Sobotnie spotkanie będzie bardzo ważne dla radomianina Łukasza Majewskiego, który jest w tym sezonie jednym z najważniejszych ogniw Kociewskich Diabłów, jednak wiele osób zapomina, że przed rokiem w barwach ekipy Rosy występował również młody Kacper Radwański. Faktem jest, że tylko juniorskiej, lecz młody skrzydłowy bardzo dobrze pamięta te czasy i na pewno ma dużo do udowodnienia miejscowym fanom, którzy miło go wspominają.
- Ludzie w Radomiu zawsze byli bardzo mili - wspomina Radwański. - Można stwierdzić, że miasto żyję koszykówką, gdyż na naszych spotkaniach pojawiało się naprawdę wielu fanów. Rosa to profesjonalnie zarządzany klub, w którym opieka stoi na niezłym poziomie - dodaje.
18-latek, nabierający koszykarskich szlifów, w obecnych rozgrywkach przeplata dobre mecze z bardzo przeciętnymi. W ostatnim czasie cieszy się jednak mniejszym zaufaniem trenera Mindaugasa Budzinauskasa kosztem Bartosza Sarzało. Wielu kibiców, a także dziennikarzy zastanawia się co jest tego powodem, gdyż woleliby oglądać na parkiecie młodego Radwańskiego niż doświadczonego, ale nie mającego już wiele perspektyw na przyszłość byłego reprezentanta Polski.
- Bartek w ostatnim meczu udowodnił, że może być ważnym graczem naszej ekipy - dodaje zawodnik Kociewskich Diabłów. - Nie zamierzam się obrażać z powodu tego, że jest przede mną w rotacji. Chcę walczyć o swoje minuty i na pewno nie odpuszczę - zapowiada Kacper Radwański.
Dla ekipy Rosy oraz Polpharmy sobotni pojedynek będzie niewątpliwie bardzo ważny. Zespół Mariusza Karola, podobnie jak Farmaceuci, marzy o awansie do fazy play-off, dlatego spotkanie zapowiada się wyrównanie i interesująco. Idąc tokiem myślenia, że jesteś tak dobry jak twój ostatni mecz, faworytem starcia są gospodarze, którzy pozostawili po sobie bardzo dobre wrażenie grając z Turowem Zgorzelec, lecz personalnie lepszym zespołem są Kociewskie Diabły, które chcą udowodnić swoją wartość na boisku.
- Radomianie to bardzo niewygodny przeciwnik, mający ciekawych zawodników na podobnym poziomie - analizuje wychowanek SKS Starogard. - Najgroźniejszy jest oczywiście Montgomery, lecz skupić musimy się także na reszcie. Zdajemy sobie sprawę z wagi tego pojedynku, jednak presja jest nieodzownym elementem naszego zawodu i powinno to nas jeszcze bardziej zmotywować. Nie obwiniamy się wzajemnie za ostatnie porażki. Jeśli wyjdziemy od początku skoncentrowani, to musimy w końcu odnieść zwycięstwo.