. Naprawdę nie przejmuję się tym. To świetne uczucie, gdy masz bardzo dobry bolid, który w każdy weekend jest konkurencyjny i daje ci szansę na zwycięstwo. Nie ma dla mnie znaczenia, czy jestem liderem mistrzostw świata w tym momencie - dodał kierowca Red Bulla.
Zdaniem Verstappena, komentarze kierowcy Mercedesa to efekt tego, że Brytyjczyk nie ma na jego temat żadnej wiedzy. - Takie komentarze pokazują, że on mnie naprawdę nie zna. To jest w porządku, bo przecież ja też nie wiem, jaki on jest. Skupiam się na sobie. Patrzę na najbliższy wyścig i mam nadzieję, że uzyskamy dobry wynik - stwierdził aktualny lider mistrzostw świata F1.
Przed GP Rosji w lepszej sytuacji jest Verstappen, który ma 5 punktów przewagi nad Hamiltonem w klasyfikacji F1. Jednak Holender z powodu wydarzeń z Włoch będzie karnie cofnięty o trzy pozycje na starcie. Kierowca Red Bulla stanie zatem przed trudnym zadaniem. Czy w przypadku gonitwy za Brytyjczykiem i koniecznością bezpośredniej walki odpuści, by uniknąć kolejnego wypadku?
- To działa w dwie strony, czyż nie? To nie tylko ja jestem zaangażowany w sytuację na torze, gdy się ścigam. Czy ten sezon może stać się bardziej nieprzyjemny? Z mojej perspektywy nie. Jestem spokojny, wyluzowany. Każdy z nas jest profesjonalistą i wie, że po wydarzeniach z Monzy trzeba zrobić kolejny krok i ścigać się dalej - podsumował.
Czytaj także:
Koniec z pewną tradycją w F1. Miliarderzy mogą nie być zadowoleni
Robert Kubica jednak w F1? Pojawił się rewolucyjny pomysł