Po ciężkich etapach w Pirenejach kolarze biorący udział w Tour de France wreszcie mieli nieco łatwiejsze zadanie. Dziewiętnasty etap z Mourenx do Libourne (207 km) był płaski.
Zaczęło się od kraksy, w której ucierpieli Geraint Thomas i Patrick Konrad. Krótko po tym od peletonu oderwało się sześciu kolarzy - Słoweniec Matej Mohoric, Australijczyk Simon Clarke, Niemcy Georg Zimmermann i Jonas Rutsch, a także Francuzi Julien Bernard i Franck Bonnamour. Osiągnęli czterominutową przewagę.
Później dochodziło do kolejnych ucieczek. Do czołowej "szóstki" dołączali kolejni kolarze, uformowała się 20-osobowa grupa. Peleton nie kwapił się, by ją gonić, więc przewaga uciekinierów wzrastała - na niespełna 50 km przed metą wynosiła już ponad 10 minut.
Gdy do mety pozostawało 25 km, zaatakował Mohoric (Bahrain-Merida). Szybko wypracował przewagę 40 sekund nad pozostałymi towarzyszami ucieczki i samotnie pędził po zwycięstwo. Mistrz Słowenii wygrał po raz drugi w tegorocznym wyścigu (wcześniej triumfował na 7. etapie - więcej TUTAJ>>).
Tym samym kolarze ze Słowenii rządzą w Tour de France 2021. Łącznie mają na koncie aż pięć wiktorii. Trzy pozostałe odniósł bowiem lider wyścigu Tadej Pogacar (UAE Team Emirates), który - jeśli nie zdarzy się nic nieoczekiwanego - w niedzielę świętować będzie drugi w karierze triumf w Wielkiej Pętli.
Linię mety w Libourne jako drugi przekroczył Francuz Christophe Laporte (Cofidis), a jako trzeci Duńczyk Kasper Pedersen (Team DSM).
W sobotę odbędzie się przedostatni, 20. etap TdF - jazda indywidualna na czas (Libourne - Saint Emilion, 30,8 km).
Czytaj także: Tokio 2020. Świetna wiadomość! Polska z dodatkowym miejscem
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: przyjął piłkę na własnej połowie, a potem... Coś nieprawdopodobnego!