Wiślaczki rozpoczęły spotkanie dość nerwowo. Po obu stronach parkietu grały chaotycznie przez co nie potrafiły osiągnąć zamierzonych celów. Podobnie zresztą było w obozie przyjezdnych. Owszem, ewidentnie chciały one wykazać się na tle mistrza, niemniej dopiero po blisko stu sekundach Agnieszka Makowska celną trójką otworzyła bilans drużyny.
Co ciekawe jej wyczyn dodał pewności siebie pozostałym gorzowiankom. Zobaczyły iż krajowy czempion wcale nie prezentuje najwyższego poziomu i postanowiły wykorzystać nadarzającą się szansę. Nie dziwiło zatem, że chwilę później wygrywały 2:8, a trener Jose Ignacio Hernandez postanowił dokonać niewielkich zmian w składzie.
Poprawić sytuację starała się Alana Beard. Amerykanka pod nieobecność Tiny Charles uchodziła za nieformalnego lidera teamu, lecz miała kłopoty z ominięciem defensywy rywala. Z identycznym problemem zmagała się Dora Horti, która często wypracowywała sobie dobre pozycje pod koszem, ale już element wykończenia zawodził.
Szalała za to Agnieszka Skobel. Reprezentantka Polski tradycyjnie odznaczała się niezmordowaną ambicją. Swoją obecność zaznaczała dosłownie przy wszystkich zagrywkach i dodatkowo mocno naciskała wiślaczki, gdy te posiadały piłkę.
Miejscowe w pewnym momencie traciły już dziewięć "oczek", więc siłą rzeczy musiały coś zrobić, by wyrównać stan rywalizacji. Na finiszu pierwszej kwarty wystartował pościg. Próbkę umiejętności dała wspomniana Beard. Trochę korzystnego zamieszania wprowadziła również Charles i kibice mogli obserwować większą zaciętość.
Jednakże Akademiczki nie rezygnowały. Kawał pożytecznej roboty wykonywał duet Makowska - Skobel. Ta pierwsza nieustannie zagrażała rzutami z dystansu oraz wymuszała przewinienia, które koniec końców gdzieś tam znajdywały przełożenie w całokształcie zmagań. Pozytywną kartę zapisała również Sybil Dosty, wyłapując bezpańskie piłki w polu trzech sekund. Dzięki takiej nieustępliwości AZS prowadził w połowie drugiej "ćwiartki" 32:22 i wydawało się, że nie straci łatwo dystansu, zwłaszcza biorąc pod uwagę wykluczenie Charles za popełnienie dwóch faulów niesportowych, czyli jednocześnie spore osłabienie Białej Gwiazdy. Ostatecznie ekipa z województwa lubuskiego zachowała trzypunktową zaliczkę, spędzając długą przerwę z poczuciem względnego spokoju ale od tej pory musiała się mocno pilnować.
Po zmianie stron krakowianki dotrzymywały kroku oponentowi choć pierwotnie pozostawały jeszcze w jego cieniu. Trochę lepiej funkcjonowały na własnej połowie i nie pozwalały już podopiecznym Dariusza Maciejewskiego uzyskiwać dużej swobody. Braki uwidaczniały się jedynie w ofensywie, przez co faworytki znacznej części publiczności nie przejęły w pełni inicjatywy. To jednak było tylko kwestią czasu. Najważniejsze ogniwa gości nałapały przewinień, wobec czego dawny euroligowiec nie dawał rady walczyć tak twardo i skutecznie jak wcześniej.
Zgodnie z przypuszczeniami przed końcem przedostatniej odsłony opór przyjezdnych padł. Niewiele pomagały próby nawiązania do lepszych chwil. W decydującą batalię wchodziły bowiem przy rezultacie 56:42 i raczej mało kto spodziewał się nawrotu wysokiej dyspozycji z ich strony.
Końcowe 10 minut upłynęło już bez specjalnych emocji. Gorzowianki owszem, ratowały honor z tym że pojedyncze próby Chineze Nwagbo czy Katarzyny Dźwigalskiej nie zapewniały odpowiednich profitów. Opiekun Wisły zaś mógł skorzystać z głębszych rezerw i desygnował do gry koszykarki, zwykle oglądające spotkania z perspektywy ławki rezerwowych. Te spisały się całkiem poprawnie, a kolektyw zanotował pełną pulę, zwyciężając 74:56.
Wisła Can Pack Kraków - KSSSE AZS PWSZ Gorzów Wlkp. 74:56 (14:20, 21:18, 21:4, 18:14)
Wisła Can Pack: Alana Beard 23, Dora Horti 13, Anke DeMondt 12, Cristina Ouvina 7, Katarzyna Krężel 5, Tina Charles 4, Joanna Czarnecka 4, Paulina Pawlak 2, Justyna Żurowska 2, Daria Mieloszyńska 0, Katarzyna Suknarowska 0.
KSSSE AZS PWSZ: Agnieszka Skobel 16, Agnieszka Makowska 12, Sybil Dosty 10, Chineze Nwagbo 10, Katarzyna Dźwigalska 7, Katarzyna Jaworska 1, Claudia Trębicka 0, Aleksandra Drzewińska 0, Magdalena Szajtauer 0, Klaudia Czarnodolska 0.