12 mln zł z publicznej kasy. "Dom prezesa PKOl-u i jego drużyny"

WP SportoweFakty / Na głównym: Radosław Piesiewicz, w kółku: Robert Korzeniowski
WP SportoweFakty / Na głównym: Radosław Piesiewicz, w kółku: Robert Korzeniowski

Robert Korzeniowski w konkretnych słowach wypowiedział się na temat Domu Polskiego, który funkcjonował podczas igrzysk olimpijskich w Paryżu. Czterokrotny mistrz olimpijski w rozmowie z Przeglądem Sportowym Onet nie gryzł się w język.

Choć rywalizacja na igrzyskach olimpijskich w Paryżu już za nami, echa tej imprezy nadal nie milkną. W polskim sporcie głównie za sprawą rozliczeń, których podjął się minister Sławomir Nitras. Polityk postanowił przyjrzeć się m.in. członkom delegacji poszczególnych związków, którzy nie mieli nic wspólnego ze zmaganiami w stolicy Francji.

Przeciwny tym rozliczeniom jest przede wszystkim prezes PKOl-u Radosław Piesiewicz. Działacz uznał to wprost za atak w prowadzoną przez niego organizację. Odbijanie piłeczki między panami trwa, a głos w sprawie zabierają kolejne osoby, którym leży na sercu dobro sportu w naszym kraju.

Jedną z nich jest Robert Korzeniowski, który już kilkukrotnie wyrażał swoją opinię na ten temat. Nie szczędził również słów krytyki pod adresem Piesiewicza. - Mamy prezesa, który chce mieć wokół siebie dwór i do tego chce chwalić się mocą sprawczą - stwierdził w niedawnej rozmowie z "Faktem".

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: Piękna pogoda i basen. Tak wypoczywał polski siatkarz

Spore kontrowersje budzi między innymi kwestia Domu Polskiego w Paryżu, który miał być pokazem ducha olimpizmu w naszym kraju. Sęk w tym, że prezes PKOl-u wybrał na to miejsce rezydencję, której wynajem pochłonął 12 mln złotych z publicznego budżetu. Korzeniowski w rozmowie z Przeglądem Sportowym Onet skwitował, że był to zbyteczny wydatek, a dodatkowo miejsce to nie spełniało do końca swoich funkcji.

- O ile mam dobre informacje, to nie znajduję tam przejawów działania dyplomacji polskiej na gruncie Domu Polskiego. Jakichś formalnych czy nieformalnych spotkań, które miały miejsce o charakterze szerszym niż przyjmowanie naszych medalistów z medalami czy goszczenie prezesów związków i ich gości - stwierdził czterokrotny mistrz olimpijski.

Dodał, że Dom Polski był odwiedzany przez kibiców, ponieważ stanowił "tanią miejscówkę". Samo wejście kosztowało 30 euro, a w tej cenie była między innymi możliwość "najedzenia się i napicia". Korzeniowski chwalił samą inicjatywę i wyraził nadzieję, że będzie ona pojawiała się również na kolejnych edycjach igrzysk, ale na innych zasadach.

- Tam miał się zjawić ambasador Francji, czyli podstawowy partner Polski, jeżeli chodzi o obecność w Domu Polskim. No i nawet do tej wizyty nie doszło. Ja już nie mówię o współpracy z MSZ-em, żeby to był naprawdę Dom Polski, a nie dom prezesa PKOl-u i jego drużyny. Chciałbym, żeby taka inicjatywa była kontynuowana, ale w bardziej przemyślany i być może nieco skromniejszy sposób. Tam, gdzie to ma sens - dodał Korzeniowski.

Zobacz także:
Nie chce medalu z Paryża. Polka właśnie go oddała
Nitras stawia sprawę jasno. "Będzie się tłumaczył"

Komentarze (54)
avatar
miecik
7.09.2024
Zgłoś do moderacji
12
0
Odpowiedz
Ha.ha słaba władza nie jest w stanie poradzić sobie z przekrętaczami z PiS i innymi!! 
avatar
alfmatic
7.09.2024
Zgłoś do moderacji
41
2
Odpowiedz
Jaka degrengolada w Pis-ie , skoro taka łachudra ludzka została prezesem PKOL. 
avatar
Marcin Papierski
7.09.2024
Zgłoś do moderacji
26
20
Odpowiedz
Przy amerykańskim domu ten nasz to śmieszna chatka ale Polacy mają ciągle kompleks mniejszości i 12 milionów z publicznej kasy robi wrażenie na ludziach.Panie Robercie wszystko jest za publiczn Czytaj całość
avatar
PrawdaBoli1
7.09.2024
Zgłoś do moderacji
3
0
Odpowiedz
avatar
Anna Krajka
7.09.2024
Zgłoś do moderacji
24
9
Odpowiedz
A tak się Robercik wdzięczył do Piesiewicza przed igrzyskami. Dwulicowy typ.